Każda
pasja, jakiej poświęcamy się w życiu, to czas, a jak wiadomo czas jest okrutny,
podobnie jak miłość. Koło się zamyka.
W
miniony weekend byłam na weselu. Powiem szczerze, że sama siebie zaskoczyłam. Jeśli
miałabym wybrać jakieś przyjęcie okolicznościowe, którego unikam jak ognia, to
właśnie wesela. Zaczynając od swoich form wizualnych, po wszelkiego typu
przejawy zabaw grupowych, po rodzinną żenadę kończąc, nie znoszę wesel. Nie
rozumiem ich braku intymności, tak ważnego wydarzenia dla dwojga ludzi. To dzień
młodej pary, a cała impreza i tak zawsze jest dopasowana do gości (szczególnie
muzycznie). Poza tym finansowo się to nie opłacają, a towarzysko też raczej
wiele nie zmienia. Chyba tylko pod względem socjologiczno-psychologicznych
obserwacji wesela mogą być ciekawe. Każda taka impreza stanowi plejadę
osobowości, co zabawne, zawsze tych samych. Jest Pani, która mimo wieku uważa,
że powinna nosić krótkie obcisłe sukienki w rażących kolorach. Jest też zawsze Pani przodująca w wygibasach
na parkiecie, która mocno wierzy, że potrafi tańczyć. No i jest zawsze jakaś
ciocia, co ma lub miała ostatnio urodziny. Albo matka obładowana dziećmi, które
tacha za sobą jak worki kartofli. Poza tym istnieje jeszcze kilka innych
standardowych wyposażeń osobowościowych wesel, ale nie o nich chciałam mówić. Podczas tego wesela spotkałam nietypową parę. Zwróciłam
na nich uwagę przed kościołem. Stali dostojnie w cieniu drzew. Ona w długich
wiśniowych włosach pokręconych w loki, które doskonale zgrywały się z ciemną
zgniłozieloną sukienką. On również miał długie włoscy o głębokim kolorze
czerni. Najbardziej jednak przykuwał uwagę jego strój: steampankowa marynarka i fenomenalna biała
koszula z szerokimi rękawami. To, że nie pasowali do reszty, jest oczywiste,
ale nie o brak dopasowania chodziło. Było w nich coś magnetycznego gdy tak siedzieli
w najodleglejszym końcu sali i obserwowali. Sposób poruszania się mężczyzny był niezwykle dostojny, płynął a nie szedł. Czy można się zakochać w
parze od pierwszego widzenia? Z całym kontekstem perwersyjnym, najwyraźniej
tak. Mieliśmy więc co obserwować, tak jak oni nas, tak my ich…
Wampir na
weselu jest z pewnością niecodziennym widokiem. Choć dla Johnny'ego Walkera śluby wampirów to
najnormalniejszy rytuał. Jednak o tym, czy wampiry są jak ludzie, opowiem chyba
innym razem... W życiu liczy się przygodność, odstępstwo od reguły, nowość i
świeżość, co wcale nie wyklucza stabilizacji i bezpieczeństwa. Zdrada to
brzydkie słowo, negatywnie nacechowane etycznie, jednoznaczne. Ale czy na
pewno? Czy brak systematyczności jest czymś złym? Kreatywność wymaga
przygodności, infantylności i elastyczności. Jeśli w tłumie weselnych
osobowości potrafimy dostrzec wampira, to wszystko jest dobrze, gorzej, jeśli
go nie widzimy. Wampir zawsze bowiem pożąda świeżości.
Właściwie,
po co to piszę? Chciałam pisać o miłości, bo moja przyjaciółka takową
odnalazła, są więc aktualnie w fazie nierozłącznego, przemiodnego zlepienia :)
Miłość to piękna i smaczna rzecz, ale ulec jej zaślepionemu pędowi, to głupota.
Czasem jest tak, że za dużo słodkości wpływa źle na układ trawienny i część musi
zostać zwrócona. Ostatnio doświadczyłam czego takiego. Nie ważne jak silna jest
nasza pasja do czego, przychodzi moment „przejedzenia”. To tak jak w związku:
rozłąka sprzyja uczuciu bądź zapomnieniu. Bywają okresy, że czytam non stop: w
autobusie, przed praca, po pracy, do spania i w wannie. Ale jak to w miłości bywa,
trzeba od niej odpocząć. Często na rzecz czegoś innego. Chyba nikt nie żyje w jednym wymiarze, prawda? Z dramatyczną nutą porzuciłam „Lisią dolinę” CH. Link, która jest świetna, ale tak ciężka od kobiecych
emocji, że aż przygniata. To był znak pierwszy, gdy z łatwością jest nam nie
dokańczać zdania. Potem „Pan na Wisiołach. Mroczne siedlisko” P. Kulpy notorycznie mnie usypiało i jakoś niechętnie nam się współpracowało. Znak drugi
stanowi znudzenie i monotonia. Niechętnie odwiedzałam księgarnie oraz szperałam na
aukcjach. Nawet „Panowie Salem” B. K. Evensona, R. Zombie i
nowy-stary „Rook” G. Mastertona pozostawali
nietknięci. Przyszedł czas posuchy, przejedzenia weselnym tortem, niestrawności
po kiepskich opowiadaniach, zwyczajny brak apetytu. Normalna rzecz. Ale co się świeżej krwi napiłam, to moje :) Kto nie
odpoczywa od ukochanej pasji, nie może poczuć jej pragnienia na nowo.
długich dni i zaczytanych nocy
Alicya Rivard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz