Zapraszam ponownie na wycieczkę do Krypty, gdzie Tomasz Siwiec zabierze nas w głąb mrożących krew w żyłach historii, z których każda uderza w inna strunę naszych emocji, ukrytych leków i obsesji. Trudno pozostać obojętnym wobec jakiegokolwiek opowiadania w tym magazynie. Kolejna dawka budzących grozę historii nie zawiedzie czytelnika. W części drugiej czeka na nas telewizyjny kryzys i trochę utrapienia z zachciankami Panny Anny. Będziemy musieli zejść do piwnicy, gdzie są szczury oraz odwiedzić opuszczony szpital psychiatryczny. Możliwe też, że dopadnie nas coś na drodze, choć niektórzy twierdzą, że strach ma wielkie oczy.
KRYPTA #1 cz 2
SŁÓW KILKA O
WYNALAZKU MARCOIEGO, Marek Ścieszek [4/6]
Karol,
bohater opowiadania, jest byłym policjantem, który od jakiegoś czasu wszystkie
wieczory spędza w barze „Moe’s”. To
miejsce, gdzie spotykają się przyjaciele, żeby napić się piwa. Przynajmniej
Karol tak to postrzega, jako „towarzyskie
popijanie piwa w przeraźliwej ciszy własnej pamięci”. Podobno każdy ma coś
do ukrycia w labiryntach wspomnień. Karol doskonale o tym wie. Pewnego wieczoru, przy
kolejnym kuflu piwa, przyjaciel wyznaje mu, że w jego mieszkaniu pojawia się
duch, właściwie to mówi do niego prze radio.
Początkowo
w historii czuć wyraźnie nutkę alkoholowego surrealizmu. Wokół
bohatera unosi się aura tajemniczości. Da się wyczuć, że Karol coś ukrywa.
Jakie konsekwencje przynosi bolesna przeszłość? Opowiadanie jest enigmatyczne i
bardzo trudno ocenić postępowanie bohatera. Dobre opowiadanie, nad którym trzeba się trochę zastanowić.
TELE-KRYZ, Norbert
Góra [4/6]
Wyobraźcie sobie dzień, w którym nie ma telewizji.
Blokada tej formy rozrywki pozostawia ludzi samym sobie. Czy bez kolejnego odcinka telenoweli zapanuje chaos?
Muszę jednak przyznać, że literacko, to opowiadanie jest
jednym z lepszych, jakie czytałam w wykonaniu autora. Przyjemnie się
czyta ów senny koszmar. Gdyby nie zakończenie całość byłaby jedynie trywialną metaforą
apokalipsy. Jednak zmiana perspektywy pozwala odpowiedzieć na pytanie autora: „Srebrny ekran w obecnych czasach
promieniował egzystencjalną pustką. Przerażającym bezmózgowiem. Czy tego im tak
bardzo brakowało?”. Jedną pustkę wypełnia się kolejną. Duchowość nie lubi
pustki i łaknie choćby namiastki jej samej. Osamotnienie domaga się obecności. W
końcu sam bohater zasypia przed telewizorem. Bohater powinien sam zadać sobie
pytanie: czym telewizja jest dla niego katalizatorem czy wypełnieniem? Bo czymś jest dla każdego.
UTRAPIENIE, Rafał
Sala [6/6]
Mężczyzna
budzi się w środku nocy. Jego mały synek znów zachowuje się dziwnie. Całymi nocami
skrobie farbę ze ściany. Wstaje żeby go uspokoić i ponownie
położyć do łóżka. Ciężko zapomnieć o tragedii jaka się wydarzyła, ale trzeba żyć
dalej.
„Gdy przez zasunięte zasłony wpada akurat tyle światła, by człowiek mógł dostrzec
jedynie kształty, świat może wydawać się przerażający.” – bohater
faktycznie znajduję się jakby w platońskiej jaskini, gdzie zwodzą go
nierzeczywiste obrazy cieni. Wspomnienia mieszają się z rzeczywistością, czujemy
ból osaczonego problemem mężczyznya. Opowiadanie
okazuje się jednak przerażającą i smutną grą, jaką z nami poprowadził autor,
bowiem niektóre historię mają inną niż jedna perspektywę.
STRACH MA WIELKIE
OCZY, Maciej Kaźmierczak [5/6]
W cieniu latarni stoi mężczyzna. Trzęsie się z
zimna i strachu. Mrok wokół
niego wydaje się gęstnieć. Wie, że musi wejść do wnętrza zatopionego w martwej
ciszy domu. Zbiera w sobie odwagę… Cóż tu
dużo mówić. Opowiadanie jest krótkie i
zabawne :) Prostota historia okraszona dobrym czarnym humorem okazuje się niezawodna.
COŚ NA DRODZE, Łukasz Żmijewski [5/6]
Andy
uwielbia nocne przejażdżki
swoim błękitnym mustangiem. Chłodny powiew wiatru dodaje jego myślom świeżości, a te ostatnio krążą tylko wokół samotności i beznadziejności życia. Nikogo nie dziwi więc, że po butelce Jacka
Danielsa dochodzi do fatalnego wypadku.
"Coś na
drodze" to
opowiadanie w stylu wrong way. Autor
serwuje nam bohatera dość typowego dla horrorów o nastolatkach - romantycznego
chłopaka,
któremu jakaś dziwka ze śliczną pupą złamała serce i dlatego pędzi poprzez mrok w swoim mustangu. Takie
filmy oglądamy w Halloween ze znajomymi przy piwie, to nie jest złe. Tacy bohaterowie zawsze się
sprawdzają w horrorach. Dobrych ludzi
z problemami spotykają złe rzeczy, bardzo Złe rzeczy i to jest dobre.
Andy mimo wszystko jest postacią wiarygodną i dlatego wodzi nas za nos prowadząc gdzieś, gdzie nie dzieje się to, co myśleliśmy, że się wydarzy. Dokładnie.
Opowieść nie
jest tak banalna, jak mogłaby
się wydawać. „Coś na drodze” nazwałabym halloweenowym majstersztykiem.
PANI ANNA I JEJ
PAPUGA, Lady Sadi i Jan Strup [6/6]
Życie na krawędzi dostarcza Annie niezapomnianych wrażeń. Wciąż przekracza ona granice, szuka nowych podniet i
ekstremalnych wrażeń,
ale z czasem dostarczają jej
coraz mniej przyjemności.
Nie potrafi się
pogodzić z
tym, że
rozkosz tak szybko traci na sile.
Mam
wrażenie,
że autorzy znają jakieś miejsca w sieci, w których ja jeszcze nie byłam (podeślijcie linka). Niebanalna
wyobraźnia
duetu autorów naprawdę
kreatywnie wykorzystuje domowe zwierzęta. Opowiadanie czyta się z wielkim wyczekiwaniem i fascynacją. Niby wiemy co się wydarzy,
ale to w tym jest najbardziej podniecające. Szkoda tylko, że opowiadanie stanowi bardzo
mały fragment wydarzeń, jakie
by mnie interesowały. Miałam zdecydowanie
apetyt na więcej.
Czemu nie zobaczymy jak Anna zaprasza niewinną uczennice do siebie na lekcje gry na pianinie?
Zakończenie jest perwersyjnie okrutne. Mówi co moglibyśmy dostać, ale tego nam nie daje…
PROJEKT LEGNICA, Łukasz Henel [3/6]
Nauczyciel historii postanawia opowiedzieć nam o pewnym zdarzeniu,
które miało
miejsce na piątym
rok jego studiów, gdy podróżował autostopem z Zielonej Góry do Krakowa. Pogoda
nie dopisywała,
co przyczyniło się do tego, że dotarcie na miejsce przed
zmierzchem okazało
się niemożliwe.
Postanowił więc
skorzystać z
podwózki do sąsiedniego
miasta. Nie wszystko poszło jednak po jego myśli i ostatecznie czekał go spacer w deszczu, po lesie,
w środku nocy... Nie zdziwiło
mnie więc, że w końcu trafił na opuszczony zakład psychiatryczny.
Henel z „Projektu Legnica”, niczym profesor Atomus, tworzy
wybuchową mieszankę: zaczyna od opowieści grozy, klimatycznej i pogrążonej w deszczu, ale potem
wrzuca bohatera w środek
przerażającego horroru, by na koniec dodać mu odwagi do poczynań w stylu filmów akcji. Trochę tego sporo jak na jedną powieść. Nie wiem czy nie za dużo. Przede wszystkim twórczość Henela uwielbiam za klimat
grozy, subtelność i
delikatny, lecz konkretny element horroru. To, co zawsze mnie urzeka w
powieściach autora to skrupulatne skupienie się na bohaterze. Dlatego w
„Projekcie Legnica” zabolały mnie elementy jakimi bohater próbuje przekonać nas do tego, że postępuje logicznie. Lubię klasyczne, a nie tanie
powieści
grozy. W stosunku do prozy Henela mam wysokie wymagania, bo pisząc "On" pokazał , co potrafi i oczekuje
tego również w jego
opowiadaniach.
PRZEMIANA, Paweł Pietrzak [3/6]
Marek
lubi zajrzeć do kieliszka, a właściwie do kufla. Wieczorami
szlaja się po barach i takich tam. Wie jednak kiedy jest pora wracać do domu.
Tym razem niefortunnie traci równowagę i wpada do rowu. Gdy zaczyna się zbierać
w sobie po upadku orientuje się, że jego noga zakleszczyła się w sidłach.
Opowiadanie
„Przemiana” to historia o tym, że
czasem horror czai się gdzieś blisko nas i całkowity przypadek decyduje, że
akurat my weźmiemy w nim udział. Bardzo długi wstęp do
głównej akcji pobudził we mnie oczekiwanie na wielki finał. Poznałam bohatera i
zaciekawiło mnie co mu się przytrafi. Dwie trzecie historii ma więc charakter
obyczajowy, dopiero samo zakończenie przynosi prawdziwy swojski horror. „Przemiana” podobała mi się, ale nie
zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia.
TAM, GDZIE
MIESZKAJĄ SZCZURY, Piotr Borowiec [5/6]
Żona
głównego bohatera opowiadania odkrywa w piwnicy martwego szczura i rodzi się
problem. Mąż ma jednak taki lekko ironiczny dystans co do tej
sprawy, a to nie wróży dobrze( dla niego). W końcu musi zejść do piwnicy. Jest
jeszcze Alicja, jego sześcioletnia nieustraszona córka, która postanawia tacie
towarzyszyć.
Niedawno
obejrzałam film „Babadook” i podejrzewam,
że właśnie z tego powodu opowiadanie ukłuło mnie szpilką lęku.
Dzieci są straszne, mówią rzeczy, których nie rozumiem, albo wolałabym nie
rozumieć. Opowiadanie ma wyraźnie wyczuwalną grozę, która pogłębia się jeśli
zdamy sobie sprawę, że jedynie z perspektywy dziecka możemy ujrzeć to, co czai
się w mroku. Mrok ma to do siebie, że przeraża swoją niepojmowalnością,
a jednocześnie pociąga możliwościami jakie daje. Doskonałe, otwarte zakończenie.
Kryptę
zamyka wiersz KOCHANY OBIADKU
Karola Mitki. Nie oceniam jadłospisu nikogo, bo Hannibal też tego by nie zrobił.
Przyznam się więc, że ja czasem jak patrzę na swojego partnera też mam ochotę
wgryźć mu się w głowę, tak, zdecydowanie zapach jego głowy pobudza moje kubki
smakowe.
KRYPTA 1.2
Pierwszy
numer magazynu Krypt wyszedł w formacie A5, tym samym będąc poręcznym czytadłem na każdą okoliczność (no i mieści się w torebce). Dla mnie super, bo lubię
ręczne… znaczy podręczne rzeczy. Wiąże się to również z podziałem pisma na dwie
części (można zająć dwie ręce). Zamiast jednaj cegły, są dwie mniejsze
broszurki, a takie wyjście jest o właśnie bardziej poręczne :) Nie znajdziemy w
magazynie grafik, jednak dzięki
temu zabiegowi czytelnik konfrontuje sie z samym tekstem. Cena, nawet z
kosztami przesyłki jest stosunkowo niska. Na okładce widnieje grafika Pana Goryla mająca jednoznaczny
przekaz: true horror nie może iść na
kompromisy - powinien pozostawać wierny swojej estetyce gatunku. Z tym się
zgodzę, częściowo, bo pozostanie wiernym estetyce nie powinno oznaczać
powielania schematów. Moim zdaniem horror w pewnych obszarach cierp na zastój i
dlatego powinien sięgać coraz głębiej w samego siebie. Nie zatrzymywać się na
tafli szkła, by zobaczyć swoje odbicie, ale stać się przezroczystą
intertekstualną woalką, która da czytelnikom pole do popisu ich inteligencji,
wyobraźni i poczuciu estetyki.
Tom
pierwszy Krypty oszołomił mnie różnorodnością
i poziomem opowiadań, a drugi świetnie mu w tym wtórował. Najlepsze
opowiadania numeru to: dramatyczna „Kasia”
Tomasza Siwca, chwytające za serce i żyletki „Drugs love story” Bartosza Wolińskiego, demoniczna „Apatia” Dekstera Cuoco, codzienne „Utrapienie” Rafała Sali oraz niezaspokojona
„Pani Anna i jej papuga” Lady Sadi / Jan Strup. Poza nimi znajdują się jeszcze 4 bardzo dobre opowiadań, spośród
których szczególnie zapadłą mi w pamięć niejednoznaczność „Szmaty” Francisa Violento. Wyróżnienie za najlepsze opowiadanie
halloweenowe należy się ex aequo: „Coś na
drodze” Łukasza Żmijewskiego oraz „Tam,
gdzie mieszkają szczury” Tomasza Borowca. Ogromnie zaskoczyła mnie również
Paulina Król z opowiadaniem „Histeria”,
biorąc klasyczny schemat potrafiła poprowadzić go tak, że nie wyszło banalnie.
Z ogromnym wyczuciem smaku doprawiła historię seksem, przemocą i strachem. Lubię to! Krypta składa się z mieszaniny
ciekawych opowiadań idących w bardzo różne strony poczucia grozy, penetrujących
nasze lęki i obawy nie zapominając, że na końcu musi polać się krew. Do Krypty
warto więc zajrzeć nie tylko na Święto Zmarłych.
Siwiec
pokazał, że jest wykwalifikowanym opiekunem Krypty, który potrafi zebrać razem doskonałe historie. Oczywiście
jednym się spodobają, innym nie, ale każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Jest
horror tylko i wyłącznie nastawiony na estetykę gatunku, na klasykę motywów
oraz jest taki, pretendujący do stawiana pytań, budzenia niepokoju i pozostawiania
czytelnika z echem upiornego pytania.
Ja czekam
już na kolejny numer. I nie zapomnijcie, chłopcy i dziewczynki, że Krypta jest zinem, a więc jej dystrybucja
odbywa się na zasadach przedsprzedaży. Dlatego jeśli pojawi się
możliwość zamawiania, nie zapomnijcie zapisać się na listę chętnych.
SPOWIEDŹ
SPOWIEDŹ
Krypta spełniła moje oczekiwania, przede wszystkim ze
względu na ogólny poziom opowiadań. Znalazłam też swoje historię, nawet nie
jedną, o których długo nie zapomnę. Jestem uzależniona od horrorów, tych krwawych pocałunków pełnych niezaspokojenia. Nie
odmawiam więc zaproszeń na imprezy w Krypcie. To, czego oczekuje od tekstu to
ekscytacja, adrenalina, nawet strach (jeśli ktoś potrafi). Magazyn ma możliwość publikować teksty,
które dotąd nie ujrzały światła dziennego. Jedyne czego oczekiwałabym po
kolejnym numerze, to klimatów bardziej ekstremalnych. „Inhaler” przypomniał mi, jak świetnie bawiłam się czytając „Gorefikacje II”. W Krypcie zabrakło mi ekstremalnego
oblicza i to wielka szkoda. Czekam na nie w kolejnym numerze. Right here!
Right now! Adrenalize me!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz