A. Zielińska, "Przypadek Alicji" WAB 2014, seria archipelagi |
Historia
zaczyna się w mroźną,
marcową noc
przed knajpą, w której serwują głównie wódkę. Tam, spowita papierosowym dymem, stoi Alicja. Łzy spływają jej po policzku. Trudno jednak powiedzieć, czy płacze, czy jest jej
zimno. Za nią, w morzu
alkoholu i bez granic w konwenansach, bawi się krakowska bohema. Alicja jest
studentką,
jakich pełno w Krakowie, przyjechała ze wsi i z trudem odnajduje się w nowym
świecie. Jednak to nie brak dopasowania do grupy jest problemem. Zmartwienie Alicji
jest proste: spóźniający się okres, dużo spóźniający się okres. Nie byłby to
jeszcze dramat, gdyby choć wiedziała kto jest ojcem, bo na pewno nie jej
partner Tomasz. Alicja płacze, bo wpadła w króliczą norę, ta
jednak okazała się nie prowadzić na druga stronę lustra, ale gdzieś zupełnie
indziej...
"każda zła rzecz przychodzi nieproszona" /s 63/
PODĄŻAJ ZA CZARNYM KRÓLIKIEM
Alicja od początku zadaje sobie pytanie: kto jest temu wszystkiemu
winien. Zdecydowanie czuje się jak
ofiara, nie dostrzegając
swojego wkładu
w rozwój wydarzeń. Jest młodziutka, jeszcze nie wie czego w życiu chce, ale
definitywnie stwierdza, że nie chce tego dziecka i wyraźnie mu to komunikuje dławiąc go nikotyną, zalewając alkoholem oraz zatruwając narkotykami. Jest zdesperowana, musi coś z tym rosnącym w niej
pasożytem zrobić. Ciąża to
dla niej stan ostrej delirki, który nie skończy się wraz z porodem, bo to „coś”
w niej chce zniszczyć wszystko, nie tylko ją samą. Los szybko łączy jej drogi z
pewnym Kotkiem o tajemniczym uśmiechu. Jegomość szybko staje się przyjacielem
Alicji. Kotek pojawia się i znika, nieustannie zadaje pytania, ma dość lekceważące
podejście do wszystkiego. Co jednak najważniejsze, zawsze doskonale wie, co
Alicja myśli
przez co sprytnie podsyca w niej niebezpieczne wizje. W końcu kimś, kto uważa się za osobę przeciętną, noszącą okulary nijaką panienkę, łatwo jest manipulować. Dodatkowo, od zawsze prześladuje ją przedwczesne poczucie klęski i zagubienia. Chciałaby coś
zmienić,
osiągnąć, gdzieś dojść, ale nie wiem za bardzo co
i gdzie. A jeśli
nie dba się o cel
podróż, to nie ma znaczenia którędy się pójdzie.
WITAJ W KRÓLICZEJ
NORZE
fragment powieści "Przypadek Alicji", A. Zielińska, WAB 2014, s 78 |
Kraków
wyłania
się z
kart powieści zmęczony, zimny i tak szary, że nawet deszcz nie jest w stanie go odświeżyć. Nie jest jednak pusty: ulice, kawiarnie, chodniki, ławki,
wszędzie
kręcą się ludzie, miejscowi albo przyjezdni, nie ważne, w tym mieście nie ma prywatności. Wszyscy gdzieś pędzą,
rozmawiają, jadą na zajęcia lub do pracy, potem odpoczywają w kawiarniach, nad
Wisłą, czy aktywnie spędzają czas na rowerach. Ale jak to mówią: najciemniej jest pod latarnią. W tłumie
najłatwiej pozostać niewidocznym. Nocą, Kraków staje się inny światem, znieczulony alkoholem, gdzie
ludzie patrzą na
ciebie nienaturalnie rozszerzonymi źrenicami. Krew w trzewiach nocy tętni pobudzona białym
proszkiem, które szczury zlizują ze swoich ofiar. Mroczne zaułki Krakowa pełne
są dziwnych stworzeń: gadających kotów, krwiożerczych szczurów, zainfekowanych królików. Wszystkie czekają, aż ktoś zaśnie w
alkoholowym upojeniu, by obgryźć mu opuszki palców.
Alicja
jest przeźroczysta za dnia, za to nocą wkracza do innej, bardziej wyrazistej, ale mrocznej krainy. Te dwa światy do siebie nie pasują, dlatego dni zlewają jej
się w całość. Na co dzień jej życie głównie wypełniają studia, na których „trzeba
zaliczyć wszystko i wszystkich, być zawsze i wszędzie” /s 38/, w końcu to najlepszy
uniwerek w kraju. Jedynie nocą jest wolna, wyrusza na wyprawy, których potem nie pamięta, a to może i lepiej, bo szczury
dzienne, czy szczury nocne, co za różnica. Czas wymyka jej się niepostrzeżenie, a ona nie jest w stanie go dogonić, lub cofnąć. Podejmuje więc
decyzję i „wypija” magiczny napój, który ma ją uwolnić. Królicza nora okazuje
się jednak pozornie bezpieczna /s 67/. Pojawiają się omamy, poczucie lęku i
zagrożenia. Problem nie znika. Co robić dalej?
NIEWINNA JAK CZAROWNICA NA STOSIE
Katarzyna Widmańska, "Mad tea party", wystawa Alicja w Krainie Czarów (2008-2009) |
Historia Alicji jest opowieścią o dorastaniu,
poszukiwaniu swojego miejsca i ponoszeniu odpowiedzialności za czyny. Bohaterka
podejmuje różne decyzje, i te dobre i te złe, choć częściej złe, ale mimo
wszystko budzi sympatię. Powiem nawet więcej, ja jej kibicowałam, miałam
nadzieję, na dobre zakończenie złych wyborów. Dlaczego? Bo to możliwe. Alicja
do końca próbuje się
bronić i
pozostać po
właściwej stronie moralności. Problem w tym, że to co
dobre dla niej, jest złe dla innych. Alicję nie należy oceniać, ale przeżywać.
Jej historia, to opowieść o uczuciach: rozczarowania, samotności, bólu. Łatwo jest uwierzyć,
że rozwiązanie jakie zaproponowała jest najlepsze, zakończy
wszystko, a potem będzie dobrze. Przecież każdy pociesza, że "to jeszcze nie dramat", i że "wszystko będzie dobrze". Cóż,
rzeczywistość to
nie Kraina Czarów. Powrót do rzeczywistości boli.
Książka zadaje również pytanie o prawo do decydowania
o własnym
ciele, delikatnie zwraca uwagę na bioetyczny aspekt sytuacji Alicji. Autorka nie wchodzi jednak w tą tematykę zbyt głęboko. Alicja przekracza granice moralności niezdarnie, potykają się o jej próg. Nie jest bowiem
zła, może szalona, ale nie zła. Czy dla powieści w ogóle istotna jest ocena
moralna postępowania Alicji? Czy mamy prawo ją oceniać? Dorosłość każe nam być kimś z góry założonym, a Alicja nie chce
takowych założeń jeszcze robić. Nie chce czegoś, na co nie jest gotowa. Ma do
tego prawo, a może nie? Podążamy za nią, gdyż chcemy wiedzieć jak ów bunt wobec determinacji się
skończy. Taka droga łatwo prowadzi do wydania sądu o zaistniałej tragedii. Wydając sąd o Alicji patrzymy w całkowicie złą stronę. Warto bowiem się zastanowić nad czymś, co w powieści jest transparentne: dlaczego i czy musiało do tego wszystkiego dojść?
MALOWANE RÓŻE
Katarzyna Widmańska, "Pond of tears", wystawa Alicja w Krainie Czarów 2008-2009 |
Powieść jest ciekawie skomponowana i precyzyjnie zrealizowana. „Przypadek
Alicji” nie jest jednak powieścią nowatorską. Zielińska nie zrobiła kroku w przód
przed Senecala, Piekarę, Orbitowskiego, czy Małeckiego. Sięgnęła po aktualnie
popularną otoczkę, dzięki której unowocześniła klasyczną historię. Zrobiła to
jednak bardzo dobrze, ujmując swoją wrażliwością i poczuciem humoru. Stworzyła
dramatyczną powieść obyczajową z surrealistyczny horrorem w tle. Historia
przeraża oraz przestrzega, ale przed czym, to już zależy od naszej tęsknoty, bądź
też nie, za „krainą czarów”. Zielińska konfrontuje czytelnika z lękiem i gniewem
rodzącym się w obliczu determinacji. Nie daje jednak odpowiedzi, nie naprowadza
na trop, którym moglibyśmy podążać dalej. Cała powieść jest długim definiowaniem problemu, który każdemu jest doskonale znany: niechciana dorosłość. Dorosłość
jest stanem zagrożenia, wyjściem z kolorowej krainy czarów do szarego,
brutalnego świata. Autorka ukazuje ten proces jako natychmiastowy, wymuszony i
niechciany. Nawiązania do powieści „Alicja w Krainie Czarów”, choć przedstawiona przez pryzmat
innego medium stają się przerażająco zaburzone i zniekształcone. Historia
nie odbiega jednak zbyt daleko od źródeł swojej inspiracji, dlatego „Przypadek
Alicji” słusznie można nazwać
literackim recyklingiem. Nie koniecznie jest to jednak aż tak wielki zarzut.
Popkultura lubi to, co już było, a Zielińska wychodzi z pojedynku zwycięsko, bo
nie odgrzała kotleta, a przyrządziła go w inny sposób. Książka nie ma na celu
straszyć, czy pouczać, ale pragnie być przeżyta, czy to ponownie, czy dopiero
pierwszy raz. To tak jak z filmem „Borderlands” – standardowa historia prowadzi nas do
momentu, gdzie nie ma już wyjścia. Ta powieść jest jak wielki potwór, który trawi nas żywcem, bo pomyliliśmy króliczą norę
z jego żołądkiem.
POLISH HORROR STORY
"Przypadek Alicji" jest horrorem, jednak wynikająca z tej odmiany gatunkowej brutalność zostaje złagodzona przez surrealistyczne, bajkowe wydarzenia, metafory i postacie. Przerażające są jednak sceny, w których nie mamy pewności czy to, co się dzieje jest prawdziwe. Alicja tak kroczy uliczkami niewyraźnego Krakowa, by pokazać nam miejsca budzące niepokój, pełne chaosu i ułudy. Podążą za zapachem śmierci i brudu, tam gdzie ożywają kocie truchła. Granice realności zacierają się. Jednak krew zawsze jest krwią. Moment jej pojawienia się sprowadza czytelnika na ziemię.
Sięgając po „Przypadek Alicji” wielbiciele horroru i grozy nie zawiodą się. Powieść tworzy niezapomniany klimat i wciąga aż do samego końca. Mam nadzieję, że umiejętna reinterpretacja klasyki, to w przypadku autorki, dopiero preludium do wprowadzenia jakiejś innowacji w ramach odmiany gatunkowej – tego właśnie oczekuję od Zielińskiej, dlatego powtórzę teraz słowa, które padały już nie raz: mam nadzieję, że pisarka rozwinie skrzydła i zostanie Orbitowskim w spódnicy.
"Przypadek Alicji" jest horrorem, jednak wynikająca z tej odmiany gatunkowej brutalność zostaje złagodzona przez surrealistyczne, bajkowe wydarzenia, metafory i postacie. Przerażające są jednak sceny, w których nie mamy pewności czy to, co się dzieje jest prawdziwe. Alicja tak kroczy uliczkami niewyraźnego Krakowa, by pokazać nam miejsca budzące niepokój, pełne chaosu i ułudy. Podążą za zapachem śmierci i brudu, tam gdzie ożywają kocie truchła. Granice realności zacierają się. Jednak krew zawsze jest krwią. Moment jej pojawienia się sprowadza czytelnika na ziemię.
Sięgając po „Przypadek Alicji” wielbiciele horroru i grozy nie zawiodą się. Powieść tworzy niezapomniany klimat i wciąga aż do samego końca. Mam nadzieję, że umiejętna reinterpretacja klasyki, to w przypadku autorki, dopiero preludium do wprowadzenia jakiejś innowacji w ramach odmiany gatunkowej – tego właśnie oczekuję od Zielińskiej, dlatego powtórzę teraz słowa, które padały już nie raz: mam nadzieję, że pisarka rozwinie skrzydła i zostanie Orbitowskim w spódnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz