"Brama" numer 0/2015 |
„Brama” to
nowy na rynku kwartalnik kierowanym do fanów fantastyki, grozy oraz gier bez
prądu. Tworzą go ludzie z
pasją, którzy nie otrzymują z tytułu pracy nad gazetą żadnego wynagrodzenia.
Pismo wspiera finansowo Samorządowa Agencja Promocji i Kultury SAPiK. Szeregi redakcji wypełniają ludzie związani ze Szczecineckim Klubem Fantastyki oraz Okiem na Horror. Ideą kwartalnika jest dotarcie do fanów i
ścisła z nimi współpraca. Zerowy, eksperymentalny numer pisma pojawił się po
to, by oddać głos czytelnikom. Redakcja prosi więc o komentarze i ocenę
zawartości, na tej podstawie będzie mogła dopasować pismo do oczekiwań
odbiorców.
BRAMA OTWARTA
opowiadanie "Pokolenia" Simon Zack, s 8-13 |
W „Bramie” spodobało mi się szczególnie
to, że redakcja stara się zachować równowagę między częścią literacką, a
publicystyczną. Elementy
te są nawet wizualnie rozróżnione i to wypada super. W końcu nie
samymi opowiadaniami fan żyje. Powiem szczerzę, że bardziej zależy mi na
tej drugiej sekcji. Sięgając po magazyn częściej mam ochotę poczytać
po coś, niż o czymś. Generalnie dostałam i jedno, i drugie. W „Bramie” oprócz siedmiu opowiadań,
znajduje się pięć artykułów. Tekst Jana
Gruszki o „Zagadkowych zgonach średniowiecznych
władców Polski” jest technicznie bardzo dobrze napisany, jednak owa
doskonałość przypomina mi lekcje historii w liceum. Szkoda, że zbrakło tej
dającej życie iskry, temperamentu twórcy, albo miejsca by to wyrazić. „Brama” nie jest gazetą tylko
literacką, ale zachęca do zapoznania się także z grami bez prądu. To naprawdę świetna
zabawa, o czym przekonuje Damian Prejs opisując podstawowe zasady karcianki Pokemon. Energia i dobra zabawa
tryskająca ze zdjęć w artykule mówi sama za siebie. Nie mogło zabraknąć też
zachęty do poznania Magic the Gathering,
której podjęła się Paulina Rzeszutek. Bardzo powierzchownie ujęła temat (może
to pierwszy artykuł z jakiejś serii, nie wiem), ale mam nadzieję, że karty przemówiły
same za siebie. Szczególnie jedna o nazwie „Black lotus”, której aktualna cena
sprzedaży to około dziesięć tysiące euro. MtG to fascynująca gra, w którą sama
staram się regularnie uprawiać z moim partnerem. Ciągnie mnie do niej, bo to nie
tylko fantastyczna przygoda, ale niesamowite emocje wynikające z rozgrywki. W
końcu kobieta i mężczyzna są jak ogień i woda, a u nas raczej jak czerwona i biała
talia :) Dla tych, którzy lubią walczyć jest też tekst poświęcony strategicznej
grze figurkowej Warzone. Michał
Pawlaczyk opisuje i przybliża zasady tej mrocznej strefy nieustającej wojny
między Imperialem, a Legionem Ciemności. Tu nie ma nadziei na pokój, to czas
walki o przetrwanie. Trzeci, świetny artykuł w „Bramie” został
napisany przez Annę Dymną. W swoich zdjęciach ostatecznych zadaje czytelnikowi
niepokojące pytanie: jak daleko przesunęła się twoja granica
wrażliwości na śmierć? Pośmiertne
zdjęcia to zjawisko niepokojące, przypominające o tym, że śmierć kiedyś nie była oderwana od codzienności, tak jak jest to obecnie. „Bramę” zamyka felieton, w którym Ryszard
Brzeziński wypowiada się na temat ostatniej części filmu „Hobbit”. Lubię takie teksty, w których wyraźnie widać samego
autora, a nie karykaturalne próby napisania jakiejś "obiektywnej" opinii. Nie ukrywam, że podzielam odczucia autora odnoście filmu. Najtrudniej
rozmawiać o zmarnowanym potencjale…
PIERWSZA
WIZYTA
„Brama” otwarła
się przed nami zapraszając do środka. Zanim to jednak zrobiła, przyciągnęła
uwagę swoją profesjonalną okładką i grafiką Tomasza Strzałkowskiego. Warto podkreślić, że pismo stawia nie
tylko na wysoki poziom opowiadań oraz artykułów, ale również wysoką jakość
prezentacji, czyli papier kredowy oraz duży format. Redakcja postawiła także na równowagę miedzy opowiadaniami, a publicystyką - to duży plus, bo istniała
z mojej strony obawa, że będzie to kolejny magazyn „antologiczny”. Uff! Szalenie
podoba mi się również decyzja o tym, że pismo będzie miało tematy przewodnie numeru.
To bardzo dobry pomysł. Zachwycam się również rozwagą w
wyznaczeniu granic zainteresowań pisma. „Brama” nie ma zamiaru iść w żadne ekstremum,
specjalizować się w czymś, czy kierować tylko do wąskiego grona czytelników.
Tak naprawdę jest to pismo, które może przeczytać każdy, kto choć trochę
interesuje się fantastyką, grozą i grami analogowymi. Może to być zarówno
starszy fan, o bardziej wyrafinowanym guście, ale i młody czytelnik, który
dopiero zaczyna swoją przygodę.
Plusy
i zachwyty odstawmy jednak na bok i porozmawiajmy o problemach, bo o tym
rozmawiać najtrudniej. Największym
problemem „Bramy” okazała się strona graficzna i korekta. W części
literackiej tekst nie zgrywa się z tłem. W opowiadaniach za warstwą tekstu
widać rozmazanie widmo liter. Takie niedociągnięcie powoduje, że podczas
czytania wzrok rozprasza się i szybko męczy. Bardzo irytował mnie również brak wyrównania
tekstu. Nie mówię, że jest to konieczne, bo magazyn „Pixel” (dla przykładu) nie
stosuje wyrównania tekstu. Jednak w „Bramie” zabieg ten dodatkowo
podkreślał chaotyczność i nieprzejrzystość całości. Układ zdjęć oraz grafik w magazynie
niestety sprawia wrażenie nieprzemyślanego. W „Zdjęciach ostatecznych” grafiki przytłaczają tekst, przecinają go
i rozpraszają. Z kolei w „Zagadkowych
zgonach średniowiecznych władców Polski” nagle zostaje ogromna luka.
Miejsce w gazecie jest cenne i pod każdym względem należy je wykorzystać (i
szanować). Wstawienie lub właśnie nie wstawienie obrazka w puste miejsce nie do
końca rozwiązuje problem, a jeszcze bardziej go uwypukla. Jeśli o uwypuklenie
chodzi, podkreślę jeszcze jedną kwestię. Kwestia wielkości liter ewidentnie do przemyślenia, bo dzięki jej zmniejszeniu będzie można zyskać cenne
miejsce dla wielu ciekawych tekstów, które zapewne napływają teraz masowo. To
dobrze, bo będzie duży wybór, ale redakcja musi bardziej trzymać się idei tematu przewodniego numer, bo niestety okazał się on teraz bardzo mało uwypuklony. Na
koniec podkreślę to, co zabolało na samym początku, czyli wstępniak. Redaktor
naczelny wypada w nim bardzo średnio - nie specjalnie wysilił się do powitania
czytelników i wzbudzenia w nich ciekawości zawartymi w gazecie tekstami.
Mam nadzieję, że w kolejnym numerze niedociągnięcia
zostaną poprawione i dodatkowo liczę, że pojawią się jakieś artykuły dotyczące
ciekawych planszówek, chciałabym też żeby nie zabrakło wywiadów, no i przede
wszystkim czekam na tematykę dla książkoholików (recenzje), której w tym numerze
w numerze nie było. Podsumowując, „Brama”
ma swoje plusy i minusy takie jak:
- niezaangażowany wstępniak, brak przejrzystości
i wyrównania tekstu, chaotyczny układ grafik, brak uwypuklenia motywu
tematycznego pisma, niedokładna korekta tekstów
+ urzekająca i profesjonalna okładka
pisma, duży format, dobry poziom literacki opowiadań, harmonia między częścią
literacką, a publicystyczną, bardzo dobra jakość papieru, współpraca z uznanymi
autorami, pasja
SPOTKAJMY
SIĘ PONOWNIE
„Brama” w
numerze zerowym pokazała zarówno swoje możliwości, jak i ograniczenia. Praca
nad pismem jest rzeczą szalenie trudną i czasochłonną. Jednak satysfakcja
płynąca z tego co się robi jest czymś, czego zazdroszczę jego twórcom. Tworząc „Bramę” zyskują coś,
czego nie da się opisać, jedynie
przeżyć. Ma być to pismo dla fanów fantastyki, grozy i gier bez prądu, a fani
wiele rozumieją, jeszcze wiele wybaczają i są skorzy do pomocy jeśli widzą, że
ktoś działa z pasją i zaangażowaniem. Tak będzie zapewne w tym przypadku. Skoro „Pixel”
potrafił się odbić od dna, a właściwie bagna, w jakim się znajdował, to i „Brama”
doszlifuje to, co doszlifować musi. Mimo wszystko, twórcy pisma wykonali dobrą
robotę, nie tylko zdobywając fundusze, ale i pokazując jakie mają możliwości
związane ze swoim pomysłem. Jest jeszcze coś, błysk, iskierka wydobywająca się wnętrza „Bramy”, gdy się ją czyta. Czuć bowiem, że tym ludziom można
zaufać i w każdym numerze prezentowane teksty będą na wysokim poziomie,
intrygujące, zadziwiające, niestandardowe. Naprawdę, chce się więcej. Trzymam
kciuki za kolejny numer i (mimo niedociągnięć) gratuluję obecnego.
grafika z artykułu "Zdjęcia ostateczne" A. Dymna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz