piątek, 25 lipca 2014

[R] "Trauma" - wspomnienia niczym otwarta rana


„Obłęd” kończy się dramatycznym wydarzeniem w życiu Jeanette – podczas pobytu w wesołym miasteczku Grona Lund, zostaje porwany jej syn Johan. Od tego momentu zaczyna się fabuła „Traumy”. Jeanette szaleńczo próbuje odtworzyć tamten dzień w pamięci, znaleźć podpowiedź, wskazówkę co ma robić. Wszystko, co pamięta jest jednak zbyt mgliste, by złożyć się na logiczną całość. Miotają nią negatywne uczucia: zniechęcenia, smutku, zagubienia. Jednocześnie próbuje zachować zimną krew i profesjonalnie kontynuować poszukiwania.

Na drugą część Obliczy Victorii Bergman czekałam z niecierpliwością, bo „Obłęd” całkowicie mnie pochłonął, poruszył, zafascynował i wstrząsnął. „Traumę” kupiłam tuż po premierze, ale zaplanowałam jej czytanie dopiero na okres urlopowy. Chciałam oddać się tej historii bez wyjątku, leżąc w cieniu drzewa ze schłodzonym Somersby pod ręką. „Trauma” nie zawiodła, a wręcz podniosła poprzeczkę. Okazało się bowiem, że Victoria masz jeszcze w zanadrzu wiele tajemnic, a wnioski dotyczące mordercy mogą być zbyt pochopnie wyciągnięte...


WSPOMNIENIA NICZYM OTWARTA RANA

Wspomnienia są niczym rana, która nigdy nie chce się zagoić” /s 10/

W tej części powieści to trauma staje się mianownikiem łączącym wszystkich bohaterów. Powoduje zaburzenia postrzegania rzeczywistości, rozpad relacji czasu i przestrzeni. Trauma jest wydarzeniem zmieniającym osobowość oraz dokonującym przewartościowania dotychczasowego poglądu na świat. To wydarzenie tak silne, że psychika broni się nawet przed jej wspomnieniem. Wytwarza barierę ochronną, która od niej oddziela dzięki czemu pozwala nam normalnie funkcjonować. Wspomnienie traumy i funkcjonowanie po niej, są w książce dwiema różnymi rzeczywistościami. Czy konieczne okaże się zredukowanie ich do jednej? Czasem bowiem tracimy kontrolę nad tym, co miało nas chronić.

„Pewnego razu żyła sobie dziewczynka o imieniu Victoria. Kiedy miała trzy lata, jej tata zbudował w niej pokój. Był zupełnie pusty, a jedynymi uczuciami, jakich w nim doświadczyła, był ból i zimna obojętność” /s 30/

Victoria próbuje walczyć z napływającymi wspomnieniami. Ostatnio stała się bardziej wycofana. Czas jest dla niej wspomnieniami. Ona nie żyje tak naprawdę teraźniejszością, ale tym, co było. Wraca do czasów dzieciństwa oraz gdy przebywała na stancji u Świni z Holstebro. Jej nienawiść bierze swoje źródło w przeszłości: „Ojciec wbił nóż w jej dzieciństwom. Po tym ciosie ostrze nadal drży.” /s 59/ O ile w tomie pierwszym wspomnienia były źródłem działania, tak tu są źródłem nienawiści i stanowią miejsce oczekiwanie na wielki finał. Victoria ma już wszystko zaplanowane, wystarczy poczekać.

Sofia kontynuując terapię sama zaczyna się gubić. Po wydarzeniach w wesołym miasteczku wracają wspomnienia, a właściwie przebłyski, bo Sofia nie umie ich poskładać w logiczna całość. Toczy walkę o własną tożsamość we wspomnieniach kogoś innego. Próbuje zrozumieć, jednak wizje budzą w niej przerażenie. Przestaje ufać wspomnieniom, bo nie potrafi dostrzec w nich siebie, za dużo w nich niewyjaśnionych obaw. Sofia postrzega czas jak zlepki momentów, w których nie umie odróżnić kim jest. Jednocześnie dostrzega co tak naprawdę różni ją od Victorii - desperacka próba stawienia czoła rzeczywistości. Czy Sofia nauczy się wykorzystywać ciemność do wyzwolenia światła?

Gao, podobnie jak Victoria, składa się z oczekiwania. Jednak dla niego czas jest pustką, mroczną i nieruchomą. Czuje, że wkrótce wszystko wydarzy się równocześnie i będzie stanowić przeciwieństwo czasu. Jest na to gotowy, nie da się zaskoczyć, wydaje się, że trwa w bezruchu, a tak naprawdę wszystko kontroluje. Na razie musi jednak czekać: „Wszystko wewnątrz niego jest zwrócone ku własnej mechanice wspomnień.” /s 36/

Jeanette po doznaniu silnej traumy i załamaniu się życia rodzinnego we wspomnieniach szuka nadziei. Tylko dla niej wspomnienia stanowią zwrócenie się ku temu, co ma wartość. Uważa, że musi cofać się w czasie, bo tam kryją się odpowiedzi. Jeanette zawsze uważała się za twardą, zimną i racjonalną, teraz targają nią niekontrolowane impulsy. Okazuje się jednak, że sytuacja ta pozwala jej dostrzec nowe powiązania, które do tej pory nie były takie oczywiste. Podejmuje trop, a to, co odkrywa nie pozostawia jej wyjścia, musi wejść głębiej w pasze lwa bo „czas płynie bez względu na to, co się wydarzyło. To, że zginęło jakieś dziecko, nie ma w tym kontekście żadnego znaczenia.” /s 256/

STRUKTURY WARTOŚCI – żyjemy w świecie hierarchii

W książce pojawia się wyraźny wątek problemu dyskryminacji kobiet. Billing przełożony Jeanette uważa, że nie powinna ona prowadzić sprawy dalej, bo to właśnie przez jej pracę rozpada się małżeństwo. Miejsce kobiety jest w domu i nie dziwi go, że mąż zostawia żonę, która wiecznie pracuje. Jeanette widz to jednak z innej strony. Dlaczego potrzeby syna i męża maja być ważniejsze od jej? Ma odpowiedzialną pracę, która wymaga ona poświęcenia. Ukochany ją zostawił, bo był samolubny i zamiast starać się rozwiązać problem, postanowił odejść z kochanką. Nie wrócił nawet, gdy Johan zaginął, co uświadomiło Jeanette, jak słaba więź ich łączyła. Pani komisarz nigdy nie odpuszcza i zawsze stara się pogodzić ze sobą pracę z życiem. Okazało się jednak, że to dwie rzeczy, które są swoim absolutnym przeciwieństwem. Jeanette, bez względu na to, czy wszyscy będą uważać ją za doskonałą szefową, a każdą jej decyzję bezwzględnie wykonywać, zawsze ma poczucie, że myślą o niej jak o kobiecie, a więc jak o słabszym od siebie.


Hurtig dostrzega problem dyskryminacji w systemie. Śledztwo w sprawie zamordowanych chłopców zostaje umorzone, bo tak naprawdę nie ma sensu wydawać pieniądze na kogoś, kto nawet nie był obywatelem tego kraju: „Nienawidzi struktur hierarchicznych, chociaż przez całe życie musiał się im podporządkować. Ludzie nie mają takiej samej wartości, bo ostatecznie wszystko zależy tylko od pieniędzy.” /25/. Według niego struktury klasowe nadal istnieją, choć zmieniły się ich nazwy. Wciąż istnieje podział na kobiety i mężczyzn, na robotników i tych, co posiadają kapitał, na ludzi nadrzędnych i podrzędnych. Pozycja uwarunkowana jest ilością kapitału, jaki posiadasz: „Na samym dole struktury społecznej znajdują się ci, którzy nie mają ani portfela, ani dokumentów” /s 25/. Ich życie tylko pozornie ma wartość. Z dyskryminacji, korupcji, głupoty przełożonych, nieudolnego systemu wszyscy zdajemy sobie sprawę, tak jak z tego, że trudno zmienić strukturę, która taki stan rzeczy warunkuje. Dlatego niezwykle ciężko jest pracować ze świadomością takiego stanu rzeczy. Pojawia się poczucie rezygnacji, gdy wszystko robi się tak jak powinno, a mimo to nie przynosi to żadnego rezultatu, bo struktury będące wyżej funkcjonują nieprawidłowo.

Z kolei Sofia nosi w sobie ogromną urazę do mężczyzn. Jej słowa o dyskryminacji nie są przesiąknięte jadem, ale sensownie uargumentowane.  Twierdzi, że żyjemy w świecie mężczyzn, w którym kobiety żyją obok nich, a nie z nimi. Uważa, że Karl Lundstrom zasłużył na śmierć, bo był bydlakiem – to jedyna sprawiedliwość, jaka może zadowolić ofiarę. Sofia tłumaczy Jeanette, że w męskim świecie nie ma wartości, które broniłyby słabych: „jeśli ktoś jest ofiarą, jest wart mniej niż pedofil. Państwo bardziej broni domniemanych sprawców niż domniemanych ofiar.” /s 56/

SŁOWA PUSTE JAK PNIE DRZEW

Śledztwo w sprawie martwych chłopców zostaje umorzone. Jeanette, wiedziona swoim instynktem,  w tajemnicy przed przełożonymi, zamierza kontynuować je na własna rękę. Hurtig postanawia jej pomagać. Jego stosunek do pani komendant ulega wyraźnemu ociepleniu. Martwi się o nią i chce pomóc nie tylko w śledztwie, ale i jej problemach rodzinnych. Jeanette nie dostrzega jednak intencji kolegi z pracy. Szuka pocieszenia w kontaktach z Sofią. Rodzi się między nimi silna więź. Po tym jak pani komendant odnajduje nowy trop w sprawie, musi posilać się widzą psychologiczną Sofii do zrozumienia zamiarów mordercy. Teraz to ona wydaje jej się silna, prowadzi ją i wspiera. Bliskość bywa kojąca, ale i niebezpieczna, bo obnaża sekrety. Jednak to nie miłość, lecz tęsknota, pragnienie i smutek są uczuciami, które łączą te dwie kobiety najbardziej.


Kolejne odkrycia jakich dokonuje Jeanette w śledztwie poszerzają grono podejrzanych. Jej poczynania nie umykają jednak uwadze zainteresowanych. Giną kolejne osoby i świadkowie, giną sprawcy i ich ofiary, trzeba więc działać szybko, bo ktoś konsekwentnie wypełnia swój plan zatuszowania całości. Jeanette desperacko próbuje odnaleźć Victorię Bergman, gdyż uważa ją za klucz do całej sprawy. Nowe informacje, jakie uzyskuje od ofiar gwałtów dają przerażający obraz – wszystko ma swój początek i od tego punktu toczy się niczym kula śniegu. Sofia postanawia pomóc Jeanette jak tylko potrafi. Chce wykonać portret psychologiczny sprawcy. Dodatkowo podejmuje się prowadzenia terapii kolejnych ofiar: Urliki i Linnei. Ich zeznania ukażą, że duchy z przeszłości przybrały ludzką postać. W cieniu potężnie postawionych ludzi, czają się Świnie, których bezimiennie zbrodnie do tej pory były chronione. Czy Jeanette będzie potrafiła odróżnić żywych od martwych? Czy uda jej się zdążyć zanim wszystkie dowody zostaną zniszczone, a zemsta się wypełni?

Jeanette ma holistyczne podejście do rozwiązywania spraw kryminalnych. Uważa, że całości nie można sprowadzać do sumy jej składników. Najważniejsze jest by zrozumieć kontekst, tylko tak, zrozumie się szczegóły. Tam gdzie inni nie potrafili dostrzec powiązań, ona w plątaninie tropów odnalazła ścieżkę: Victoria Bergman, Urlika Wendin, Linnea Lundstrom. Jak wysoko sięgają macki „Sihtunum i Diasporan”? Kim jest Regina, Hannah, Jessica, Solace? To, co w tomie pierwszym wydawało się oczywiste, to ukazuje się jako niewiadoma. Morderca może być bowiem kimś spoza kręgu podejrzanych.

JAK MUCHY DO CUKRU


Wykorzystywanie seksualne nieletnich stanowi dla nas zbrodnie tak okropną, że oskarżenie kogoś o nią wydaje się nieprawdopodobne. Gwałt jest raną, która pozostawia ślad nie tylko wewnętrznie, ale zewnętrznie. Zmiany, jakie dokonują się pod wpływem traumy w psychice są nieodwracalne. Nieukształtowana jeszcze osobowości zaczyna bowiem formować się na wzór: „Bić i pieścić na zmianę. Najpierw chronić, a potem niszczyć.” /s 121/ Nie może już być sobą, bo nie wie co to oznacza: „Czasem człowiek zmuszony jest stać się kimś innym, bo tylko w ten sposób może odczuwać tęsknotę, bliskość innej osoby (…). A tymczasem jest niszczony przez innego człowieka, który jego kosztem zaspokoił swoje pożądanie” /s 194/

Po raz kolejny mamy możliwość przeanalizowania kontrowersyjnej teorii wypowiadanej przez Lundstroma. Znajdziemy w niej jednak więcej wątpliwości niż w tomie pierwszym. Pisze on list do córki, w który wyraźnie próbuje się usprawiedliwić. Pyta sam siebie, na czym polega słabość, jakiej ulega. Podobno robi to, co inni i dlatego jego sumienie powinno być czyste. Czuje jednak, że coś jest nie tak i nie rozumie tego. Powołuje się na starożytnych greków: Sokrates powiedział bowiem, że mądry jest ten, kto wie, że nic nie wie, co oznacza, że on powinien być mądry. Według niego nie ma różnicy miedzy tym, co on robi, a tym co czynił Sokrates. W liście wyraźnie karci ślepotę Annette i Henrietty i wytyka im „to, co nie przystoi”, szukając również w tym usprawiedliwienia.

Autorzy wkładają w usta Sofii teorię, która mówi, iż istnieje wyraźny związek między nadprodukcją męskiego hormonu, a przestępstwami na tle seksualnym. Sofia podkreśla również, że badania prowadzone w tym temacie nad chemiczną kastracją pokazały, iż osoby, które się jej poddały nie wracały do negatywnych zachowań seksualnych. Fizyczna przemoc i seksualność postrzegane są prze Sofię jako elementy, którymi mężczyźni budują swoją męskość za cenę krzywd kobiet i dzieci. Uważa również, że struktura takiego postępowania jest ugruntowana w tradycji podziału społecznego opartego na odrębności płci i władzy. /s 293/.

WILGOTNA POWŁOKA CHŁODU


Klimat książki pełen jest jesiennych deszczowych dni w Sztokholmie, zabłoconych butów, przeszywających na wylot zimnych wiatrów znad Bałtyku szalejących w pustych, wąskich uliczkach miasta. Czuć ciężką, wilgotną powłokę chłodu unoszącą się nad jeziorem. Choć czasem jesienią Sztokholm bywa przepiękny: przezroczysta woda, monumentalny klify, wyprawy małymi łódkami, centrum miasta tonące w kolorach żółci, czerwieni i zieleni. Potem jednak przychodzi zima. Jej ciemność pogrąża ludzi w depresji, zamykają się w sobie i ograniczają do prywatnej sfery. Nastaje bezlitosna zima podczas której panuje cisza.

Książka wyraźnie ukazuje głębokie zwątpienie w możliwość poznania drugiego człowieka, bowiem od polubienia, do zgłębienia natury drugiej osoby jest daleka droga. Najbliżsi mogą okazać się naszymi oprawcami, a inni jedynie będą odwracać wzrok by nie widzieć, co nas spotyka. Autorzy ukazują świat pełen zwątpienia w dobro, prawdomówność i sprawiedliwość. Jeanette wydaje się jedyną nieskażoną osobą spośród tych, których w sposób nieodwracalny dotknęło zło. W Szwecji gwałt i wykorzystywanie nieletnich są bezwzględnie karane. Istnieje jednak ciche przyzwolenie na kazirodcze zachowania, które w ramach pewnych granic są akceptowane. To jednak ukazuje ogrom problemu – tam gdzie jest tendencja do dewiacji, pojawia się przemoc, dyskryminacja i wykorzystywanie. Zamknięte społeczności generują kolejne pokolenia zwichrowanych osobowości. W tym kontekście zostaje przywołana psycholożka Alice Miller: „Jej zdaniem niemożliwe, aby ktoś, kto dorastał i wychowywał się w środowisku, w którym obowiązywał duch prawdy, szacunku i ciepła rodzinnego, mógł kiedykolwiek odczuwać potrzebę krzywdzenia słabszego.” /s 293/ Wynika z tego, że brak empatii, jest doświadczeniem zła.


Czytając tom drugi próbujemy usilnie odnaleźć odpowiedzi na pytania, które dręczą Jeanette, Sofie, Victorię. Widzimy, że istnieje jakiś logiczny związek między tym, co już wiemy, jednak na razie brakuje nam zbyt wielu elementów, by powiedzieć się, na czym ten związek polega. Ktoś, kto do tej pory wydawał nam się mordercą, zmienia swoje oblicze i ukazuje się jako ofiara. „Trauma” ma wielowątkową fabułę, której wszystkie elementy próbują zbiegać się w punkcie wyjściowym. Nie pogubimy się więc, ale nie odgadniemy tego, co autorzy nie chcą byśmy odgadli. Czytając nie można narzekać na bark akcji i jej tempo, bo momentami wszystko dzieje się w jednej chwili. Podobnie jak w tomie pierwszym, tu też wszystko opiera się na dialogach i relacjach miedzy bohaterami. Poszczególne fakty wyłaniają się w skutek interpretacji, zrozumienia lub ujawnienia skrywanych przez nich sekretów. Dlatego retrospekcja nadal stanowi najistotniejsze źródło wiedzy: „po drugiej stronie cienkiej błony istnieje inna prawda. Inna rzeczywistość.” /s 186/ Skrywa ją trauma, ale milczenie nigdy nie trwa wiecznie.

W „Obłedzie” mogliśmy pochylić się nad dramatyczną tematyką dzieci-żołnierzy z Sierra Leone oraz problemem seksualnego wykorzystywania nieletnich, ich przemytu i „usuwania problemu”. „Trauma” skupia się bardziej na fizycznych i psychicznych skutkach nadużyć seksualnych. Pokazuje również problematykę dyskryminacji wśród kobiet oraz dzieci. Widzimy też po raz kolejny nieudolność struktur odpowiedzialnych za czuwanie nad bezpieczeństwem i sprawiedliwością.  


Fabuła „Traumy” wciąga równie mocno jak wprowadzenie do historii zawarte w „Obłędzie”. Z tą różnicą, że nie doznajmy już uczucia szaleństwa, szamotania się i utraty zmysłów, ale dominuje smutek, próba zrozumienia i poradzenia sobie z traumą. Pod koniec książki wyraźnie widać, że do tej pory obserwowaliśmy proces inkubacji i teraz dobiega on końca dlatego za późno jest już na myślenie o konsekwencjach. Teraz trzeba czekać na odpowiedni moment i działać stanowczo i bez wahania. Co się wyłoni z procesu inkubacji, dowiemy się w tomie trzecim „Katharsis”. Tylko czy ci, którzy potrzebują odkupienia najbardziej, otrzymają je?


długich dni i zaczytanych nocy

Alicya Rivard




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz