Z
jednej strony pragniemy, aby horror stał się zauważalny i popularny. Ale trzeba
uważnie wypowiadać życzenia – tego uczył chyba Masterton w „Dżinie”, czy coś... Jeśli horror wchodzi w mainstream, tym samym
staje się popularny i dochodowy, jednak mocno traci na jakości, nie tyle
wykonania, co treści. Czy niezrozumienie jest złe? Pozostając w cieniu, który
wcale nie jest taki mały, horror zachowuje swoją niezależność i głębię. Kiedyś
fantastyka była w podobnym punkcie. Poszła na całość i nie raz ją przez to
wydymali. Teraz jest już integralną częścią popkultury, gdzie w morzu
beznadziej, pływają arcydzieła – nawet w pomyjach są świeże kawałki. Zamknięcie
i odseparowanie może przynieść niezwykły rozwój, jednak będzie on obarczony licznymi
konsekwencjami. Warto więc się zastanowić czego tak naprawdę chcemy i z czym to się wiąże?
Właśnie
ukazał się trzeci numer Horror Masakry. Widać, jak wielkie postępy robi cała
redakcja. Pismo zaczęło nabierać kształtu. Tym bardziej boli, że to ostatni
numer... Zostało mi tylko postawić HM na półce obok „Czachopisma”,
do którego mam równie wielki sentyment. Na szczęście redaktor naczelny Tomasz
„MordumX” Siwiec nie żegna się z nami. W mrokach jego umysłu czai się już nowa
„Krypta”. W oczekiwaniu na nią
zaczytajmy się w ostatniej serwowanej nam MASAKRZE.
Na
przystawkę dostajemy „Szszsz” Rafała
Sali. Przypomina nam króciutko, że dzieci to samo zło, cóż tu więcej mówić. Na
koniec uraczył nas krótkim deserem z „Ostatnią
wolą”, bo na wypowiadane życzenia trzeba uważać – niektórzy traktują pewne
rzeczy dosłownie...
FURA, MARIUSZ KOZIŃSKI [5/6]
„Jak głupim trzeba być
skurwielem, żeby zostawić otwarte ferrari model California na niestrzeżonym
parkingu w dzielnicy rozpusty?” Nie wiem, pewnie tak samo jak ten, kto
postanawia do niego wsiąść. To, co wydaje się szansą, często bywa pułapką, w
którą wpadamy niczym w ruchome piaski. Im bardziej się szarpiemy, tym bardziej nas pochłania.
Początkowo
w opowiadaniu zadziwiła i rozbawiła mnie perspektywa tego, że mężczyznę może
podniecać samochód. Choć przyznam się, że widziałam program o nietypowych
uzależnieniach i tam właśnie pewien chłopak był w długoletnim związku emocjonalnym
i erotycznym ze swoim samochodem. Nie pytajcie o nic więcej… TLC mnie nie
przestaje zadziwiać. Dla bohatera opowiadania podróż przez miasto jest jak
seks, a dodanie gazu niczym wytrysk na twarz. W całej historii nie chodzi
jednak o relacje z samochodem, ale o czystą, niepohamowaną żądzę. Ja zawsze
myślałam, że podniecony mężczyzna jest jedną wielką pulsującą erekcją. Tutaj dostajemy
tego potwierdzenie. Zaślepiony pożądaniem bohater łatwo przekracza wszelkie granice tak dalece, że
może go zaspokoić jedynie penetracja jakiej nikt jeszcze nie dokonywał. Czyli
coś jakby metafora dziewictwa, tylko bardziej w oczodoły.
Mariusz
Koziński stworzył ciekawego bohatera,
który jest bardzo słownym
mężczyzną, który robi to, co mówi. Mało takich :) Mimo, że opowiadanie zaczyna się dość
wulgarnie, całość nie ma takiego charakteru. Autor nie nadużywa tego środka
wyrazu i wstawia go zawsze w odpowiednim momencie, dodając pieprzyka, a nie
przepieprzając.
A NIECHŻE CIĘ DRZWI ŚCISNĄ, KAROL MITKA [4/6]
Schemat
opowiadania całkiem popularny. Sama niedawno byłam takim nowo wprowadzającym się
sąsiadem, więc pewne kwestie nadal przerabiam, niestety. Narrator, który
jednocześnie jest bohaterem wydarzeń, bardzo wyraźnie odtwarza realia blokowego
życia. Wczułam się więc w klimat, jednak w ostatecznym rozrachunku czegoś mi zabrakło. Zakończenie nie przystawało do apetytu, jaki na początku pobudził we mnie autor. Ostatecznie wszystko kończy się bardzo poprawnie,
niby latają flaki, ale jakieś niesatysfakcjonujące to wszystko.
ROSÓŁ Z GAMERY, KAROL MITKA [recenzja]
Karol
Mitka zaciekawił mnie recenzją przygód latającego żółwia – Gamery. Magicznie
wręcz wspominam wakacyjne wieczory z Godzillą, która konsekwentnie niszczyła
miasto i pokonywała przeróżne potwory (motylowe, mechaniczne, czy nawet
kosmiczne). To miłe, że ktoś nadal ogląda monster movies. Polecam, do
niedzielnego rosołu Gamera jest jak
znalazł.
OPOWIEŚĆ, MARCIN ROJEK [6/6]
Od
samego początku wieje smutkiem, pustką zatapianą w alkoholu i zapachem perfum
pomieszanych z dymem po skręcie. Bohater uczestniczy w tej dziwnej libacji,
jednocześnie próbuje zachować dystans do otoczenia, do „biednego życia ofiar
systemu”. Ale czy on sam też nią nie jest? Kumulowana w nim frustracja musi
znaleźć ujście. Zaczyna więc opowiadać...
„Opowieść” jest historią o tym, jak
dobrze opowiadać - tak aż do krwi. Ciekawa i bardzo dobrze poprowadzona fabuła.
Scena pocałunku przypomniała mi jak Lucyfer całuję Ewę na pożegnanie, gdy opuszcza
Piekło („Sandman: Pora mgieł"). Wylewająca się z tekstu beznadzieja, depresja i niechęć
do życia są mocno odczuwalne, właśnie one pozostają z nami po skończonej lekturze.
Po co studenci robią te wszystkie rzeczy? To takie bezsensowne wypełnianie
pustki…
PASIASTE SKRZYDŁA ŚMIERCI, MARCELINA
LEWANDOWSKA [4/6]
Historia o tym, jak można zakochać się w śmierci, gdzie piękny poetycki język oddaje
całą eteryczność owej fascynacji. Lewandowska doskonale
zbudowała atmosfera gotyckiej grozy. Bohater wchodzi coraz głębiej w paszczę
ciemności, gdyż pragnienie odkrycia tajemnicy jest silniejsze niż strach.
Szukając śmierci musimy się liczyć, że w końcu na nią trafimy. Historia Lewandowskiej
jest wciągająca, istne misterium owadziego zła.
PODOPIECZNY, NORBERT GÓRA [4/6]
Pewne
problemy są niewidoczne tylko dlatego, że nie chcemy ich widzieć. „Podopieczny” to historia snuta w rytmie
jazzu, płynie przez nasz umysł pozostawiając za sobą koszmarną puentę. Góra
precyzyjnie rysuje każdy szczegół opowiadania, jego świat jest pełen zmysłowych
odczuć, rytmu, wrażliwości. Po chwili wrzuca nas w szaleńczą wichurę potwornych
wydarzeń. Fabuła zarysowana jest dość podobnie do „Domu diabła”, ale kończy się w stylu „Opowieści z Krypty”. Ambitnie i pastiszowo zarazem. No tylko to
zakończenie…, ale cóż „Dom diabła”
też kończy się w dość dziwaczny sposób, jakby taśmy zabrakło, czy coś.
NAZWIJ TO, JAK CHCESZ, FILIP BOBRYK [6/6]
Zadziwiające
kogo można spotkać w sraczu najbardziej podłego baru w okolicy. Kolega ze
szkolnych lat stawia cały wieczór, a potem zaprasza do hotelu, który potrafi sprawić,
że jesteś szczęśliwy. Potrafiłbyś odmówić?
Istotnym
elementem opowiadani jest reminiscencja. Poprzez wspomnienia ukazuje się prawda
o bohaterze. Być może nie bez powodu nazywa się on Proust. Autor opowiadania
przeniósł do tego krótkiego horroru motywy twórczości tego wybitnego pisarza, przynajmniej tak mi się wydawało. Zabawne, bo gdy go o te motyw zapytałam, okazało się, że nie miał takiej wyraźnej intencji
:) więc możliwe, że ta interpretacja jest tylko moim małym zboczeniem (dosłownie i w przenośni).
Przypadkowe
bodźce przenoszą bohatera w przeszłość, gdzie odnajdujemy jego najskrytsze
pragnienia. Czym jest szczęście, czy kryje się ono w przeszłości? „Szczęście nie jest wypadkową losowych
wydarzeń i adekwatnych decyzji, nad którymi wydaje się, że masz kontrolę. (…)
Dobry wybór nie jest szczęściem. To przypadek. Szczęście to realizacja potrzeb
i pragnień. Wszystkich.” A jaka jest ostateczna wizja szczęścia dla bohatera opowiadania?
„Nazwij to, jak chcesz”, z jednej strony, można
nazwać śmiałą próbą wykorzystania wątków literatury klasycznej (które
świadomie, bądź nieświadomie zostały tu wpisane), z drugiej strony, jest w tym
tekście jakiś dystans, poczucie humoru i ukryta groteska. Autor nie rzuca się więc
na głęboką wodę ambicji, a raczej sprytnie bawi z czytelnikiem.
TO ZAWSZE BĘDZIESZ TY, JULIUSZ
WOJCIECHOWICZ [3/6]
Śmierć
ma wiele obliczy. Dla jednych jest tragicznym nieszczęściem, dla innych
codzienną rutyną. Nasze dramaty nigdy nie będą dramatami innych. Strata, jakiej doznał bohater opowiadania popycha go ku nieoczekiwanie szalonym działaniom. Wszystko
toczy się niezwykle ciekawie aż do momentu gdy kończy się pogrzeb, bo potem następuje
dziwny, przydługawy środek opowiadania. Ani straszny, ani potęgujący napięcie,
lekko przynudza. Nadrabia dopiero samo zakończenie.
W
opowiadaniu przeraża mnie to, że faktycznie bardzo chcemy wykorzystać
każdą minutę naszego czasu. Zapominamy wtedy o byciu, zwyczajnym byciu i nic
więcej. Czasem z sentymentem wracam do greckiej literatury – szczęśliwi ludzie
żyjący we ciąż odnawialnym czasie kołowym. Chrześcijańska liniowość odebrała nam
niewinną błogość czasu. Czy potrafimy jeszcze „być” w czasie? Chyba drastycznie zjechałam z drogi...
KRWAWE DZIEWICTWO, FRANCIS VIOLENTO [5/6]
Grzeczne
dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą. Najwyraźniej bohaterka
opowiadania nieco zafiksowała się na punkcie swojego dziewictwa. Nie neguję
wyborów, ale pewne kwestie bywają przereklamowane. Tym bardziej, że wszystko
to, co tłumimy, szybko zamienia się w perwersję. Towarzyszenie Hani na drodze
ku Boskiej doskonałości było wciągające i pełne przestrogi. Temat mnie nie
dotyczy :) ale znam takie ciche wody…
TAJEMNICA, A. BORECKA, T. SIWIEC [4/6]
Czy
tajemnice są kluczem do szczęścia? Siwiec i Borecka próbują nam pokazać, że
dochowanie sekretu jest proste, choć trochę dramatyczne. Czasem zasypiając
myślimy o naszych tajemnicach, to sumienie, czy szczęście nie pozwala nam zasnąć?
Proste opowiadanie, mocno zakorzenione w codzienności dotykającej nas wszystkich. Czy na miejscu bohaterki też tak byśmy postąpili? Czy dobrobyt i lekkość
życia muszą być okupione czyimś cierpieniem?
NIETYPOWY SLASHER
Magdalena
Maria Kałużyńska dzieli się z nami – choć tak naprawdę wiele mówiąc, mówi
niewiele – przeżyciami związanymi z pisaniem książki. „Alvethor” ma być slasherem,
ale nietypowym. Bohaterowie nie tylko muszą się zmierzyć z przeciwnościami losu,
ale zmagania te muszą mieć sens. Ambitnie :) Kałużyńska nie chce znudzić
czytelnika konwencją, więc ma zamiar sprawić, żeby to była wielowymiarowa
powieść. Zakręcony slasher, czemu nie. Trzymamy kciuki, bo faktycznie przeniesienie
na papier tak silnie związanej z wizualnością odmiany horroru, jest nie lada wyzwaniem.
MROCZNA POEZJA ŁUKASZA SZCZYGŁO
W
końcu się doczekałam! Poezja jest niczym miód dla poszarpanych uszu.
Egzystencjalny ból w wierszu „Być” jest
doskonale spuentowany, niczym echo odbijające się w pustych oczodołach. „Marionetki” wypadają o wiele słabiej. W
drugim wersie widać niespójność w odmianie liczby osobowej (jeśli człowiek, to
krzyczy / jeśli ludzie, to krzyczą, chyba, że chodzi o człowieki ;) „Zjazd czarownic” ma kuszący i soczysty
początek, traci on jednak dużo przy końcu. Wiersz ma wyraźnie dwie części (nieoddzielone
graficznie pauzą). Nagle zmienia się tempo i zatraca całe podniecenie z
początku wiersza. Nie rozumiem również
dlaczego pierwsza część nie posiada rymów, a druga usilne chce je mieć. Podobnie
jest ze stopniem zmetaforyzowania w poszczególnych częściach. Cóż, poezja nie
jest prosta... Pozostanę
więc przy „Być” bo cieszy mnie, że
jest :)
O
ile doznałam spazmów zadowolenia z możliwości obcowania z poezją, to równie mocno się zmartwiłam,
bowiem mam pewne podejrzenie… Poezja jest czymś innym niż proza i nie można
sobie bezkarnie wprowadzać zmian jak np. wypośrodkowywać tekstu. W wierszu są
bowiem „przestrzenie”, które mają swój cel. Nie mam pewności, że wiersze właśnie
w taki sposób zostały napisane, jak ukazały się w druku. Czy redakcja pogwałciła ich strukturę wypośrodkowując, czy zamierzeniem autora była taka dziwaczna forma graficzna? Pozostawiam te pytania, niech brzmią…
ZOMBIE I DŻIN [wywiady]
Pan
Goryl przeprowadził w HM #3 dwa wywiady. Pierwszy z pisarką Rhiannon
Frater, która opowiedziała mu jak to w swoich powieściach uwielbia przeciętnych
ludzi wrzucać w wir przerażających sytuacji. Można jej również pozazdrościć
cudnej kolekcji horrorowych gadżetów. Dostrzegłam również pewne podobieństwo w
wyborze gier komputerowych :) Nic nie wspominam lepiej niż „Alice: The Madness Returns”, no może „Silent Hill” i „Rule of Rose", ale to z innej beczki.
O
ile wywiad z Rhiannon Frater jest bardzo ciekawy, bo odpowiedzi autorki nadały
całości werwy, to ten z Grahamem Mastertonem wieje nudą. Oprócz tego, że nie
kręcą filmów na podstawie jego książek, że lubi pić białe wino i nie czyta Kinga,
nie dowiem się nic ciekawego, o ile te informacje są ciekawe…
LEGENDARY MASACRE!
Trzeci
numer Horror Masakry jest zbiorem opowiadań na o wiele wyższym poziomie, niż w
dwóch poprzednich numerach. Dodatkowo jest również bardziej zróżnicowany. Między niepokojącymi opowieściami możemy poczytać
felieton, recenzje, wywiady, a na deser dostajemy odrobinę poezji. Mamy więc
wszystkie składniki doskonałej uczty. Czegóż więcej chcieć? WIĘCEJ MASAKRY!
Ogromny
postęp widać w projekcie samej okładki, która nabrała soczystych kolorów.
Zaczęła przyciągać uwagę i jakby mówić: „Tak,
będzie rozpierducha!” :) W tym numerze o wiele solidniej przyłożono się do
korekty tekstów - błędów trochę jeszcze zostało, ale już na tyle mniej, że
mniej też były widoczne. Jakość druku grafik również się podniosła. Nie
pojawiały się wpadki z czarnymi polami. Trzeba jednak trochę popracować nad
układem, gdyż grafiki zbyt nachalnie nachodzą na tekst. Ale najważniejsze jest dążenie,
perfekcja przychodzi z czasem.
długich dni i zaczytanych nocy
Alicya Rivard
fajnie piszesz oby więcej takich blogerek :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo za miłe słowa :)
UsuńA "Głód" się podobał? ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać - trawię :) Zaskoczyłyście mnie, bo oczekiwałam czegoś innego, dlatego trochę się muszę zastanowić :)
Usuń