Nie jestem wielką fanką
e-booków. Sądzę, że stanowią zagrożenie dla tradycyjnej literatury, ale nie w
warstwie finansowej, a intelektualnej. Już dawno odkryłam, że ich czytanie ebooków nie sprawia
mi tyle przyjemności, co książek. Teraz już wiem dlaczego :)
Czytanie to proces, jaki
zachodzi w naszym mózgu. Neurolodzy oczywiście przebadali ten proces i odkryli coś ciekawego. Mianowicie, okazało się, że nasz mózg inaczej
czyta e-booki, a inaczej książki. Nowoczesne technologie przyzwyczaiły nas do
przyswajania treści cyfrowe. Dlatego większości z nas wydaje się, że
czytanie na komputerze jest tym samym, co czytanie druku papierowego. I to właśnie
najbardziej błędne założenie. Podczas zapoznawania się z treścią np. w internecie,
gdy przeglądamy strony, Facebooka, czy pocztę, nasz mózg szaleje. Nie czyta on
w sposób normalny, lecz skacze po całym ekranie/stronie próbując ogarnąć treść
oraz związane z nią inne bodźce. Tyczy się to wszelkich elektronicznych czytników
i treści wyświetlanych na ekranach.
Neurolodzy wyróżnili więc
dwa podstawowe tryby czytania: liniowy i nieliniowy. Ten drugi odnosi się do
treści e-booków i wiąże ze wzmożoną pracą mózgu, chaotycznym odbieraniem
treści, a przez co z problemami z zapamiętywaniem. Tego odkrycia dokonała Ann Mangen z University of Stavanger w
Norwegii. Według jej badań osoby czytające e-booki zapamiętują mniej treści oraz wykazują
mniejszą zdolność do jej rozumienia, czyli do głębokiego czytania. Sam proces
czytania tekstu cyfrowego również ulega wydłużeniu w skutek rozproszenia treści odbieranych przez nasz mózg. Najbardziej szokującą informacją okazuje się odkrycie, że czytając e-booki zachowujemy większy dystans do
prezentowanej historii oraz bohaterów, jednym słowem mniej się angażujemy emocjonalnie.
Wniosek z badań Mangen jest jednoznaczny: te same treści czytane w różnej
formie, są inaczej przetwarzane przez nasz mózg.
Dla mnie niepodważalne jest, że to właśnie czytanie liniowe książek przynosi najwięcej korzyści i przyjemności. Jedynie dzięki niemu potrafimy przyswajać duże
zasoby wiedzy, głęboko interpretować tekst oraz rozwijać wyobraźnię. Sam proces
czytania liniowego relaksuje nasz mózg, sprawia mu „przyjemność”. Czytanie książek
ma więc również działanie terapeutyczne: relaksuje i oczyszcza emocjonalnie. E-readingowi brakuje warstwy hobbystycznej, którą daje literatura drukowana, a więc umożliwia ona celebrowaniem procesu czytania. Istnieje pewna relacja między
materialną sferą książki, a czytelnikiem. Dotyk, zapach, sposób i miejsce
czytania, to wszystko tworzy rytuał/więź, o jaką trudno z e-bookiem. Poza tym nic, nigdy nie przebije prawdziwego fizycznego doświadczenia rzeczy, a elektronika zawsze pozostanie jedynie namiastką materialności. W moim przypadku dochodzi jeszcze kwestia podziału na pracę i życie prywatne. Zawodowo wszystkie teksty, książki i informacje czytam na różnego typu nośnikach. Dzieje się tak z podstawowego powodu: czas to pieniądz. Jednak gdy wracam do domu, czytam to, co lubię i z wielką celebracją obcuję z papierową książką, bo tylko z nią mam moment gdy zaczynam ją poznawać, przeglądam, podczytuje fragmenty i moment, gdy kończę dotykając ostatniej kartki.
Oczywiście dyskusje i badania na tego obszaru są ważne i jest ich na prawdę mnóstwo. Od naukowców, poprzez nauczycieli, komisje edukacyjne, po blogerów. Opinie są różne. Zwolennicy e-booków zawsze podkreślają ich praktyczność, szybkość nabycia, niższą cenę, możliwość czytania w każdych warunkach, poręczność. Usłyszałam nawet opinię, że jak ktoś spróbuje Kindle'a już nie wraca do książek. Brzmi to jak spisek Iluminatów :) Cóż, ja pozostałam przy wersjach papierowych, więc teoria ma wyjątki i jest bardzo względna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz