piątek, 6 marca 2015

"Brama" otwarta nr 0/2015

"Brama" numer 0/2015
„Brama” to nowy na rynku kwartalnik kierowanym do fanów fantastyki, grozy oraz gier bez prądu. Tworzą go ludzie z pasją, którzy nie otrzymują z tytułu pracy nad gazetą żadnego wynagrodzenia. Pismo wspiera finansowo Samorządowa Agencja Promocji i Kultury SAPiK. Szeregi redakcji wypełniają ludzie związani ze Szczecineckim Klubem Fantastyki oraz Okiem na Horror. Ideą kwartalnika jest dotarcie do fanów i ścisła z nimi współpraca. Zerowy, eksperymentalny numer pisma pojawił się po to, by oddać głos czytelnikom. Redakcja prosi więc o komentarze i ocenę zawartości, na tej podstawie będzie mogła dopasować pismo do oczekiwań odbiorców.

BRAMA OTWARTA

opowiadanie "Pokolenia" Simon Zack, s 8-13 
Zerowy numer tego nowego magazynu otwiera opowiadanie z uniwersum BHO „Brama” Łukasza Radeckiego. W mieszkaniu przy ulicy Kopernika wydarzyło się coś bardzo złego. Jedynym świadkiem owych wydarzeń jest mężczyzna, który praktycznie stracił kontakt z rzeczywistością, wciąż powtarza tylko: „macki, macki, macki”. Chyba nadchodzi Cthullu, bo Simon Zack, w swojej historii o tytule „Pokolenia”, zabiera czytelnika w równie mroczne miejsce jak mieszkanie przy Kopernika, do Porta de Melclor w Meksyku – kloaki, w której próżno szukać na oficjalnych mapach /s 8/. To pełna napięcia opowieść o tym, co przekazuje się kolejnym pokoleniom, o tajemnicy ukrytego w głębinach bóstwa, do którego wszystko zmierza. Mariusz Orzeł Wojteczek chce z kolei porwać czytelników rytmem „Domu Wschodzącego Słońca”. Opowieścią o wyborach, które determinują to kim jesteśmy, ale które mówią również o tym, jacy mogliśmy się stać, ale się nie staliśmy. Opowiadanie stanowi dość ciekawą interpretację utworu muzycznego. Podobno o swoich przygodach najlepiej opowiada się przy dębowym stole, wśród mieszanki aromatów drewna oraz setek rozlanych szklanek alkoholu /s 25/. Maciek Lewandowski zaprasza właśnie do takich zwierzeń w swoim „Siedlisku”, gdzie chce uświadomić czytelnika, że łączy go z nim „przemijanie eonów światów” /s 26/ oraz czas, który kończy się z każdym kolejnym łykiem. Bardzo oniryczne i niepokojące opowiadanie. W zerowym numerze „Bramy” są jeszcze dwa teksty: Macieja Kaźmierczaka oraz Piotra Borowca. Tych dwóch autorów powinno zabrać się za pisanie książek, bo ja chętnie bym je przeczytała. W przypadku Borowca, „Góra krzyży” potwierdza moje słowa, chyba dość już tych ćwiczeń krótkich form, prawda? Piotr Borowiec niedawno zadebiutował zbiorem opowiadań "Wszystkie białe damy" wydanym przez GMORK. Kaźmierczak w „Narodzinach ostatniego człowieka” urzekł mnie klimatem science fiction/horror, choć mogłoby być trochę bardziej brutalnie, ale i tak poczytałabym więcej. Pamiętam jego tekst "Strach ma wielkie oczy" umieszczony w "Krypcie". Jestem więc w stanie jakoś opanować swoją żadną krwi naturę. W końcu po coś Sokrates strzępił język głosząc trzeba panować nad swoją zwierzęcą naturą.



W „Bramie” spodobało mi się szczególnie to, że redakcja stara się zachować równowagę między częścią literacką, a publicystyczną. Elementy te są nawet wizualnie rozróżnione i to wypada super. W końcu nie samymi opowiadaniami fan żyje. Powiem szczerzę, że bardziej zależy mi na tej drugiej sekcji. Sięgając po magazyn częściej mam ochotę poczytać po coś, niż o czymś. Generalnie dostałam i jedno, i drugie.  W „Bramie” oprócz siedmiu opowiadań, znajduje się pięć artykułów. Tekst Jana Gruszki o „Zagadkowych zgonach średniowiecznych władców Polski” jest technicznie bardzo dobrze napisany, jednak owa doskonałość przypomina mi lekcje historii w liceum. Szkoda, że zbrakło tej dającej życie iskry, temperamentu twórcy, albo miejsca by to wyrazić. „Brama” nie jest gazetą tylko literacką, ale zachęca do zapoznania się także z grami bez prądu. To naprawdę świetna zabawa, o czym przekonuje Damian Prejs opisując podstawowe zasady karcianki Pokemon. Energia i dobra zabawa tryskająca ze zdjęć w artykule mówi sama za siebie. Nie mogło zabraknąć też zachęty do poznania Magic the Gathering, której podjęła się Paulina Rzeszutek. Bardzo powierzchownie ujęła temat (może to pierwszy artykuł z jakiejś serii, nie wiem), ale mam nadzieję, że karty przemówiły same za siebie. Szczególnie jedna o nazwie „Black lotus”, której aktualna cena sprzedaży to około dziesięć tysiące euro. MtG to fascynująca gra, w którą sama staram się regularnie uprawiać z moim partnerem. Ciągnie mnie do niej, bo to nie tylko fantastyczna przygoda, ale niesamowite emocje wynikające z rozgrywki. W końcu kobieta i mężczyzna są jak ogień i woda, a u nas raczej jak czerwona i biała talia :) Dla tych, którzy lubią walczyć jest też tekst poświęcony strategicznej grze figurkowej Warzone. Michał Pawlaczyk opisuje i przybliża zasady tej mrocznej strefy nieustającej wojny między Imperialem, a Legionem Ciemności. Tu nie ma nadziei na pokój, to czas walki o przetrwanie. Trzeci, świetny artykuł w „Bramie” został napisany przez Annę Dymną. W swoich zdjęciach ostatecznych zadaje czytelnikowi niepokojące pytanie: jak daleko przesunęła się twoja granica wrażliwości na śmierć?  Pośmiertne zdjęcia  to zjawisko niepokojące, przypominające o tym, że śmierć kiedyś nie była oderwana od codzienności, tak jak jest to obecnie. „Bramę” zamyka felieton, w którym Ryszard Brzeziński wypowiada się na temat ostatniej części filmu „Hobbit”. Lubię takie teksty, w których wyraźnie widać samego autora, a nie karykaturalne próby napisania jakiejś "obiektywnej" opinii. Nie ukrywam, że podzielam odczucia autora odnoście filmu. Najtrudniej rozmawiać o zmarnowanym potencjale…

PIERWSZA WIZYTA

„Brama” otwarła się przed nami zapraszając do środka. Zanim to jednak zrobiła, przyciągnęła uwagę swoją profesjonalną okładką i grafiką Tomasza StrzałkowskiegoWarto podkreślić, że pismo stawia nie tylko na wysoki poziom opowiadań oraz artykułów, ale również wysoką jakość prezentacji, czyli papier kredowy oraz duży format. Redakcja postawiła także na równowagę miedzy opowiadaniami, a publicystyką - to duży plus, bo istniała z mojej strony obawa, że będzie to kolejny magazyn „antologiczny”. Uff! Szalenie podoba mi się również decyzja o tym, że pismo będzie miało tematy przewodnie numeru. To bardzo dobry pomysł. Zachwycam się również rozwagą w wyznaczeniu granic zainteresowań pisma. „Brama” nie ma zamiaru iść w żadne ekstremum, specjalizować się w czymś, czy kierować tylko do wąskiego grona czytelników. Tak naprawdę jest to pismo, które może przeczytać każdy, kto choć trochę interesuje się fantastyką, grozą i grami analogowymi. Może to być zarówno starszy fan, o bardziej wyrafinowanym guście, ale i młody czytelnik, który dopiero zaczyna swoją przygodę.

"Zdjęcia ostateczne" Anna Dymna, s 32-34

Plusy i zachwyty odstawmy jednak na bok i porozmawiajmy o problemach, bo o tym rozmawiać najtrudniej. Największym problemem „Bramy” okazała się strona graficzna i korekta. W części literackiej tekst nie zgrywa się z tłem. W opowiadaniach za warstwą tekstu widać rozmazanie widmo liter. Takie niedociągnięcie powoduje, że podczas czytania wzrok rozprasza się i szybko męczy. Bardzo irytował mnie również brak wyrównania tekstu. Nie mówię, że jest to konieczne, bo magazyn „Pixel” (dla przykładu) nie stosuje wyrównania tekstu. Jednak w „Bramie” zabieg ten dodatkowo podkreślał chaotyczność i nieprzejrzystość całości. Układ zdjęć oraz grafik w magazynie niestety sprawia wrażenie nieprzemyślanego. W „Zdjęciach ostatecznych” grafiki przytłaczają tekst, przecinają go i rozpraszają. Z kolei w „Zagadkowych zgonach średniowiecznych władców Polski” nagle zostaje ogromna luka. Miejsce w gazecie jest cenne i pod każdym względem należy je wykorzystać (i szanować). Wstawienie lub właśnie nie wstawienie obrazka w puste miejsce nie do końca rozwiązuje problem, a jeszcze bardziej go uwypukla. Jeśli o uwypuklenie chodzi, podkreślę jeszcze jedną kwestię. Kwestia wielkości liter ewidentnie do przemyślenia, bo dzięki jej zmniejszeniu będzie można zyskać cenne miejsce dla wielu ciekawych tekstów, które zapewne napływają teraz masowo. To dobrze, bo będzie duży wybór, ale redakcja musi bardziej trzymać się idei tematu przewodniego numer, bo niestety okazał się on teraz bardzo mało uwypuklony. Na koniec podkreślę to, co zabolało na samym początku, czyli wstępniak. Redaktor naczelny wypada w nim bardzo średnio - nie specjalnie wysilił się do powitania czytelników i wzbudzenia w nich ciekawości zawartymi w gazecie tekstami.  

artykuł "Warzone" Michał Pawlaczyk, s 20-21

Mam nadzieję, że w kolejnym numerze niedociągnięcia zostaną poprawione i dodatkowo liczę, że pojawią się jakieś artykuły dotyczące ciekawych planszówek, chciałabym też żeby nie zabrakło wywiadów, no i przede wszystkim czekam na tematykę dla książkoholików (recenzje), której w tym numerze w numerze nie było.  Podsumowując, „Brama” ma swoje plusy i minusy takie jak:
- niezaangażowany wstępniak, brak przejrzystości i wyrównania tekstu, chaotyczny układ grafik, brak uwypuklenia motywu tematycznego pisma, niedokładna korekta tekstów
+ urzekająca i profesjonalna okładka pisma, duży format, dobry poziom literacki opowiadań, harmonia między częścią literacką, a publicystyczną, bardzo dobra jakość papieru, współpraca z uznanymi autorami,  pasja

SPOTKAJMY SIĘ PONOWNIE

„Brama” w numerze zerowym pokazała zarówno swoje możliwości, jak i ograniczenia. Praca nad pismem jest rzeczą szalenie trudną i czasochłonną. Jednak satysfakcja płynąca z tego co się robi jest czymś, czego zazdroszczę jego twórcom. Tworząc „Bramę” zyskują coś, czego nie da się opisać,  jedynie przeżyć. Ma być to pismo dla fanów fantastyki, grozy i gier bez prądu, a fani wiele rozumieją, jeszcze wiele wybaczają i są skorzy do pomocy jeśli widzą, że ktoś działa z pasją i zaangażowaniem. Tak będzie zapewne w tym przypadku. Skoro „Pixel” potrafił się odbić od dna, a właściwie bagna, w jakim się znajdował, to i „Brama” doszlifuje to, co doszlifować musi. Mimo wszystko, twórcy pisma wykonali dobrą robotę, nie tylko zdobywając fundusze, ale i pokazując jakie mają możliwości związane ze swoim pomysłem. Jest jeszcze coś, błysk, iskierka wydobywająca się wnętrza „Bramy”, gdy się ją czyta. Czuć bowiem, że tym ludziom można zaufać i w każdym numerze prezentowane teksty będą na wysokim poziomie, intrygujące, zadziwiające, niestandardowe. Naprawdę, chce się więcej. Trzymam kciuki za kolejny numer i (mimo niedociągnięć) gratuluję obecnego. 









grafika z artykułu "Zdjęcia ostateczne" A. Dymna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz