Zygmunt
Freud uważał HISTERIĘ za skutek obniżonego napięcia psychicznego. Oznacza to,
że brak pewnej współpracy między czynnościami psychicznymi a świadomością. W
następstwie czego dochodzi do utraty kontroli nad funkcjami psychicznymi.
Opowiadania
zawarte w pierwszym numerze „Histerii” można sprowadzić do wspólnego mianownika
– są próbą ukazania efektów histerii, czyli zniekształceń rzeczywistości i
symbolicznych ujawnień emocji jako realnych obiektów.
Po
skończonej lekturze numeru siedziałam i myślałam. Nie dostałam „duszności
macicznych”, ale było dobrze. Tak, przeczytanie „Histerii” było ciekawym
przeżyciem. Sięgając po magazyn zastanawiałam się jaka idea będzie przyświecać
redakcji, dokąd będą zmierzać i co chcą osiągnąć. Odpowiedzi na te podstawowe
pytania są dopiero lekko wyczuwalne, bo nawet sama Redakcja we wstępie do
pisma, nie ujawnia zbyt wiele. Mamy więc zaserwowaną pewną otoczkę niedopowiedzeń
i tajemniczości. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że „Histeria” nie jest
magazynem typowo horrorowym. Z jednej strony to prawda. Jeśli faktycznie jest
tak, jak to wyczuwam, że Redakcja będzie stylizować pismo na klimat
dysocjacyjny, to otrzymamy bardzo oryginalną (i mam nadzieję ambitną) rzecz.
Aura zniekształceń rzeczywistości, zaburzeń nerwicowych, symbolicznych
znaczeń, ukrytych psychoz. Czyż to nie histerycznie wciągające? W końcu sama
Alice Liddle ma zdolność >histeria<, która daje jej nieśmiertelność, ale
ceną za to jest doprowadzenie się do granic poczytalności.
Rzeczywistość jest wielowymiarowa,
choć nie zawsze tak ją postrzegamy. Być może tylko ramy fikcji potrafią pokazać
nam prawdę o rzeczywistości. Świat jest niejednorodny i można go ująć w
histeryczny sposób tworząc byty wynikające z określonego kontekstu i taką
właśnie historię włożyć w głowy innych, niech kiwnie histerycznie – tu kryje
się pomysł na oryginalność, w analizie, czy też psychoanalizie grozy. W inny
przypadku otrzymamy tylko kolejny zbiór opowiadań, wydawany w równych odstępach
czasu. Władza, decyzja i odpowiedzialność tkwią w rekach Redakcji – powodzenia!
MAREK ŚCIESZEK „AUTOSTOPOWICZKA [3/6]
Opowiadanie
sięga po klasyczny motyw zaburzeń osobowości z nutką opętania. Mietek jest
kierowcą ciężarówki i lubi swoją pracę. Właśnie jedzie z kolejną dostawą, gdy
przy drodze macha na stopa jakaś dziewczyna. Postanawia ją podwieś. Jak wiadomo, takie
historie nie kończą się dobrze, nie mogą, takie już ich założenie. Nie oznacza
to jednak, że muszą być sztampowe. Niestety w tym przypadku nie przeczytamy nic
niezwykłego w tematyce głosów w głowie i głów w słoiku.
KAROL MITKA „BERSERKER” [2/6]
Filip
jest z zamiłowania archeologiem. Nigdy nie odkrył niczego istotnego, ale jego
pasja nigdy nie osłabła. Czasem potrafił znikać na parę dni aby ryć w glebie w
poszukiwaniu wykopalisk. Pewnego razu znajduje coś, co pozornie nie wydaje się
istotne – mały amulet na starym rzemyku.
Niestety
tym razem nie było płaczu i zgrzytania zębów. Podejrzewam, że „Berserker” miał
ukazać stan transu i opętania. Początek wprowadza pewien ciekawy klimat archeologiczny,
ale potem cała historia staje się jakaś bardzo nijaka. Szczególnie raziły
dialogi między bohaterami i brak logiki w ich zachowaniu – No wiesz, mój kolega
został opętany przez ducha wikinga, więc chyba i tak nic tu po mnie. To zabierz
go do lekarza i napisz esa co i jak, oki? Tylko weź daj świeczkę, bo chyba
światło zgasło.
Przepraszam,
ale po ostatnio przeczytanym opowiadaniu z
„Gorefikacji II”, „Berserker” mi się nie podobał.
PIOTR MAJDAŃSKI „DO M.” [3/6]
Opowieść
o zaburzeniach dysocjacyjnych wynikających ze stresujących sytuacji,
niespełnienia, samotność i odrzucenia – jednym słowem traumatycznych przeżyć na
gruncie zawodowym i osobistym. Do tego bohater został pozbawiony imienia, jest
Mr. Nobody. Początkowo zabieg ten wydawał mi się niepotrzebny, bo dystansował
mnie i problemy M. wydały mi się błahe. Z drugiej strony takich M. z podobnymi historiami
jest teraz wiele. Ich życia płyną gdzieś niezauważenie obok nas, kumulując zbiegi wydarzeń, które w końcu sprawiają, że człowiek czuje się przegrany
i to doprowadza go do załamania.
Myślę,
że opowiadanie byłoby lepsze, gdyby rozbudować wątki mające wpływ na załamanie
się psychiki. Autor skupił się mocno na kreacji świata zewnętrznego jako
manifestacji zburzeń dysocjacyjnych bohatera, a wnętrze Pana M. nie otwarło się
przed nami na tyle wystarczająco, byśmy płakali na jego pogrzebie.
OLGA KACZMAREK „GŁÓD” [5/6]
„Głód”
jest opowiadaniem, które czytałam dwa razy. Początkowo nie za bardzo rozumiałam
o co kaman. Mamy bowiem opowieść okraszoną szczyptą magii niewiadomego
pochodzenia. Główny
bohater jest dzieckiem i to bardzo nieszczęśliwym, ma głęboką depresję i wahania
nastroju. Świat się zmienił a on nie potrafi zrozumieć dlaczego. Być może
cierpi na depresję afektywną dwubiegową, której często towarzyszą fobie oraz
omamy.
A
co jeśli rzeczywistość jest tylko fikcją, którą można dowolnie zmienić?
Chłopiec
odkrywa, że za dręczące go koszmary, ból i zło są tak naprawdę odpowiedzialni mukaci.
Sen staje się momentem granicznym, który daje możliwości odkrycia tego, co do
tej pory było poza zasięgiem, a może tylko spoczywało gdzieś na dnie
podświadomości.
W opowiadaniu raziła tylko jedna rzecz: zbytnie moralizatorstwo, więcej subtelności.
W opowiadaniu raziła tylko jedna rzecz: zbytnie moralizatorstwo, więcej subtelności.
MACIEJ ZAWADZKI „NATCHNIENIE” [3/6]
Tekst
w klimacie „Secret Window” Stephena Kinga. Pisarz szukając natchnienia
postanawia się gdzieś zaszyć na jakiś czas. Akurat wyjeżdża przyjaciel i
mam możliwość zaopiekować się jego mieszkaniem. Sytuacja idealna. Nawet natchnienie
przychodzi szybko. Obserwujemy więc proces twórczy zawodowego pisarza. Dzień po
dniu dzieli się z nami swoim sukcesem mierzonym zapisanymi stronami. Przychodzą
jednak dni gdy wena staje się mniej łaskawa, a jedynym sposobem na jej przywołanie
jest pewien obraz.
Opowiadanie
pokazuje żmudny, rzemieślniczy proces tworzenia tekstu bowiem piękno i zachwyt
często rodzą się bólu kręgosłupa, w samotności i o głodzie. Ogromy wysiłek
psychiczny, jaki wkłada się w proces twórczy, może spowodować równie wielką
frustrację. W opowiadaniu podkreślony jest wyjątkowy aspekt histerii – dla
naszego bohatera jest ona źródłem natchnienia. Cała historia kończy się
oczywiście tragicznie, bo sztuka tego właśnie wymaga.
Autor
fabularnie stara się odejść od „Secret Window”, ale nie udaje mu się to.
Problem tkwi w tym, że opowiadanie jest niewyraźną kliszą dzieła Kinga, które w swoim dziele pokazuje, że rozbudowany profil psychologiczny postaci jest najistotniejszą
rzeczą w opowiadaniach o szaleństwie i grozie - tu tego właśnie zabrakło.
SZYMON DRESLLER „NIE ISTNIEJE” [2/6]
Jeśli
ktoś bierze się za legendy i straszliwe klątwy musi liczyć się z tym, że to twardy
orzech do zgryzienia. Ksiądz pałętający się po lesie ze skórą zamordowanej
czarownicy szuka następcy - jakby fajny pomysł, ale obleczenie tego w Ghostbusters zgrzyta między zębami.
GRZEGORZ KOPIEC „ON” [2/6]
On
budzi się bo jest głodny. Nie za bardzo rozumie gdzie jest i co się stało.
Próbuje się podnieść, ale traci równowagę na plamie krwi. W końcu udaje mu się
uzyskać jakiś koślawy poziom by zacząć się poruszać. Głód mobilizuje go do
„życia”. Jednym słowem mamy tu nieświadomego swojego stanu zombie. Opowieść o
jego przygodach mogłaby być świetną histerią ukazującą zmianę postrzegania
pewnych rzeczy, może nawet jakieś OBE. Gdyby zakończenie poszło w inną stronę i taki zombie po strzale w głowę nagle się obudził ze snu stwierdzając, że nadal
jest żywym Rickiem, Derylem czy jakąś inną Lori, to by było coś! A tak, wyszło całkiem
zwyczajnie, ani to „The Walking Dead”, ani „Lament zombie” S. G. Browne. Niestety,
trupy we współczesnym horrorze mają coś do powiedzenia i trzeba umiejętnie
udzielić im głosu.
MICHAŁ WZGARDA „PROMOCJA” [4/6]
Niezaprzeczalny
faktem jest, że zdradzona kobieta może popaść w psychozę, a wtedy jej sposób
postrzegania pewnych wydarzeń ulega całkowitej dezorganizacji. Opowiadanie ma więc,
jakby nie patrzeć, głębokie współczesne przesłanie – po to jest okres
narzeczeństwa, żeby nie chajtać się za szybko, bo może się okazać, że wielka
miłość to tylko tani harlequin kupiony w promocji. Może miłość to też rodzaj histerii…?
Opowiadanie
jest ciekawe, a losy sfrustrowanej kobiety naprawdę wciągają. Autor zaskakuje
nas zakończeniem, bo odchodzi od pierwszoosobowej narracji bohaterki żeby
zmienić perspektywę postrzegania całej historii. W oczach komisarza kobieta
jest wariatką i morderczynią, nie interesują go żadne wątki osobiste.
I.GUMIENIAK, Ł. KIEŁBASA „Z PAMIĘTNIKA KAMERZYSTY” [5/6]
Roztocze
– „Zielone. Spokojne. Pełne regionalnych dziwactw. I nieprzewidywalne” /s 67/.
Jest
kilka przepisów na dobry horror. Na przykład: jeśli bohater ma złowróżbne przeczucia,
a tam gdzie wchodzi śmierdzi stęchlizna i jest studnia, to tak jakby wiadomo o
co chodzi. Do tego mamy traumatyczny wypadek w czasie pracy i związany z tym
długotrwały stres.
Opowiadanie
przerażająco wciągające. Błądzenie tajnymi korytarzami po zamku, rozwścieczony
tłum żądny krwi i jakiś martwy pan młody. Hym, ewidentnie mi się podobało. No,
może zakończenie mogłoby być nieco bardziej rozbudowane, a nie taki fix. Całość
pobudza jednak apetyt na więcej tego całego Roztocza.
Opowiadanie
pochodzi ze zbioru „Koszmar spoza granicy snów – horror na Roztoczu”. Zachęcam
do wspierania projektu na polakpotrafi.pl i odwiedzenia strony wydawnictw.
AGNIESZKA PILECKA „ZMYWARKA” [4/6]
Znam
już konkretny powód by nie kupić zmywarki i nie chodzi o drogie tabletki…
Historia
przewrotna, w stylu bizzaro. Bardziej to jednak rasowy horror, niż subtelne
zagłębianie się w histerię. Przyznam się jednak, że ja zmywając też wpadam w
trans, ale taki bardzie związany z agresją w stylu: „teraz mnie nie dotykaj”,
ale może dlatego, że jem za mało proszku.
W STRONĘ HISTERII
„Histeria”
jako magazyn literacki, budzi we mnie ciekawość, bo nie za bardzo wiem, w którą
stronę chcę podążać jej twórcy. W ta stronę, w którą czuję, czy może gdzieś
zupełnie indziej. Jak na razie jestem zaciekawiona, co przyniesie kolejny napad
histerii, poczytamy, zobaczymy.
Moim
zastrzeżeniem jest jedynie format pisma. Nienawidzę wprost sztywnego podziału
stron pdf’ów. Fatalnie się je czyta na tabletach i telefonach. Praktyczniejszy
byłby inne formaty (np. ePUB – są darmowe programy do zmiany plików). Myślę
jednak, że taka mała konwersja nie zaszkodzi, a przyczyni się do większego
odbioru tego magazynu, który jest nastawiony na publikacje opowiadań, więc i format pod te opowiadania powinien mieć odpowiedni. Nie tylko
treść, ale i forma w jakiej się całość serwuje jest szalenie istotna.
Oprawa
graficzna „Histerii” jest surowa, ale w dobrym znaczeniu tego słowa (idealnie
dopasowana do nastroju pisma). Mamy
klasyczny, czysty wygląd, bez zbędnych ozdobników, grafik w tekście czy innych
informacji. Taki zabieg skupia czytelnika tylko i wyłącznie na opowiadaniach. Obrazy,
które ilustrują poszczególne historie znajdują się zawsze na początku, tuż
przed tytułami, stanowią jakby wprowadzenie. Ich autorami są: Marta Fic, Anna
Nowacka i Roman Panasiuk, który również wykonał projekt okładki – całość wymyślona
i dopracowana.
Czego
życzyć w dniu narodzin nowego pisma? Hym, Redaktorom mądrości, roztropności i
pasji. Za to autorom… Pewien Pan, Claudius Galenus twierdził, że histeria
występuje w skutek braku współżycia seksualnego. Dlatego, drodzy autorzy,
trochę wstrzemięźliwości - trzeba przysłużyć się literaturze, bo czekam już na
drugi numer.
Porzućmy
niezdrową chęć kreowania realnej rzeczywistości! Jeszcze tak wiele koncepcji
histerii przed nami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz