Karol Mitka jest dla mnie zagadką. Autorem, który tworzy teksty tak nierówne pod względem poziomu zarówno treści jak i stylu, że sięgając po jego kolejny twór, zawsze się zastanawiam, czy tym razem będą to berserkerowe flaki z olejem, czy rozkoszny płacz i zgrzytanie zębów. W jego wykonaniu, albo będzie bardzo dobrze, albo beznadziejnie.
Młodość pozbawiona jest strachu dlatego wypełnia ją bezwzględna determinacja. Wtedy osiąganie celu jest samo w sobie celem. Ci, którym uda się przeżyć ten apokaliptyczny okres dorastania, zyskują dystans. Łatwiej
im zastąpić utraconą rzecz czymś innym i nie podejmować heroicznej wyprawy w
nieznane, by odnaleźć ukochaną rękę babci…