poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"We were here to help. But we failed."


„Open Grave” rozpoczyna się od przebudzenia. Mężczyzna leży w głębokim grobie pełnym rozkładających się ciał. Początek filmu jest więc drastycznie ciekawy. Okazuje się, że John nie pamięta kim jest, podobnie jak grupka ludzi, których spotyka w leśnej chacie. Identyfikują się jedynie za pomocą dokumentów tożsamości jakie odnaleźli na miejscu. Jest jeszcze kobieta, niemowa, która wydaje się wiedzieć więcej niż jest w stanie przekazać.

Sam początek filmu ma bardzo mroczną atmosferę. Sam groza jednak szybko ustępuje miejsca klimatowi mistery. Przywrócenie pamięci bohaterom jest fundamentalną kwestią dla toku fabuły. Film nie jest więc horrorem, w którym dominuje przemoc, strach, zagrożenie. Historia nie skupia się również na psychologii postaci, bo nie tam kryją się odpowiedzi. Akcja filmu ma rozkodowujący charakter, to ona, w miarę jak przyśpiesza i zagęszcza atmosferę, odkrywa przed nami fragmenty wydarzeń sprzed przebudzenia Johna. One jednak nie tak łatwo dają się złożyć w prawdę.


Największa wartość tej produkcji jest aktorstwo, które sprawia, że chce się ten film oglądać. Może faktycznie momentami dialogi postaci trochę szwankują, ale to raczej wina scenarzystów. Postacie naprawdę żyją, a ich działania są proste i instynktowne. Każdy, kto znalazłby się w ich sytuacji właśnie tak by się zachował. Emocje są silne i wyraziste, a na tle tak wielu niewiadomych potęgują poczucie przygnębienia. Czujemy bowiem, że to co kryje się za zasłoną niepamięci może okazać się przerażające. „Open Grave” jest więc filmem pytań bez odpowiedzi, bo nawet zakończenie nie wyjaśni nam nic ponad to, co sami możemy sobie dopowiedzieć. Jednak nie wszystkie historie musza być opowiedziane od początku do końca; są pytania, ale nie ma odpowiedzi, bo czy każdy koniec musi coś wyjaśniać?

„Open Grave” zaczyna się jak horror, w którym zagrożenie jest bliżej nieokreślone. Fabuła nie ujawni nam o antagonistach zbyt wiele, gdyż ich istnienie nie stanowi jedynego zagrożenia. Film z czasem porzuca atmosferę grozy i przechodzi w kryminał/thriller, gdzie przypomną się nam klimaty filmów Hitchcocka. Zaczyna dominować paranoja i podejrzliwość. Zostajemy zbombardowani licznymi retrospekcjami, co powoduje, że czujemy się jakby ktoś wysypał przed nami pudełko puzzli. W tym momencie albo poczujemy zniechęcenie, albo podejmiemy wyzwanie.


Jeśliby próbować porównać do czegoś „Open Grave” to przypomina się „The Crazies” G.A. Romero. Z tym, że „Open Grave” jest subtelniejszy i nastawiony na tajemnicę, a nie horror. Można się też pokusić o przywołanie „Modus anomali”  Ako Anwar, jednak ten film bazuje bardziej na napięciu i uczuciu zagrożenia. „Open Grave” polecam raczej wytrawniejszym poszukiwaczom horrorowych doznań. Jest to bowiem film skonstruowany wokół nie dosłowności wydarzeń. Antagoniści schodzą na drugi plan, przez co nie ma tu przemocy. W „Open Grave” reżyser chce abyśmy pławili się w subtelności tajemnicy bardziej, niż w dosłowności przerażenia. Warto również pochylić się nad niskobudżetowością tej produkcji. Reżyser pokazał, że małe pieniądze nie muszą oznaczać miernego aktorstwa. Sami antagoniści schodzą na drugi plan, ale nie pozostają zaniedbani jeśli chodzi o efekty specjalne. Przerażenie rodzi się bowiem w niedopowiedzeniach, które przetwarza umysł odbiorcy. „Open Grave” jest świetnym filmem head-scrach i spodoba się tym, którzy szukają zagadkowości thrillera z nutką horroru.  


długich dni i strasznych nocy

Alicya Rivard







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz