Najprzyjemniejszy
moment w odpaczkowaniu, to moment zaskoczenia. Wydawnictwo Gmork publikując „Wszystkie białe damy” Piotra Borowca pokazało, że można tworzyć piękne, dopracowane
okładki, zachęcające, składające czytelnikowi obietnicę, która potem realizowana jest przez treść książki. Po rozfoliowaniu "Pokłosia" nie mogłam przestać się wpatrywać w szczegóły okładki. Kolorystyka jest wyrazista i hipnotyzująca: głęboka czerwień tytułu oraz unosząca się w tle turkusowa mgła. Darek Kocurek, autor okładki, jako symbol antologii wybrał jednego z bohaterów opowiadania stworzonego przez Juliusza Wojciechowicza. W końcu Stephena Kinga ma swoją Christine, tak "Pokłosie" musi mieć swojego Świniaka. Taki zabieg pokazuje, że autorzy postanowili najwyraźniej poeksperymentować z motywami najbardziej kojarzonymi ze Stephenem Kingiem. Odwracając książkę również się nie zawiodłam, bo i z tyłu zadbano o szczegóły. Nad trzema długimi blurbami (Stefana Dardy, Łukasza Malinowskiego, Krzysztofa Maciejewskiego) dominuje mroczny potwór czający się w miejskich kanałach. Okładka jest więc palce lizać. Grubość książki też robi wrażenie, choć tym razem nie zawiera ona ilustracji, tak jak antologia "Wszystkie białe damy", ale za to jest siedem opowiadań na ponad trzystu pięćdziesięciu stronach. Wprawiło to moje serce w przyjemną euforię - jest co konkretnie poczytać. Nie zwlekam więc i biorę się za lekturę.
"Ogromny i czarny jak smoła, na solidnej, wygiętej w łuk ramie i wielkich jak młyńskie kołach, stał oparty o drżącego z emocji Lucka i obserwował chłopców martwymi ślepiami podwójnych reflektorów. Solidne, skórzane siodło dumnie opierało się na spiralach grubych na palec sprężyn, szeroki bagażnik aż prosił się o dodatkowego pasażera. Pod rozłożystym jak konar drzewa widelcem wisiała, nieco skośnie, pozbawiona dwóch mocujących nitów, żółto-czerwona tabliczka: Schwinn Auto Cycle." /s 125, e-book/
"Ogromny i czarny jak smoła, na solidnej, wygiętej w łuk ramie i wielkich jak młyńskie kołach, stał oparty o drżącego z emocji Lucka i obserwował chłopców martwymi ślepiami podwójnych reflektorów. Solidne, skórzane siodło dumnie opierało się na spiralach grubych na palec sprężyn, szeroki bagażnik aż prosił się o dodatkowego pasażera. Pod rozłożystym jak konar drzewa widelcem wisiała, nieco skośnie, pozbawiona dwóch mocujących nitów, żółto-czerwona tabliczka: Schwinn Auto Cycle." /s 125, e-book/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz