czwartek, 20 sierpnia 2015

[R] Czy jesteś w stanie zapomnieć o bliskich? - "Wayward Pines. Szum"


Otwarte 2012
Ethan Burke budzi się z okropną migreną. Nie obudził się jednak w łóżku ze szklanką wody na stoliku nocnym, ale w środku lasu, konkretniej niedaleko miasteczka Wayward Pines w stanie Idaho. Nie ma przy sobie portfela, kluczyków, ani żadnych rzeczy osobistych, a na jego koszuli znajduje się krew. Czy to jego? Wydaje mu się, że mógł ulec jakiemuś wypadkowi lub ktoś go napadł. Nie to jest jednak problemem: Ethan nic nie pamięta. W takiej sytuacji, jedyne co może sensownego zrobić, to udać się po pomoc do pobliskiego miasteczka. I powiedzcie jak tu nie zakochać się od pierwszego wejrzenia w takim bohaterze. Przystojny, tajemniczy i w potrzebie, jak ciastko na wyciągnięcie ręki. Owszem jest w dość niekomfortowej sytuacji, ale miłość nie wybiera. Po pierwszych stronach książki wiedziałam, że mnie i Ethana połączy płomienny romans, ale taki na jedną, może dwie noce czytania. Cóż, lubię facetów w typie nieprzewidywalny twardziel, który nie da sobie wmówić, że jest inaczej, niż on uważa, że jest.


PEWNA WERSJA PLATONA
 
Nie wątpię w to, że każdy, choć raz w życiu przeczytał książkę, której akcja toczyła się w małym miasteczku. Jest w nich coś magicznego, co oczarowuje każdego. Ja kocham małe miasteczka, bo tam wszystko jest możliwe i wszystko ma sens. Wayward Pines to właśnie taka mała mieścina, gdzie przystając na chwilę można poczuć jak w powietrzu unosi się zapach sosnowej żywicy, a na gałęziach drzew słychać świergoczące ptaki. Wieczorami dochodzi do tego ciche skwierczenie ognia i zapach smakołyków z grilla. Wtedy też widać jak niebo ciemnieje, a na otaczających miasteczko górach, kładzie się różowopomarańczowa poświata. Ludzie gromadzą się w przytulnych domach i spędzają czas z najbliższymi. Platon byłby dumny. Jednak Platon nie tylko pisał o idealnym państwie, ale również o pewnej jaskini. Wszędzie tam, gdzie tłoczą się ludzie, jest również mrok. Doskonałość to pierwsza warstwa, pod która unosi się gęsta smoła kłamstwa. Witajcie w Wayward Pines, where paradise is hell.

PIEKŁO, GDZIE WSZYSTKO JEST PIĘKNE

Agenci Bil Evans i Kate Hewson znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Na ich poszukiwanie wyrusza Ethan Burke wraz z partnerem. Trop doprowadza ich do Wayward Pines. Po drodze mają jednak wypadek, w skutek którego Ethan budzi się w lesie, a następnie szuka pomocy w miasteczku. Tam trafia pod opiekę służby zdrowia i pewnej niepokojąco demonicznej pielęgniarki. Szybko zaczyna rozumieć, że tutaj nie chcą mu pomóc, chcą aby zapomniał.

Ethan przez całą historię stanowi zagadkę. . Nie raz siedziałam z otwartą buzią i czytałam co się dalej wydarzy. Crouch nie żałował dla tej powieści suspensu, dlatego każda postać odgrywa w tej historii swoją rolę. Odkrywanie tajemnic miasteczka oraz jego mieszkańców, to niesamowicie emocjonującą przygoda. Nigdy do końca nie byłam pewna, co się wydarzy, na co zdecyduje się bohater, jak daleko jest w stanie się posunąć. Autor zadbał, aby Ethan był doskonale przygotowany na wyzwania, jakie go czekały. Jego umiejętności, sprawność fizyczną, wyczulony instynkt, szybkość reagowania nie były przesadne, co często się zdarza u heroicznych bohaterów. Wielokilometrowa ucieczka, jaką musiał podjąć, ukazała jego motywację oraz umiejętność podejmowania ryzyka. Nie bez powodu został wybrany. W tomie pierwszym Ethan odsłania również swoją przeszłość, w której popełnił wiele błędów. Trafia do idealnego miasteczka i może źle na to wszystko patrzy, może to nie przekleństwo, a szansa na nowe życie? 

Akcja powieści skupia się głównie na postaci Ethana. Jest bardzo wyrazisty, przeżywa wiele emocji oraz wątpliwości. Prowadzi śledztwo jak rasowy detektyw, walczy do końca, choć nie zawsze wygrywa, wierzy w swoje wspomnienia, nawet wtedy, gdy inni poddają je w wątpliwość. Mieszkańcy stanowią integralną część układanki, stąd wiele bardzo różnych wątków, które małymi kroczkami prowadzą bohatera do podjęcia bardzo ważnej decyzji: po której stronie stanąć. W historii jest mnóstwo intrygujących postaci. Na szczególną uwagę zasługuje cały wątek małżeński, czyli burzliwe i namiętne losy Ethana oraz ....... Ta linia jest perfekcyjnie poprowadzona aż do samego finału. Byłoby grzechem nie wspomnieć również o siostrze Pam, której wprowadza nutkę psychopatycznej atmosfery. Nad wszystkim góruje jednak najistotniejsza postać, człowiek, który uznaje się za Boga - dawce życia i sprawcę śmierci. Czy Bóg zawsze jest dobry dla swoich podopiecznych?

ŚWIĘTOŚĆ TAJEMNICY

Mieszkańcy Wayward Pines czują się jak w Matrixie: sterowani i ubezwłasnowolnieni, tęsknią za bliskimi. Trudno jest im wypierać wspomnienia o dawnym życiu, ale strach bywa silniejszy. Miasteczko otoczone murem jest jak raj będący więzieniem. Ocena sytuacji zależy jednak od punktu widzenia. Od samego początku zastanawiałam się dlaczego mieszkańcy tak bardzo chcą odkryć prawdę? Czy luksus, stabilizacja i zamożność to nie jest to, do czego wszyscy dążymy, dlaczego więc gdy ktoś nam je daje doszukujemy się drugiego dna, zamiast cieszyć się spokojem? Owszem cena za to jest wyznaczona wysoka, ale każde dobro ma swoją cenę. Bohaterowie przeżywają wiele rozterek, bo decyzje jakie podejmują oscylują wokół fundamentalnych dla ludzkości pytań filozoficznych. Współcześnie, idee wolności i indywidualności są wyraźnie pierwszoplanowe, jednak nie zawsze tak było i nie zawsze tak musi być. Jakie są granice naszej wolności? Czy jest coś, co warto dla wolności poświęcić? Tutaj należałoby zwrócić uwagę na hierarchię potrzeb Maslowa. Czy na pewno jest tak, że zawsze, gdy nie zostaną zaspokojone niższe potrzeby, nie realizuje się wyższych? Jeśli uwzględnić ową wolności, indywidualność oraz czynnik irracjonalny w decyzjach jakie podejmujemy, odpowiedź jest negatywną. Czy to jednak nie oznacza, że człowiek jest w stanie się unicestwić dla idei? Autor ustami Pilchera wypowiada wiele ciekawych spraw do przemyślenia. Muszę się przyznać, że popieram teoretyczne pobudki, jakimi się kierował Pilcher: aby ocalić ludzkość trzeba ją zniewolić. Wolność w rękach ludzi niemal zawsze jest autodestrukcyjna. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że to nie chodzi o konflikt idei z rzeczywistością, a o to czy człowiek ma prawo sprzeciwiać się naturze. Pilcher słusznie stwierdza, że ludzkość jest pyszna twierdząc, że może  zniszczyć planetę na której żyje. Ona była przed nim i będzie po nim, choć może nieco inna. Jakim prawem twierdzimy, że właśnie teraz jesteśmy w najlepszym ewolucyjnym momencie swojego gatunku, a każda następna modyfikacja będzie odchodzić od tego? "Natura nie postrzega tych spraw przez pryzmat dobra i zła. Nagradza skuteczność." /s 310/. Jak to bywa z naukowcami, Pilcher chciał dobrze, ale niestety popełnił błąd. Na początku zakładał, że postępowanie człowieka zależy od jego wiedzy na temat dobra i zła. Jeśli wiemy czym jest dobro, nie będziemy postępować źle. Postępujemy źle tylko wtedy, gdy brakuje nam wiedzy. Jednak taka postawa dostępna jest jedynie nielicznym, jeśli w ogóle. Intelektualizm etyczny okazał się zgubą. Jednak, gdy wyeliminował swój błąd, nadal nie przynosiło to oczekiwanego skutku. Cóż, ludzkim działaniem rządzi wiele  czynników irracjonalnych (nieobecnych u zwierząt kierujących się instynktem) wpływających na nasze decyzje. Co z tego, że nasze życie zadecyduje o przetrwaniu ludzkości i tak mamy prawo popełnić samobójstwo. W takim razie, co jest ważniejsze: społeczeństwo, czy jednostka? Problemem w przetrwaniu staje się indywidualizm. Jesteśmy zbyt zróżnicowani w naszych decyzjach, zbyt pełni pychy, zbyt rozwinięci, by dostrzec swoją prostotę. Powieść Croucha budzi naprawdę wiele problemów do przemyślenia. Bohaterowie doskonale ukazują to w swoich działaniach i wątpliwościach, jaki nimi targają.
 
KARNAWAŁ GROZY
Świat przedstawiony w powieści odsłaniany jest przed  powoli. Uczucie sielanki stopniowo zastępuje niepokój. Dla mnie było to szczególnie przerażające, bo nieustannie doszukuję się w dobrych rzeczach złych elementów. Ideał budzi we mnie niepokój, nie wierzę w możliwość jego realizacji. Obnażenie wad, jest tylko kwestią czasu. Z tego powodu w pierwszym tomie panuje nastrój wyczekiwania. Napięcie powstaje na styku ciszy i szumu o nieokreślonym pochodzeniu. Zachwyt graniczy z przerażeniem. 

 „Wayward Pines” nie jest horrorem, ani powieścią grozy, ale ma z nimi coś wspólnego. Momentami napięcie sięga zenitu, historia nie raz wcisnęła mnie w fotel. Doskonała teoria spiskowa ujawniana krok po kroku, wyraziste postacie o skomplikowanym rysie psychologicznym, które nie raz zaskoczą swoimi decyzjami. Pojawiają się również „potwory” (choć trudno powiedzieć, która ze stron za tego potwora powinna zostać uznana), liczne sytuacje zagrożenia oraz eksperymenty naukowe. Nie obeszło się bez przemocy, bezwzględnej i brutalnej. Przemoc ma tu wszechstronne spektrum. Nie tylko jest kierowana wobec mieszkańców, jako forma przymusu, ale również sami mieszkańcy stosują ją wobec siebie, mało tego nad „wszystkim” wisi o wiele większe zagrożenie, którego nie wszyscy są świadomi. 

 
W miasteczku liczy się bezwzględne poczucie wspólnoty. To ważne, by robić coś razem. Czasami w Wayward Pines odbywa się Karnawał. Myślę, że spokojnie można go nazwać świętem w piekle, bo gdy w ruch idą maczety słychać chrzęst pękających czaszek. To czas widowiskowych pojedynków, pościgów, ucieczek, wtedy ludzie sięgają po rzeźnickie noże czy tasaki. Ten Karnawał w miasteczku skojarzył mi się z filmem „Noc oczyszczenia”. Brutalność jest czymś, czego nie możemy wyeliminować i czasem musimy dać jej upust. Innym filmem, który przypomniał mi się podczas czytania to „Życie, którego nie było”. Bohaterce wszyscy wmawiają, że nigdy nie miała syna. Ona jednak pamięta, że było inaczej. Telly, podobnie jak Ethan, wierzy we własne wspomnienia, jest zdeterminowana, by dowiedzieć się prawdy. Oboje starają się znaleźć dowody na potwierdzenie swojej prawdy, nie zwracają uwagi na to, co wszyscy inni uznają za prawdę. "Wayward Pines" jest pośrodku tych dwóch produkcji: jest mniej brutalna niż "Noc oczyszczenia", ale za to więcej w nim science fiction niż w "Życiu, którego nie było".

WAYWARD PINES I

Na okładce powieści widnieje blurb Bartosza Węglarczyka: "Czekałem na kogoś, kto przytuli osamotnionych fanów przedziwnego serialu Lyncha."  Owszem, niektórzy na pewno poczują się przytuleni, jak ja. Jednak przyrównanie Wayward Pines do Miasteczka Twin Peaks, jest tu na wyrost. Głównym punktem stycznym tych opowieści jest psychologiczny bomba nuklearna, która tyka w cichym niepozornym miasteczku. Jej wybuch zmiata z powierzchni wszelkie pozory odsłaniając przerażającą rzeczywistość. Autor powieści pisze w posłowiu o swojej fascynacji miasteczkiem Lyncha. Podkreśla również, że Pines nie jest Twin Peaks, ale bez niego nie byłoby go w ogóle. Pisząc "Wayward Pines" chciał połączyć w jedno wątki ze Miasteczka Twin Peaks, Przystanku Alaska, Zagubionych, oraz Archiwum X. Miała powstać historia, która nie pozwoli położyć się spać i taka właśnie powstała.

Wayward Pines to oryginalna opowieść, którą szczególnie docenią wielbicieli zagmatwanych, a wręcz zasupłanych tajemnic, które nieustannie zaskakują ujawnianymi faktami o otaczającej bohaterów rzeczywistości oraz, co najistotniejsze, o nich samych. Przemoc nie jest w powieści mocno wyeksponowana. Pojawia się w ostateczności i ma swój przerażający wydźwięk. Dla tej historii liczy się gra psychologiczna jaka rozgrywa się między bohaterami. Część zagadki, ujawniona pod koniec pierwszego tomu, wyklucza nadprzyrodzone elementy. "Wayward Pines" jest powieścią science fiction z intrygującymi bohaterami, wartką akcją i mnóstwem suspensu. Jej porywający klimat tworzy szkatułkowa tajemnica oraz narastające wokół niej napięcie. Im więcej zostaje ujawnione, tym niebezpieczniej się robi. Bohaterowie się zmieniają, zmienia się świat wokół nich. Historia zawarta w tomie pierwszym jest gratką dla wielbicieli head-scratchów ( jak „Open grave”). Dobra fantastyka to taka, która nie tylko porywa czytelnika w inny/alternatywny świat, ale również sprawia, że na chwilę zmusza by się nad nią pochylić i zastanowić. Tak też jest w tym przypadku. Tej historii naprawdę niczego nie brakuje. Ja nie mogłam oderwać się od czytania.  Tom pierwszy pochłonęłam namiętnie w jeden wieczór i natychmiast zabrałam się za kolejny. Jeśli szukacie emocjonującej przygody, Wayward Pines zaprasza każdego. Pamiętajcie tylko, że droga do tego miasteczka prowadzi tylko w jedną stronę… 
 






PS: Tak dobra historia nie mogła umknąć FOX, który stworzył serial na podstawie książek Croucha. I tu moja uwaga: jeśli chcecie sięgnąć po książkę, nie oglądajcie serialu. Serial i książka to zupełnie dwa różne światy.   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz