Pogoda za oknem nie zachęca do biegania. Choć Alicya Oss powiedziałaby zapewne, że biega się mimo wszystko. Ja dziś wolę poczytać. Powieści grozy lubią bowiem szare, deszczowe dnia. Jestem właśnie w połowie książki "Oni" O. Haber. I żeby nie było, bohaterka dba o formę, więc to tak jakbym ja też biegała :D
"Wysoka
trawa pieściła moje odsłonięte łydki; rozgrzane powietrze przyjemnie pachniało
latem. Musiało być kilka minut po dziewiątej, może odrobinę później.
Przyśpieszyłam, wbiegając na wąską, ubitą ścieżkę pomiędzy drzewami. Teren
opadał w dół, daleko, pomiędzy chaszczami migotały odległe dachy położonego w
dolinie miasteczka. Biegłam, starając się nie szarżować – parę tygodni
wcześniej nadwyrężyłam sobie zwichniętą wcześniej kilkukrotnie kostkę. W
miejscu, w którym skarpa dość gwałtownie opadała, zatrzymałam się, żeby złapać
oddech, i ciaśniej spięłam gumką wysypujące się z kucyka ciemne włosy. Nad moją
głową radośnie śpiewały ptaki, a miejscami prześwitujące przez rozłożyste
korony drzew słońce jasnymi plamami dawało znać o swoim istnieniu. Na „Polanę
pod Świerkami” – jak nazywaliśmy ją z Emilem – dotarłam kilka minut później.
Zgrzana, dziwnie zmęczona, całkowicie wyssana z formy." /fragment książki "Oni" Olga Haber, Videograf 2014, s 17-18/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz