Videograf 2015 |
Powieść
rozpoczyna się od pewnego problemu: dylematu białej kartki. Marcina Lanowicza dosięgła
niemoc twórcza, z którą próbuje ze wszystkich sił walczyć. Jest autorem
poczytnych romansów o zabarwieniu erotycznym, choć na początku swojej kariery
marzył o tworzeniu kryminałów. Terminy gonią, a nowa
książka nie powstaje. Remedium na spadek formy i umysłową pustkę, mają być
wakacje w niewielkim miasteczku w warmińsko-mazurskim. Marcin jest pewny, że cisza
i spokój w otoczeniu garstki miejscowych ludzi ukoi nerwy zarówno jego, jak i
żony Anny, która również jest bardzo przepracowana. Ma nadzieje, że świeże
powietrze oraz miłe widoki przywrócą mu natchnienie. Rodzi się w nim namiastka
optymizmu. Dzień przed wyjazdem ma jednak miejsce niepokojące wydarzenie. Marcin
widzi ducha swojego tragicznie zmarłego brata, który zdaje się go ostrzegać go przed
wyjazdem. Dziwne zjawisko nie wpływa jednak na decyzje. Gdy
docierają na miejsce okolica wydaje się idealna. Urokliwy, gustownie urządzony domek letniskowy, nieopodal jezioro w otoczeniu
malowniczej scenerii. Piękno Morwan oszałamia, jednak czar szybko pryska gdy składają wizytę w miasteczku. Większość ludzi jest stara, schorowana, zachowują się dziwnie. Po powrocie w ich spokojnym domk również zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Cichowlas
i Radecki zdecydowali się prowadzić akcję dwutorowo (dopiero z czasem zbiega się w jednym punkcie), dlatego
Anna i Marcin nie są jedynymi bohaterami powieści.
Jest nim także prywatny detektyw, Paweł Filis. Został on zatrudniony, by odnaleźć żonę pewnego prawnika, która
zaginęła w
niewyjaśnionych
okolicznościach
gdzieś na
trasie z Grudziądza
do Kwidzyna. Trop prowadził go niedaleko miasteczka Morwany. Zażywając chwili odpoczynku w
przydrożnym zajeździe, spotyka dziwną kobietę o oszałamiającej urodzie. Tajemnicza nieznajoma
okazuje się znać sekret, jaki skrywa detektyw. Nawiązuje się między nimi nić
porozumienia. Kobieta jest w posiadaniu informacji, gdzie znajduje się szukana
przez niego żona prawnika. Filis postanawia jej zaufać i udać się do miasteczka,
które wskazała.
PRZEPRASZAM, JAKIE
TO MIASTECZKO?
Do Morwan można trafić przypadkiem lub zostać sprowadzonym. Droga, która tu prowadzi, dla niektórych jest pechowym skrętem, dla innych ścieżką przeznaczenia. |
Autorzy postawili na jaskrawe, typowe postaci. Detektyw ze
zdolnościami
paranormalnymi, szlachetny, choć szorstki, za wszelką cenę próbuje odnaleźć zaginioną kobietę. Anka, żona pisarza, w młodości lubiła zaszaleć szastając pieniędzmi i swoją
reputacją, teraz woli walczyć o
każda złotówkę i pracować dla kapitalistycznego
wyzyskiwacza. Jednocześnie
jest kochającą oraz wyrozumiałą żoną wspierającą męża w jego pasji. Marcin to
niespełniony
pisarz z twórczą
blokadą,
który desperacko szuka natchnienia. Jest szczery, trochę łatwowierny i kocha
swoją żonę ponad wszystko. Z początku nie łatwo którąkolwiek postać polubić,
czy się do niej przywiązać, wydają się bowiem zbyt schematyczne, jakby wyjęte z
horroru klasy B: wiemy jak zareagują, co powiedzą, a dialogi między nimi pozostawiają wiele do życzenia. Z czasem bohaterowie okazują się być największą zaletą tej książki. Kryją oni tajemnice, nieuświadomione uczucia oraz potrzeby i tym potrafią czytelnika zaskoczyć. Zmieniają się pod wpływem miejsce oraz reguł gry jaką ktoś z nimi toczy.
Na początku książki, można odnieść wrażenie, że autorzy chcą skrytykować konwencję powieści kobiecej typu romans, a jednocześnie wykorzystują jej element do podtrzymania uwagi czytelnika. Powieść
zawiera liczne sceny erotyczne, początkowo są one związane z pisaną przez Marcina
powieścią i stanowią ich karykaturalną wersję rodem z harlequinów. Pisarze
takiej erotyce, przeciwstawiają erotykę horroru, która rządzi się innymi prawami.
Śmiało ukazują sceny ostrego seksu, pełnego pożądania i perwersji, a który
najczęściej kończy się dość krwawo oraz boleśnie. Następuje przejście z
niewinności do brutalnego rozdziewiczenia – od romansu do horroru. Ci, którzy
nie oczekiwali takiego toku rzeczy będą mile zaskoczeni lub dogłębnie
zniesmaczeni.
„Miasteczko” ma
fabułę dwutorową, która z czasem zbiega się w określonym momencie. Akcja jest
do pewnego momentu przewidywalna, ale to akurat jej zaleta, bo zwiedziony na
manowce czytelnik dozna większego zaskoczenia.
Ciężko bowiem domyślić się ukrytej przez autorów prawdy. W ramy historii została wbudowana opowieść szkatułkowa. Bohaterowie odtwarzają,
poprzez odczytanie treści pamiętnika, wydarzenia mające miejsce długo przed ich
przybyciem do Moraw. Tak poznajemy opowieść o tym, jak niezadowolenie i frustracja
owocują mrzonką o pragnieniu złożenia z siebie ofiary, oddania się pod władzę
sukubowi. Historia ta w pewnym momencie dominuje przez co następuje zwolnienie akcji, stanowi
jednak ważną motywację dla działań pewnych postaci oraz rozwoju fabuły.
MORWANY - POLSKIE SILENT HILL
Jezioro jest miejscem, gdzie Zmory przechowują dusze swoich ofiar. |
Anna, Marcin oraz Paweł to trójka ludzi, którzy trafili do
miasteczka o nazwie Morwany. Jego historia to słowiańska wersja Silent Hill.
Miasteczko, które kiedyś święciło szczyt swojej popularności i doskonałości,
pogrążyło się w ruinie i zapomnieniu. Istnieją takie
miejsca, które przesiąkły złem, bólem oraz cierpieniem i to sprawia, że
domagają się ofiar. Do Morwan można trafić przypadkiem lub zostać sprowadzonym.
Droga, która tu prowadzi, dla niektórych jest pechowym skrętem dla innych
ścieżką przeznaczenia. Jest to miejsce zapomniane prze Boga, gdzie czas ulega
załamaniu, a rzeczywistość nie koniecznie jest taka jak się jawi na pierwszy
rzut oka. Bohaterowie im dłużej tam przebywają, tym bardziej ogarnia ich lęk i poczucie winy. Serce Morwan skrywa mroczną tajemnicę. Problem w tym, że prawda bywa
bolesna.
Cichowlas i Radecki nie skupiają się na opisach przyrody i
otaczającej bohaterów natury, co jest typowe dla budowania nastroju w
powieściach grozy. Czytelnikowi nie będzie
dane poznać dokładnie okolicę Morwan, jednak kilka opisanych miejsc zafascynuje i zapadnie w pamięć. Mnie szczególnie przypadła do
gustu kamienica w środku lasu, która znalazła się tam w skutek anomalii. Jej
wnętrza są zachwycające i fascynujące, tak jak zamieszkujące tam istoty. Ciężko
również zapomnieć jezioro krwi oraz unoszącą się nad nim czerwoną mgłę. Czytaniu powieści nieustannie towarzyszy uczucie niesamowitości. Czym tak
naprawdę są Morwany: miasteczko w lesie, czy las w miasteczku. Morwany to
studnia, czarna dziura, w której świat rządzi się własnymi prawami, ale tam,
poza tą wsią, życie toczy się dalej /s 255/. Upiorna rzeczywistość, gdzie na ciele
odznacza się upływ czasu, a umysł nie potrafi tego uchwycić. Jest jeszcze pewna wyjątkowa (dla mnie) scena, erotyczna, ale nie to przyciągnęło moją uwagę. Jeden z bohaterów zostaje zwabiony przez Zmory, które wykorzystują do seksualnie i sprawiają przy tym niewyobrażalny ból /rozdział 12/. Chodzi jednak o miejsce, okoliczności i sposób w jaki się to dobywa. Niemal od razu poczułam przerażenie. Cichowlas i Radecki dotknęli mojego czułego punktu - czerwone kotary z Miasteczka Twin Peaks.
PIĘKNE ZMORY
NIMFOMANKI
Piękne i niebezpieczne słowiańskie demonice. |
Poprzez nadanie antagonistom natury erotycznej powieść
ma dużą dawkę erotyki typowej dla horroru, czyli połączonej z przemocą i
śmiercią. Nie ma w niej jednak scen i obrazów
ekstremalnych, które pojawiły się w poprzedniej wspólnej książce tych autorów,
czyli antologii „Pradawne zło”. W „Miasteczku”
nie pozwolili sobie na przekroczenie pewnych granic.
CZAR ILUZJI
Dobry horror powinien nie tylko straszyć, budzić odrazę, ale również zaskoczyć pewnymi rozwiązaniami. W tym przypadku intryga została tak sprytnie utkana przez autorów, że nie sposób domyślić się zakończenia powieści. Znany
świat rozpada się, bo to co było prawdą okazuje się ułudą, znika nadzieja na
powrót do normalności. Tak kończy się większość horrorów, nie ma happy endu. Zabawa polega na tym, że to co czytelnik uznał za najmniej znaczące, okaże się przyczyną wszystkiego. Mamy więc dobry horror. Nie powiem, chętnie wróciłabym jeszcze do Morwan, może jakiś origins? :)
PROSTO I KRWAWO
Jak w takim pięknym miejscu można stracić nadzieję? |
„Miasteczko” skrywa
tajemnice magicznych miejsc, rytuały ochronne, anomalie czasowe, zdolności paranormalne, przeklęte miasteczko. Z powieścią
Cichowlasa i Radeckiego nie można się nudzić, choć zbyt wysokich oczekiwań też mieć nie można. Aby w pełni poczuć klimat Morwan, trzeba dać książce trochę czasu. Fabuła rozwija się niczym kwiat, powoli
rozkłada płatki tajemnicy i subtelnie czaruje wonią grozy, by w końcu dać
posmakować pełnokrwistego horroru. Choć tak się zaczyna, to nie jest to powieść
grozy dla grzecznych dziewczynek. Im głębiej w las, tym bardziej dominują gniew,
strach, wściekłość, panika, rozkosz, ekstaza, wyuzdanie, brutalność. Erotyka i
makabra są tu silnie obecne i bohaterowie zostają uwikłani w każdy z tych elementów.
Historia „Miasteczka” bazuje na
elemencie zaskoczenia, gdyż prawda pozostaje długo
ukryta przed czytelnikiem.
Kolejna
powieść duetu Cichowlas-Radecki pokazuje, że Panowie coraz lepiej ze sobą
współpracują. Ich style połączyły się, ale nie zlały ze sobą. Widać,
że została wypracowana jakaś równowaga, która została osiągnięta poprzez pójście na kompromis.
Stworzyli razem powieść ciekawą, choć nie oryginalną. Taką, która oddaje hołd
horrorowi klasy B. Książka nie zadowoli poszukiwaczy głębi i przemyśleń w
horrorze, nie ma tu skomplikowanych zagadek, czy niepojętych tajemnic. Najmocniejszą stroną powieści są antagoniści i protagoniści, na których skupia
się cała historia oraz element zaskoczenia związany z zakończeniem. „Miasteczko” zadowoli
więc wielbicieli horrorów w stylu Grahama Mastertona: prostych, krwawych i
pełnych seksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz