środa, 9 lipca 2014

W cieniu drzew owocowych usiadłam i czytałam


Czerwcowo-lipcowy Fanbook zachęca do przygotowania książek na wakacje, radzi co zrobić, a czego nie robić z literaturą szykując się do wyprawy. I słusznie. Trzeba się do wakacyjnego czytania przygotować, tak jak przygotowuje się do podróży. Autor artykułu opisuje różne sytuacje, które należy uwzględnić zanim zadecydujemy co ze sobą zabrać. Dla mnie każde wakacje to czas dzielony na dwie części: część ruchowo-rekreacyjną i część drzemkowo-książkową. Każdego dnia oba te element się pojawiają. Tak więc w literaturę zawsze muszę być dobrze zaopatrzona. Średnio na dwa, trzy dni trzeba liczyć jedną książkę. Autor artykułu radzi, by nie zabierać ze sobą książek w twardej oprawie. Cóż, ja nie patrzę ani na oprawę, ani grubość książki. Na wakacje szykuje zawsze to, co chcę przeczytać jednym tchem i nie ma dla mnie znaczenia czy na lądzie, wodzie czy w powietrzu. Dbam jednak o zabezpieczenie książek przed zniszczeniem. Odkładam je folią zabezpieczającą, taką jakiej używają biblioteki, aby w podróży nie pobrudziły się lub uszkodziły. Zawsze również pakuję je w środek walizki, tak by były otoczone ubraniami, co łagodzi wszelkiego typu wstrząsy i eliminuje zgniecenia w lukach bagażowych. Wniosek jest prosty: każdy wie ile czyta latem i tyle, a nie więcej powinien brać uwzględniając najpierw czy wakacje umożliwią mu w ogóle czytanie :)


# Jerzy Mosoń jest człowiekiem, którego zdanie podzielam dość często. Jego tekst „Przestroga zmarłego giganta”  jest jak słowa wyjęte mi z ust :) Czytałam Marqueza na studiach, chyba jak każdy, i mimo licznym seminariów, dyskusji, ochów i achów, pisarz ten mnie nie zachwycił. „Miłość w czasach zarazy” i „Sto lat samotności” są jak sztandar powiewający na maszcie chwały Marqueza. Moja niechęć jest trochę dziwna, bo uwielbiam realizm magiczny, jednak tego, co tworzy ten pisarz, nie czuję w ogóle. Powiem więcej: nuży mnie i ciągnie się niczym kara, którą musimy odsiedzieć na jerzyku. Mosoń pisze o twórczości Marqueza: „to pozycje dla pań i to tych należących do nielubianej przez mnie kategorii: egzaltowanych, uwiędłych romantyczek, moralistek z innej epoki, wypasających swe emocje na powierzchownych diagnozach społecznych” – nic dodać, nic ująć. Podobnie jest z Coelho: po co go czytać, jeśli można studiować filozofię. Ludzie jednak lubią robić rzeczy nie w tej kolejności co trzeba. Wywód, redaktora naczelnego pisma „Gentleman” , ma jednak pewien cel. Chce on zwrócić uwagę na dzieło „Rzecz o mych smutnych dziwkach”. Książkę nietypową, bo równocześnie wywołującą zachwyt, zniesmaczenie, duszność a zarazem wolność myśli i przestrogę. Dzieło jest ostrzeżeniem, a zarazem zabawą z czytelnikiem - czy okaże się on na tyle mądry, by nie wyciągać z książki wniosków.

# Wywiad z Jackiem Piekarą jest chyba największym rarytasem tego numeru. To pisarz niezwykle wyróżniający się na tle innych współczesnych fantastów. Zdecydował się on na odważną wizję świata równoległego, która jest zaprzeczeniem historii chrześcijaństwa. Przeczytałam kilka książek o Mordimerze, głównie za namową mojego partnera, który rozpływał się czytając Piekarę. Muszę przyznać, że Inkwizytor jest postacią fascynującą, ale całość powieści ma mocno męski rys i szybko zaczynała mnie irytować. Książki Piekary uchodzą za kontrowersyjne. Moim zdaniem nie mają one na celu wzbudzać aż takich sensacji, ale zadawać pytania o wiarę i sens jej interpretacji.  Piekara pokazuje świat wcale nie tak odległy, w którym siła religijna łączy się z siłą polityczną. Widać, że jako pisarz ma wyraziste poglądy, których potrafi bronić silnymi argumentami.  Dlatego w powieściach Piekary jest dużo niełatwych i czasem trudnych spraw do przemyślenia. Bycie silnym i określonym twórcą nie przeszkadza mu w bardzo dobrym konacie ze swoimi czytelnikami; zwraca dużą uwagę na to, co mówią i  reaguje. Ja polubiłam Piekarę za „Alicję”  i to chyba nikogo nie dziwi oraz właśnie za zwrócenie uwagi na konieczność zrewidowania poglądów patriotycznych: „najlepsze co możemy zrobić, by obronić Polskę, to głosować na polityków, którzy chcą zbudowania silnego kraju. Tak silnego, żeby nikt  nie musiał ginąć broniąc jego granic.” . Choć nie powiem, mam w sercu zadrę, za „Necrosis”… Szkoda, czkałam na ciąg dalszy. 

# Fanbook podjął także temat: „jak zostać pisarzem?”. Faktycznie, w morzu poradników, podręczników, szkoleń, kursów, warsztatów można się pogubić, o ile w ogóle uzna się, że jest to potrzebne. Zgadzam się ze stwierdzeniem Pani Katarzyny Krzan,  że u nas wciąż panuje przekonanie, że z talentem trzeba się urodzić. To przekonanie ma swoje kilka wyraźnych konsekwencji w myśleniu. Po pierwsze, ludzie myśląc, że talent jest wrodzony, z jakiegoś powodu uważają również, że go posiadają – stąd masa self-publishingu (a raczej jego mroczna strona). Po drugie, talent to dopiero początek i trzeba go szlifować – a większość nie podejmuje współpracy w celu doskonalenia się. Po trzecie, pisarzem można zostać nie tylko dzięki talentowi – ciężka praca też kształtuje warsztat literacki. Główny problem z pisaniem tkwi w nieprzebudzonej kreatywności. Nie jest tak prosto, że nauczymy się pisać książki z książek. Do tego potrzebny jest kontakt z drugim człowiekiem. Zyskanie bezpośredniego odbiorcy pozwala natychmiast weryfikować nasze umiejętności, ale również pobudzić kreatywność. Zdobycie wykształcenia, czyli warsztatu rzemieślnika, pozwala pisać tak, że inni będą nas chcieli czytać. To oczywiste, że wyćwiczenie się w czymkolwiek zawsze da pożądany rezultat. Kwestia talentu, to jest to coś więcej w danym dziele, co czyni je nie tylko miłym w czytaniu, ale takim, które coś w nas poruszy.

Fanbook jest gazetą lekką, więc zawsze można ją zabrać w podróż. Jej wadą jest delikatność, gdyż łatwo ulega przytarganiu, pogięciu, a druk schodzi pod wpływem ciepła. Liczy się jednak wnętrze, czyli cała paleta tematów, o których możemy myśleć lub dyskutować z innymi – miła i niezobowiązująca lektura na każda letnią wyprawę. Ja czytała Fanbooka w kojącym cieniu ogrodu pełnego drzew owocowych. Na wyciągniecie dłoni soczyste jabłka, wiśnie, brzoskwinie…


długich dni i zaczytanych wakacyjnych nocy

Alicya Rivard

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz