|
"Przejażdżka" J. Ketchum, Replika 2015, stron 304 |
Miałam
dziś dziwny dzień, jeden z tych, w których nic nie trzyma się kupy. Dużo podróżowałam
i jakoś żaden autobus, ani tramwaj nie chciał się zgrać ze sobą, co
skutkowało licznymi przesiadkami - gehenna podróży... Tym bardziej rozbawiło mnie, gdy po powrocie do domu zastałam książkową niespodziankę – „Przejażdżkę”. Szybko zapomniałam o gehennie dzisiejszej podróży i aż
dreszcz przebiegł mi po plecach, w końcu mogło być gorzeje... Nowe dzieło Jacka Ketchuma, to
nowa dawka prawdziwego terroru i bezlitosnego horroru. Czy jesteście na to gotowi? Pewnie nie, bo na propozycje Ketchuma
nigdy nie jest się gotowym, ale to fascynuje w nim najbardziej. Ponownie, mroczny
scenariusz do „Joyride” napisało samo
życie. Ketchum zawarł w swojej noweli elementy dramatu społecznego. Przeczytamy
więc wiele wewnętrznych monologów postaci, których brudne myśli zabiorą nas na
wycieczkę po labiryntach ludzkich koszmarów. Oprócz tego, można się spodziewać wielu
nieprzewidywalnych zwrotów akcji okraszonych obrazowymi scenami gore, czyli
seks, przemoc, wyrafinowane tortury i strasznie dużo benzyny do spalenia.
Często
mówimy w myślach: „Kiedyś go zabiję, naprawdę!”. Cóż, do takiego czynu trzeba odwagi i mnóstwa
inteligencji, jeśli chce się zachować to w tajemnicy. Wayne jest barmanem,
który bardzo chce kogoś zabić. Problem w tym, że nieustanne tchórzy i choć
wiele razy był bliski spełnienia swojego marzenia, zawsze coś w nim pękało. Pewnego
razu staje się świadkiem morderstwa, co go niesamowicie podnieca i sprawia, że
zbiera się na odwagę. Okrucieństwo rodzi okrucieństwo. Wayne postanawia w
kolejną podróż zabrać ze sobą pasażera…
Zapowiada
się ekscytująca przejażdżka, wsiadacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz