piątek, 26 czerwca 2015

[R] Mroczne cienie nad HISTERIĄ - Magazyn Histeria nr 3/2015 (8)

Wokół kolejnego numeru Histerii unoszą się opary spirytyzmu i okultyzmu. Jako gość specjalny została zaproszona Olga Haber, która przygotowała dla czytelników opowiadanie „Mur”. Z kolei miejsce gościa honorowego przypadło Władysławowi Reymontowi i jego „Dziwnej opowieści”. W magazynie znajduje się także upamiętniający rocznicę urodzin pisarza tekst „Reymont wampiryczny” napisany przez dr Elizę Krzyńską-Nawrocką.  Reymont jest pisarzem zapomnianym, mimo iż obowiązkowo czyta się go na pewnych etapach edukacji O tym dlaczego to wielka strata, mówi dr Krzyńska-Nawrocka. Z postacią Reymonta był również związany konkurs literacki „Medium”w którym zasiadałam w jury. Jako zwycięzce typowałam opowiadanie "Cienie nad miastem" Wspaniały klimat tego opowiadania docenili również pozostali jurorzy, dlatego Cezary Fajfer został laureatem tego konkursu. Jego utwór otwiera bramy grozy ósmej HISTERII. Zapraszam na przegląd opowiadań zawartych w numerze majowym.

CIENIE NAD MIASTEM, CEZARY FAJFER

Jest zima 1831 roku, wyjątkowo mroźna, z dużymi opadami śniegu.  Dowódca kompanii zmierza wraz ze swoim oddziałem  ku niewielkiej wiosce. Wysyła zwiadowcę, który po powrocie zapada na dziwną chorobę i majaczy coś o morowej ciszy nad miasteczkiem. Czy pojawienie się żołnierzy niesie ze sobą pokój, czy śmierć?


Opowiadanie Fajfera konkurowało z "Otchłań widzących" oraz "Noblowski cyrograf". To co odróżnia go od rywali, to doskonale zbudowany mroczny klimat, na który składa się głównie chłód, szarość nieba oraz wojna. W tej historii czuć jak mróz chrzęści pod stopami żołnierzy, przeraża wiatr hulający po pustych ulicach miasteczka i wrzask kruków na nagich gałęziach drzew. W napięciu czeka się na przejaw nadprzyrodzonych mocy. Jest również tajemnicza piękna kobieta, w oczach której widać tylko ból oraz smutek, a gdy raz się w nie spojrzy, nie można o nich zapomnieć. To właśnie uczynił bohater opowiadania, dzielny, odważny i rozsądny dowódca kompanii. Doświadczył on w Ostrowie niezwykłych wydarzeń, ale nie dążył do logicznego ich wyjaśnienia, lecz przyjął je takimi, jakie są. Opowiadanie proste, klimatyczne, ezoteryczne i jak najbardziej Reymontowskie.  

LIMITHOLOTIS, ARKADIUSZ ARMIEL MIELCZAREK

Adam Pachniała ma w życiu pecha. Nic, za co się weźmie nie idzie po jego myśli. Owszem jest trochę nieudacznikiem, ale los ewidentnie rzuca mu kłody pod nogi, gdyż o jedną z nich potknął się i boleśnie okaleczył kolano. Kontuzja nie wyglądała na poważną, jednak ból był nie do zniesienia. Środki nie pomagały, więc zdesperowany Adam szukał ratunku w Internecie. Znalazł informacje o lekarstwie, które mogłoby mu pomóc. Postanowił je zakupić.  Lek nazywał się  „Limitholotis”, a jego skład został oparty na starożytnej recepturze Sumerów. Zapewne w tym momencie zastanawiacie się już jakie skutki uboczne dotkną bohatera tego opowiadania.

rys. Dawid Boldys
Mielczarek napisał prostą historię, dziejąca się w czterech ścianach. Opowiadanie jest naprawdę fajne, problem to przewidywalna fabuła, bowiem autor nie osiągnął efektu zaskoczenia, chociażby urozmaicając skutki uboczne zażycia leku. Główny bohater jest dobrze naszkicowany i ma swoją historię, dysponuje również logiką charakterystyczną dla tandetnych horrorów. Antagonista w opowiadaniu to New Age’owski świat, czyli globalne zagrożenie związane z terroryzmem. To plastyczny i nadal modny wątek, z którym tak wiele można zrobić (jak bagatelizowana powieść Anderson i Rovina, którzy mimo wszystko udźwignęli temat), tutaj ma oczywisty przebieg i zakończenie. Historie można zaliczyć do gatunku gore, jednak sekwencja katuszy, jakie przeżywa główny bohater, pozbawiona jest dynamiki, ciągnie się zbyt długo. W powieści „Infekcja” Scotta Singlera, problem świadomości choroby i przeżywanie jej skutków, został o wiele lepiej ukazany. W "Limitholotis" zabrakło głębi emocji i doznań, którymi pragnie chłonąć czytelnik. Tekst ma jednak w sobie coś wyjątkowego: żurawinowy kisiel będący mieszanką spienionej krwi i fekaliów. Od teraz jem tylko budyń (jakkolwiek to brzmi w tym kontekście).

MUR, OLGA HABER

Grupka ludzi zostaje uwięziona w ośrodku wczasowym, gdzie w nocy dzieją się dziwne i niepokojące rzeczy: słychać krzyki kobiety, płacz dziecka, znikają lub pojawiają się ludzie. Główny bohater przyjechał tu na wypoczynek z żoną, czego teraz bardzo żałuje i najchętniej wyjechałby od razu. Problem stanowi mur, który w niewyjaśnionych okolicznościach pojawił się wokół ośrodka.

rys. Roman Panasiuk
Olga Haber zadebiutowała na poletku grozy w 2014 roku powieścią „Oni”, gdzie jej bohaterka musiała zmierzyć się z inwazją obmacujących ją w nocy kosmitów. Jeśli ktoś jeszcze nie zna tej pozycji, ani samej autorki, czytając „Mur” zdobędzie wiedzę na temat tego, czego po Haber można się spodziewać.  Pisarka w opowiadaniu doskonale poradziła sobie z budowaniem nastroju oraz wywołaniem u czytelnika emocji. Kawałek po kawałku odsłaniała elementy całości tak, by niemożna było domyślić się zakończenia. Haber w budowaniu świata przedstawionego skupiła się na szczegółach tworzących nastrój. W opowiadaniu „Mur” połączyła powieść grozy z elementami horroru, które są znacznie śmielej przedstawione niż w książce „Oni”. Historia jest więc mieszanką subtelnego nastroju i burzy emocji z brutalnością i seksualnością grozy.  Fabuła składa się z licznych zwrotów akcji, spowodowanych nieznanymi dla bohaterów czynnikami. Wiele spraw owianych jest tajemnicą, trudno więc powiedzieć kim jest antagonista. Czułam jednak niedosyt związany z brakiem sensownych wyjaśnień (bardzo podobnie kończy się powieść „Oni”) -  mur to jedna wielka tajemnica. Szkoda, że nie dowiedziałam się czym właściwie był.

NOBLOWSKI CYROGRAF, PAWEŁ CIELICZKO

Historia rozpoczyna się od tajemniczej orgii, w której bierze udział jeden mężczyzna i kilka kobiet. Cóż, nie jeden facet (i nie jedna kobieta) śnił podobne fantazje, o poddaństwie oraz zaspokojeniu seksualnym. Tym razem nie jest to zwykła orgia, gdyż Mistrzyni przeprowadza ceremonie wtajemniczenia, która jednocześnie stanowi o zawarciu paktu obustronnej „współpracy”. Mężczyzna, który zdecydował się przypieczętować swój los aktem seksualnym,  otrzyma to, czego pragnie najbardziej, ale gdy przyjdzie pora, będzie musiał dać to, co obiecał.

rys. Roman Panasiuk
Opowiadanie Cieliczko doskonale realizuje motyw tego numeru Histerii, gdyż stanowi alternatywną wersję wydarzeń z życia Władysława Reymonta. Historia pokazuje tajniki tego, jak można stać się poczytnym pisarzem. Pakt z diabłem nie jest więc w tym kontekście niczym nowym. Opowieść składa się w dwóch części: rytuału oraz spłaty zobowiązania. Między nimi toczy się życie pisarza, o którym uczyliśmy się w szkole. Opowiadanie jest zgrabnie napisane i  ma erotyczny smaczek. Prawda jest taka, że to on właściwie jest najlepszą częścią tej historii. Alternatywa, jaką proponuje Cieliczko to dobry pomysł na zaciekawienie uczniów liceum pisarzem, przez którego mało kto na tym etapie przebrnął. Niestety motyw paktu pisarza z mocami nieczystymi to trochę za mało dla wytrawnego czytelnika opowieści grozy.

OJCZULEK DENKE, ANGELIKA JANUSZEWSKA

Klaus Freitag miał nie miał łatwego życia. Przyjechał do miasta w poszukiwaniu pracy i perspektyw, to jednak nie okazało się dla niego przychylne. Gdy myślał już, że przyjdzie mu zimną noc spędzić na pod gołym niebem, nagle pojawił się mężczyzna, który zaprosił go do siebie do domu. Skuszony ciepłym posiłkiem Klaus podążał za tajemniczym mężczyzną krętymi uliczkami śpiącego miasta.

Januszewska stawia w tej historii niepokojące pytanie: czy można zbudować nową rzeczywistość, na kościach umarłych? Autorka z wyczuciem wykorzystuje elementy kontrowersyjne przedstawiając je z dobrym smakiem. Bohaterem opowiadania jest prawdziwy seryjny zabójca Karl Denke, działający w latach 70 na terenie Ziębic i Wrocławia. W trakcie kryzysu ludzie robią różne rzeczy, których normalnie by nie uczynili. W takich czasach liczy się pomysłowość, zaradność oraz dobry fach w ręku. Opowiadanie ukazuje relatywizm moralny oraz skrajny indywidualizm, jakie są charakterystyczne dla momentów ekstremalnych na jakie wystawiona jest jednostka. Jednocześnie wskazują, że musi w człowieku tkwić już jakaś iskierka, by rozpalić ogień. Autorka ukazuje odrażające czyny w przyjemny sposób, bowiem historie o potwornych czynach, zawsze są historiami zwykłych ludzi.  

OTCHŁAŃ WIDZĄCYCH, KRYSTIAN JANIK

rys. Roman Panasiuk
Opowiadanie cechuje specyficzna stylizacja językowa, co jednocześnie stanowi wadę, jaki i zaletę. Podziwiam zdolność autora do pięknego dopracowania tekstu, jednak efekt jaki uzyskał niestety nie był zamierzony. Stylizacja językowa powoduje, że historia zwyczajnie (że użyję kolokwializmu) zamula podczas czytania. Ciężko było mi wczuć się w klimat opowiadania. Nastrój poszczególnych części tekstu był dla mnie niewyczuwalny. Wierzę jednak, że zapaleńcom, historykom i czytającym „Potop” do poduszki, ta opowieść się spodoba. "Otchłań widzących" to historyczny skok w bok w mistyczno-ezoteryczne klimaty. Niestety, to nie moja bajka. Choć temat wolnomularzy polskich jak najbardziej znajduje się w polu moich zainteresowań. Autor zadbał o dopracowanie szczegółów świata przedstawionego oraz elementów charakterystycznych dla tego stowarzyszenia. Jest więc spisek, tajne spotkania, rozbudowana symbolika i rytuały. Jeśli komuś uda się przebrnąć przez tekst, to zawarte tam informacje zainspirują go do dalszych poszukiwań. Autor nawiązuje w fabule do sylwetki mało znanego, ale niezwykłego dla czasów odrodzenia, Michała Sędziwoja, dyplomaty o zamiłowaniu do alchemii. Stworzył on tajemnicze dzieło "Novum Lunem Chymicum" oraz  zapisał się na karta historii jako twórca teorii istnienia tlenu. Mam więc podziw dla merytorycznej oraz technicznej pracy jak została włożona w napisanie tego opowiadania, niestety jest dość ciężkie do przebrnięcia.

PAMIĄTKA Z DZIECIŃSTWA, LUDWIK CYFER

Historia bohatera sprowadza się do samo-psychoanalizy jego osobowości. Ludwik Cyfer zdecydował się na zabieg, który niemal zawsze się sprawdza: bohater zwraca się przez cały czas do czytelnika, dając mu wrażenie rozmowy. Trudno powiedzieć dlaczego, ale przypomniała mi się „Historia Pana B” Clive'a Barkera, która jest absolutnym mistrzostwem w tej kwestii. Autor podołał zadaniu, jakie sobie wyznaczył. Nie tylko stworzył bohatera, który jest postacią złożoną, inteligentną i sarkastyczną, ale również wsadził w opowiadanie „to coś”, co sprawiło, że prosta historia potrafiła zaciekawić. 

PANDUR, OLGA ROT

rys. Dawid Boldys
„Cóż to za pijak, który nie pije, palacz, który nie pali i żebrak, który nie żebrze”. Na to pytanie, o nędze ludzkiego życia, odpowiada bohater tego opowiadania. Jego historia przedstawia los człowieka naiwnego, który jako syn wielkiego rodu zaprzepaścił majątek i został zmuszony do „zanurzenia się w cuchnących odmętach slumsów”. Nie potrafi dłużej znieść swojego losu, dlatego postanawia się zabić. W samobójczym skoku z mostu przeszkadzają mu trzej mężczyźni.  Rozmowa z nimi przesądzi o losie tysięcy ludzi.

Olga Rot napisała bardzo dobre opowiadanie, posiadające klimat, trzymające w napięciu o niebanalnym zakończeniu. Postać Pana Dura reprezentuje poglądy ateistyczne i nihilistyczne, jednak trzech panów sprawia (jeśli dobrze rozumiem), że nie zostaje zanegowany ukryty sens świata. Tu pojawia się historycyzm, istnieją bowiem nieubłagane prawa, które są po to by osiągać konkretny cel, nie takimi, to innymi środkami. Historia Pana Dura jest zabawną filozoficzną przypowiastką, która spodoba się wielbicielom Gaimana i Doktora Who.

PO TWOJE ZŁOTO, PO MOJĄ KREW, DAGMARA ADWENTOWSKA

Istnieją rzeki, które potrafią cierpliwie i nieprzerwanie dążyć do celu, potrafią szukać i zabierać to, po co przyszły. Bohater opowiadania stracił przyjaciela w katastrofie morskiej. Płynął on na statku „Twierdza”, gdy zdarzył się wypadek: wybuch w kotłowni. Od tamtej pory ciemne wody Wisły płyną przez sny bohatera tego opowiadania.

Adwentowska napisała historię, której poetycki język jest jak nurt płynącej wody: bywa senny, spokojny i skrywający słodką tajemnicę, ale szybko potrafi się zburzyć, zmącić, by na grzbietach fal pojawili się topielcy. Jest to jedno z tych opowiadań, po przeczytaniu których mamy wrażenie, że dotknęliśmy prawdy. W tym przypadku, to w jaki sposób tekst został skonstruowany i jakim językiem napisany jest cenniejsze, niż sama jego treść, co po raz kolejny świadczy o tym, że talent to nie wszystko. Pomysłowość i wyobraźnia muszą iść z nim w parze. Ale od czego są nieoszlifowane diamenty…

PRZESIADKA, JAROSŁAW JAKUBOWSKI

Podróże pociągiem bywają niebezpieczne w bardzo rożnym sensie. O jednym z tych niebezpieczeństw przekonał się Marek Kończal czekając na przesiadkę w miejscowości Ciemna Dolina. Jego pociąg miał przyjechać o 3.03, jednak na peronie zamiast niego zaczęła gromadzić się gęsta mgła. W tym momencie nie trudno był się domyślić, co za chwilę nastąpi. Szkoda, że opowiadanie okazało się tak boleśnie przewidywalne.  

DZIWNA OPOWIEŚĆ, WŁADYSŁAW REYMONT

rys. Stanislav Lament
Rarytasem tego numeru Histerii jest właśnie opowiadanie Reymonta. Bardzo klasyczne, zarówno w formie, jak i wymowie. Moja babcia opowiadała mi kiedyś, że gdy mieszkała jako panna jeszcze, na Zagórzu (dzielnica Sosnowca) pomagała swojej starej ciotce w pochówku męża. Przy okazji pogrzebu, powiedziała, że jak umrze to przyjdzie powiedzieć jak jest po tej drugiej stronie, bo wielu obiecywało, a nikt nie wrócił. Po śmierci ciotka niestety również nie przyszłam powiedzieć jak tam jest. Reymont dokładnie tę obietnice wybiera za oś swojej opowieści o duchach. Nie ma nic prostszego i niepokojącego zarazem. Sekret tkwi w budowaniu nastroju, gdzie zwyczajność zamienia się w niezwykłość, nie zwyrodniałą, lecz delikatnie zniekształconą.

ÓSMA HISTERIA, pobierajcie, czytajcie i bójcie się dobrze!











Histeria nie jest ci obca? Zobacz jak i kto jeszcze w niej straszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz