Pewnej
nocy, gdy księżyc był w pełni i oświetlał wszystko swoim blaskiem, Czarnoksiężnik
Zielonka wybrał się na cmentarz. Tak, na cmentarz, bo przecież tylko tam można znaleźć jakieś zmobi, prawda?
Długo chodził, aż znalazł odpowiedni, tak mu się wydawało, grób. Polał go specjalnym
wywarem magicznym i już po chwili ziemia popękała, a na powierzchni ukazała się
czyjaś ręka. Świeżutkiemu zombi nie śpieszyło się jednak ponownie na świat,
a że Czarnoksiężnik należał do niecierpliwych, szybko zabrał się za odkopywanie
umarlaka, który miał mu służyć. Coś poszło jednak nie tak i zombi okazał się
nieco odbiegać od standardów. Bycie zombi jest trudniejsze, niż się wydaje.