środa, 5 marca 2014

[R] Wspomnienia na skraju świadomości


Zawrócić i pozostawić przeszłość w spokoju. Gdyby to było takie proste. Na końcu drogi zawsze czeka nas powrót do początku. Łatwo jest iść do przodu, gdy nie spogląda się za siebie, bo tam kryją się właśnie wspomnienia „przysłonięte tym, co nastąpiło później, niczym zabawki dziecięce, zapomniane na dnie wypchanej szafy dorosłego, ale nigdy nie giną bez śladu” /s 12/. Nasz bohater jest już dorosły, nie narzeka na swoje życie, jednak w jego pamięci kryje się coś, do czego musi wrócić. Wszystkie drogi zaczynają prowadzić jego myśli ku niewielkiemu stawowi na końcu drogi.

Czas w powieści jest płynny, leniwy. Nie do końca dostrzegamy jego upływ. Zdajemy sobie sprawę, że jest jakieś przed i jakieś po, ale wszystko wydaje się mieszać. Wspomnienia stają się teraźniejszymi wydarzeniami. Wszystko zaczyna się powtarzać, bo „wystarczy pożyć dość długo, by ujrzeć twarze powtarzające się w czasie” /s 13/. Wkraczamy więc do krainy wewnątrz drugiego człowieka, do jego wspomnień, które tlą się na skraju świadomości i znów chcą być przeżyte. Fabuła zyskuje wewnętrzny charakter intymnego zaproszenia w głąb.


Po co wracamy do wspomnień tak głęboko ukrytych? Czy ich ponowne przeżycie coś nam daje, uwalnia, a może dodatkowo obciąża? Wspominanie jest niebezpieczne, bo zaczyna się od najmilszych obrazów, a im dalej brniemy, tym bardziej oddalamy się od słonecznych wspomnień o urodzinach i zapachu pieczonego ciasta. Muszę się zgodzić z Gaimanem, że to właśnie smaki i zapachy jedzenia, w moich wspomnieniach z dzieciństwa, są najsilniejsze. Ciepło ogniska, smak naleśników, mleka od krowy  czy owsianki z miodem: „U smażyła nam naleśniki na wielkiej metalowej blasze na kuchence. Były cienkie jak papier, a po skończeniu każdego Lettie wyciskała na niego cytrynę, na środek kładła łyżkę powideł śliwkowych i zawijała cienko jak cygaro. Gdy nasmażyła ich dosyć, usiedliśmy przy kuchennym stole i pochłonęliśmy wszystkie.” / s 42/. Świat smaków naszego narratora oddaje proste szczęście jakie można czuć tylko będąc dzieckiem, ciesząc się spokojem, pewnością i ciepłem.

Bohatera powieści poznajemy gdy jest już dorosłym człowiekiem, który podjął decyzję o powrocie w miejsce, które tak naprawdę zawsze go przyciągało. Rozpoczyna się podróż do wspomnień z dzieciństwa – czasu nieszczęśliwego, a zarazem pełnego magii oraz ulotnych chwil piękna i przyjaźni. Trauma chłopca ukazuje nam się jako baśniowa przygoda, po której nie zostało już wiele śladów w rzeczywistości, wszystko co ma to wspomnienia: „Chcę pamiętać – odparłem – Bo to mnie spotkało. A nadal jestem sobą” /s 123/ Dorosły mężczyzna podejmuje więc próbę odzyskania przeszłości pełnej zdrady, straty i czasu.

ZIELONY KRĄG WRÓŻEK

Dzieciństwo jest zbiorem wspomnień o miejscach, które tylko dla nas były dostępne, bo tylko my dostrzegaliśmy w nich magię: „na końcu ogrodu obok zielonego trawiastego kręgu wróżek, w norze wśród krzaków rododendronów za stertą siana, gdzie nikt prócz mnie nie chodził” /s 19/. Istnieją drogi, których nie widać, a które prowadzą w niezwykłe miejsca: „Dorośli wędrują ścieżkami. Dzieci badają." /s 71/. Powieść Gaimana odsłania przed nami taki mały świat, na pierwszy rzut oka zwyczajny, ale tak naprawdę wystarczy zmienić perspektywę, aby dostrzec niezwykłość rzeczywistości, która kryje swoje najciekawsze miejsca niczym smakowite kąski. „Ocean na końcu drogi” jest właśnie takim miejscem.

TORT Z KSIĄŻKĄ

Czy jest coś bardziej smutnego, niż brak przyjaciół na przyjęciu urodzinowym? Tak, brak w ogóle kogokolwiek, choćby dzieciaków z klasy: „W końcu nie były moimi przyjaciółmi, tylko ludźmi, z którymi chodziłem do szkoły” /s 17/. Nikt więc nie zobaczył wspaniałego tortu urodzinowego z książką i zapakowanej w gazetę plastikowej figurki Batmana. No i był też najważniejszy prezent – ozdobna edycja całej Narnii. Trochę smutne, dlatego po zjedzeniu tortu chłopiec położył się do łóżka i oddał lekturze: „Książki były znacznie bezpieczniejszym towarzystwem od ludzi” /s 17/. Można z nimi dzielić każdą chwilę. Szczególnie piękne są wakacje, słońce i czas wolny, który możemy zapełnić jak tylko chcemy, a my wybieramy właśnie lekturę. U chłopca czytanie książek wiąże się z pragnieniem samotności i przygody, chęcią odkrywania świata i zmierzenia się z nim: „Dorastając, czerpałem mnóstwo informacji z książek. Nauczyły mnie większości tego, co wiedziałem o ludziach, o tym, jak się zachować. Były moimi nauczycielami i doradcami”  /s 96/.  Czytanie to proces, który pozwala oderwać się od rzeczywistości, a jednocześnie w niej przebywając. Jest jak dryfowanie po oceanie w malutkiej łódeczce, która kołysze się niesiona falami wyobraźni. „Kiedy czytałem, nie bałem się niczego”. To literatura kształtowała chłopca, dzięki niej zyskał najcenniejszy dar – wyobraźnię i wiedzę potrzebną do jej aktywacji. Dzięki temu miał swój ocean na końcu drogi. Nie mogę być jednak zazdrosna. Do dziś pamiętam swoją pierwszą książkę, którą wybrałam samodzielnie. Od tamtej pory książki towarzyszą mi w każdej wolnej chwili. Mimo iż z czasem, tych chwil na samotność i oderwanie od rzeczywistości, jest coraz mniej, to nadal mam swój dom bambusowych liści, a tego żaden czas mi nie odbierze.

ŚWIAT NA NASZĄ MIARĘ

Nie tylko książka potrafi być najlepszym towarzyszem w samotności. Nasz siedmioletni bohater na urodziny otrzymał również puszystego kotka, którego nazwał Puszek. Od tego czasu był jak Dick Whittington i jego kot J Wierny przyjaciel, który czeka zawsze na progu, śpi w nogach łóżka gdy czyta się książkę, albo radośnie pomrukuje na kolach. Czas dzieciństwa nie jest jednak tylko czasem zabaw, ale i czasem utraty. W świecie dorosłych zastępuje się jedną rzecz czymś innym i straty są wyrównane. Dla dzieci wszystko jest unikalne i utrata czegokolwiek stanowi tragedię, są rzeczy, których nie da się zastąpić – żywej istoty.  Albo własnego pokoju. W końcu to miejsce, które jest na wskroś nasze, jakby uszyte na miarę. Gdy ktoś wchodzi w naszą przestrzeń, zmienia ją, to tak jakby rozdzierał serce kawałek po kawałku. Świat dziecka jest poczuciem ciągłości, stabilności i własności. Z kolei dorosłość to nieustanne przemijanie, zmiany i utraty. Wyrzeczenia są dla dorosłych oczywistością, dla dzieci pozostają niezrozumiałe. Strasznym uczuciem musi być pamiętać jak ktoś rozdziera nasz uszyty na miarę świat, a jego strzępy porywa zimny wiatr niosący zapowiedź nadchodzącej burzy.

MOJA NIANIA JEST WAMPIREM

Relacja chłopca z rodzicami z początku wydaje się normalna, z czasem widać jednak ogromne braki miedzy nimi. Siostra nie przepada za bratem i nie spędzają razem czasu. Chłopiec zachowuje się bardziej jakby był jedynakiem. Matka opiekuje się nimi, ale dużo przebywa poza domem. Ojciec wydaje się bliski synowi, ale perspektywa czasu pokazuje, że mity dzieciństwa łatwo zburzyć. Samo małżeństwo nie jest również idealne, wkradają się w nie problemy, których chłopiec nie dostrzega, a nawet jeśli, to najzwyczajniej nie rozumie. Dom wypełniony jest ludźmi, ale mamy wrażenie pustki i ogromnej przestrzeni, która ich dzieli. W końcu pojawia się nowa niania. Dla chłopca jest niepotrzebnym i zagrażającym jego wolności elementem. Buntuje się przeciwko niej, nie akceptując zakazów i podejrzewa, że ma ona podstępne plany. Niania dla chłopca jest elementem dystopicznym, który powoduje rozpad czegoś, co on postrzegał jako nierozerwalną całość – rodziny: „Nagle przyszłość stała się czymś nieznanym: mogło się wydarzyć wszystko, pociąg mojego życia wykoleił się i pędził przez pola wraz ze mną, byle dalej drogą” /s 99/. Coś, co kiedyś było całością rozpada się i mimo, iż stare kawałki można ze sobą zszyć, nie stworzą już takiej samej całości.

KRAINA POMARAŃCZOWEGO NIEBA

Prawdziwa przyjaźń nawiązuje się naturalnie, niemal niezauważalnie staje się oczywistością. Raz stworzona w ten sposób więź, nigdy nie znika. W pewnym momencie życia chłopca, w dość dziwnych okolicznościach, pojawia się dziewczynka z sąsiedztwa – Lettie Hempstock. Mieszka ona na farmie wraz z matką i babcią. Kobiety same wszystkim zarządzają, bo ich mężczyźni odeszli tak dawno, że jedynie zdjęcia przypominają o tym, że w ogóle kiedyś byli. Dom Hampstocków jest miejscem przytulnym, ciepłym i pełnym przepysznych posiłków, tak prostych jak owsianka z plastrem miodu. Dom stanowi przeciwieństwo zimnego dworu, zewnętrznego świata, który jest mokry i pusty. Również rodzina Lettie jest lustrzanym odbiciem jego własnej. Babcia Lettie twierdzi, że pamięta jak stworzono księżyc, a mama zna różne sposoby na zszycie ze sobą czasu i pamięci. Chłopiec nie postrzega ich jak czarownice, ale raczej jak coś normalnego, normalniejszego, niż jego rodzina. Tu, na farmie spędza najlepsze chwile. To dom pełen wspólnoty, gdzie każdy jest tak samo ważny. Cudowna magia ma jednak swoją mroczną stronę. Lettie zabiera chłopca na wyprawę w głąb lasu, do krainy pomarańczowego nieba. Trzymając ją za rękę wierzył, że wszystko będzie dobrze. Niestety chłopiec puszcza rękę przyjaciółki, na ułamek sekundy, który tak wiele zmienił. Zło zakrada się do naszego serca cichutko, małym ukłuciem, które czuć gdzieś głęboko.

Przyjaźń między Lettie i chłopcem rodzi się powoli, ale staje się takim uczuciem, które połączy ich na zawsze. Lettie jest mądrą dziewczynką, skrywa jednak jakaś tajemnicę i smutek. Dlatego doskonale rozumie chłopca, jego potrzeby i stara się wypełnić pustkę, która w nim jest. Ocean na końcu drogi, będący małym jeziorkiem, jest odzwierciedleniem ich smutku. W ich mniemaniu nie ma dna, a jego prawdziwe rozmiary przerażają. Kto mógłby przypuszczać, że dziecko może tak głęboko cierpieć? Przyjaźń wnosi w ich życie cel. Wydaje się, że łączące ich uczucie będzie w stanie pokonać przeciwności.




NAWET ENTROPIA PODLEGA ZASADOM

Życie mieszkańców zakłócają dziwne wydarzenia związane z samobójstwem górnika opali (tego, który przyczynił się do śmierci Puszka). Zaczynają się dziać nie dające się wyjaśnić sytuacje. Chłopiec budzi się w środku nocy i dławi się nie mogąc nabrać oddechu, w gardle utkwiła mu moneta. To ona staje się mostem łączącym sen i świat jawy. To co jednak przyszło wraz  z monetą, nie okazało się magicznie piękne, raczej podstępne i złe: "Może powinna wywrócić cię na nitce, odsłaniając twoje serce, mózg i ciało, gołe, nagie, i ukrywające skórę w środku. Wówczas zachowam cię, zapakowaną, w moim pokoju, a twoje oczy będą przez wieczność spoglądały w mrok wewnątrz siebie. Mogę to zrobić" /s 145/

Groza w baśni jest nieodłącznym elementem. Gaiman tworzy potwory, których baliśmy się w dzieciństwie: szmaty, włochate przedmioty, dziwne dźwięki. To one, spowite ciemnością ożywają niczym potwory z odległych krain. A może nie tak odległych jak nam się wydaje… Jeśli zbyt głęboko zapuścimy się w las możemy spotkać stworzenia, których widok rani oczy. 

Świat naszego bohatera jest nieustannie pogrążony w półmroku, barwy rozmazują się i ujednolicają. Tylko czasem pojawiają się jakieś wyraźne przebłyski żonkili w wazonie. Coś wydaje się wysysać ciepło z tego świata, pogrążać go w wilgoci i chłodzie, to znów wystawiać na szarpiący wiatr. To właśnie ból, lęk i przerażenie przejawiają się w miękkość świata, jego pastelowym rozmyciu, chwilowych burzach. Wszechobecne jest również napięcie, oczekiwanie oraz niepokojące uczucie rozpadu. Groza potęgowana jest pojawieniem się potworów, które jakby nie są prawdziwe, a jednak czynią rzeczy tak bardzo realnie złe. Zakłada maski, by się ukryć i straszy nas byśmy stali się słabsi. Chłopiec wyczuwa zło bardziej podświadomie, gdyż właściwie dużo rzeczy tak do końca rozumie. My jednak jako czytelny doskonale wiemy, co jest czym i do czego prowadzą pewne znajomości.

Jak pozbyć się potwora, którego istnienia nie możemy dowieść? Lettie zapewnia chłopca, że zna pradawny język tworzenia i dlatego zwyciężą. Odpowiedź jest jednak prostsza. Zło jest zachłanne jak „dziecko napychające swoją gębę jagodami z krzaka” /s 108/ i to stanowi jego zgubę. Oczywistością jest również, że prawdziwego potwora może pokonać jedynie inny potwór lub coś na tym samym poziomie. W najgorszym razie, to my musimy się zamienić w potwory, w nieco lepszej wersji, pomoc przybywa z nieba: „Miały skrzydła, ale nie były ptakami, lecz czymś starszym od ptaków i latały w kółko, krążąc, wirując, dziesiątki, może setki" /s 153/. Jednak czy można bezkarnie wezwać drapieżców z poza zrozumiałego świata?

OCEAN NA KOŃCU DROGI

Wiedza nie ma wiele do powiedzenia w świecie wyobraźni. Tu nie działa nawet logika, a magia jest prawem, oczywistym i powszechnym. Czy ocean może być małym jeziorem? To chyba pytanie retoryczne. Gaiman przygotował dla nas baśń, bo tak naprawdę wielu dorosłych zapomina, że też powinni nadal je czytać. Dzieciństwo sprawia, że dostrzegamy małe rzeczy, magię w nich i dlatego nabierają one tak wielkiego znaczenia. Stara moneta, komiks, wstążka albo kostka do gry, wszystko to wielkie skarby. Również wydarzenia mogą nabierać magicznych znaczeń: wygranie trzynastu funtów i jedenastu szylingów u dorosłego wywoła uśmiech, a dziecko poczuje się najbogatszym człowiekiem na świecie. Dorośli z czasem zapominają, przestają wierzyć i dostrzegać magię, zarówna tą w świecie, jak i tą ukrytą w wyobraźni. O ile dzieci potrafią zastanawiać się na tym, czy jezioro może być oceanem, to dorośli w ogóle takiego pytania sobie nie zadają. A to przecież niezwykle ważne pytanie: czy jesteśmy w stanie to dostrzec?

Świat chłopca postrzegany jest przez pryzmat magii wyobraźni. Ciężko nam odróżnić, co jest faktycznym wydarzeniem, a co imaginacją. Wspomnienia z czasem łącza się, zlewają, pojawiają się znaczące luki. Pod koniec powieści można odnieść wrażenie, że tak naprawdę „potwory” są metaforyczne, uosabiają ludzi i zdarzenia, które odbiły się na psychice w traumatyczny sposób.

Ostatecznie chłopiec zostaje poddany próbie, podczas której strach walczy z wiarą i to właśnie ta wiara, w ocean na końcu drogi, jest jego wybawieniem.

Smutek potrafi być głęboki jak ocean. Dla jednych zanurzenie się w nim będzie wybawieniem, dla innych śmiercią.

NIESKOŃCZONE LUSTRA

Ocean ma taflę wody, która jest niebieska niczym oczy dziewczynki, w które mały chłopiec patrzy i widzi otchłań nieskończonych luster. Tam odbija się on, wpatrzony w swoje odbicie, które powiela się w nieskończoność. „Ocean an końcu drogi” jest nieśmiałą, ale niezwykle głęboką próbą zastanowienia się nad naszą tożsamością, nad tym kim jesteśmy i co nas tworzy: "Zastanawiałem się, jak często w tym wieku, kim właściwie jestem i co dokładnie patrzy na moją twarz w lustrze. Jeśli ta twarz to nie ja, a wiedziałem, że mną nie jest, bo wciąż byłem sobą niezależnie od twarzy, to czym dokładnie jestem? I co na mnie patrzy?" / s 66/. 

Czy patrząc w lustro widzimy własne odbicie czy może samotny ogrom oceanu i ciemności?




[wydanie]

Wydawnictwo MAG postanowiło opublikować książkę w twardej oprawie – wyszło więc pięknie kolekcjonersko. Czcionka jest duża dlatego czyta się szybko i bez zmęczenia. Problem pojawia się na gruncie korekty tekstu oraz jakości druku. Pięć razy (tyle akurat rzuciło mi się w oczy) w tekście pojawia się podwójna spacja. Dodatkowo, w niektórych słowach, druk liter jest zatarty. Ale może mam taki pechowy egzemplarz :/ Za to projekt samej okładki jest FABOLOUS ^^  Pastelowy obraz przedstawia Lettie stojącą nad stawem.  Wszystko utrzymane w czerni, szarości i błękicie. Okładka mówi nam, że na pewno wiele razy nasz stan emocjonalny będzie bliski uczuciom zatrwożenia, grozy i smutku.

NA KOŃCU DROGI

Czy „Ocean na końcu drogi” jest powieścią dla wielbicieli mocnych horrorowych wrażeń. Zdecydowanie, choć nie do końca od strony ekstremum. Przemoc ma wiele obliczy, nie zawsze musi być oczywista, nachalna, czy wręcz wybebeszająca. Tu wszystko jest ulotne, więc tym bardziej pojawiająca się tu przemoc i śmierć są szokujące. Jak w tym akwarelowym świecie subtelności, mogą dziać się takie rzeczy.  Ludzi niszczą ich własne pragnienia, stają w gardle i dławią się chcąc je zachłannie połknąć. Próbując uszczęśliwiać innych, ranimy ich bardziej dogłębnie niż nam się wydaje, często tego nie zauważając. To, czego doświadczymy w dzieciństwie, co nas dotknie czy wystraszy, na zawsze pozostanie głęboko w nas. Potwory są tu metaforyczne, choć chłopiec postrzega je realnie. Tak naprawdę nigdy nie będziemy wiedzieć jaka jest natura zła. A jednak wciąż szukamy odpowiedzi, bo potwory kuszą, ale nie mogą dać nam nic czego pragniemy, bowiem one są pustką, niedostatkiem, ciemnością i lepiej pozostawić je w spokoju. Czasem jeden krok za daleko spowoduje, że zamiast odnaleźć odpowiedź, spadniemy w otchłań ciemności. Ale przecież ciemność jest naturalna, a potwory w naszym postrzeganiu stanowią zjawiska nadnaturalne, kojarzą się ze zniszczeniem i śmiercią. Nie dostrzegamy tego, że nawet one podlegają pewnym prawom, znając je możemy powstrzymać entropię. Nie możemy nienawidzić ich za to co robią, bo postępują zgodnie ze swoją naturą. Tak jak my, potwory pojawiają się i znikają. Historia chłopca jest próbą pogodzenia się z przemijaniem nie tylko w formie śmierci, ale zmiany czy rozpadu. Pewnych rzeczy nie da się zatrzymać, świadomość ta budzi lęk, ale lęk ten jest nieodłączną częścią egzystencji. Groza ma wiele obliczy, ta baśniowa może nam wiele o nas powiedzieć, warto więc czasem sięgnąć do historii mniej krwawej, ale z równie przerażająco egzystencjalnymi potworami.

Powiem banalnie: „Ocean na końcu drogi” jest książką o wielu rzeczach. Myślę, że nie wystarczy jej raz przeczytać, bo wciąż kryją się w tekście jakieś zakamarki, których jeszcze nie odkryliśmy, a które pobudzą nasze wspomnienia. Czy odczytamy powieść jak dorosły czy bliższa będzie nam perspektywa dziecka? Gaiman przemyca w powieści bardzo banalne przemyślenia, ale obleczenie ich w baśniową formę sprawia, że patrzymy na nie z trochę innej strony, jakby przypominając sobie rzeczy, które tak naprawdę zawsze pamiętaliśmy.

„Łatwiej, gdy ma się coś konkretnego i widocznego, czego można się bać, a nie coś, co mogłoby być wszystkim.” /s 168/

długich dni i zaczytanych nocy

Alicya Rivard








4 komentarze:

  1. lubię czytać Twoje posty ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog, masz dar do pisania!
    Dodaję Cię do obserwowanych i zapraszam na mój nowy blog:
    http://kamilczytaksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za komplement :) Chętnie poczytam twoje recenzje.

    OdpowiedzUsuń