.jpg)
Chyba
pozostaje żyć. Ale od nowa, tworząc zupełnie inną jakość. Nie składać
wszystkiego z rozsypanych kawałków, tylko zostawić za sobą zimny popiół i
gdzieś indziej zacząć budować dom od dymu z komina. W końcu Feniks powstaje z popiołów po to, by odfrunąć.
Grecy
wierzyli w cykliczność czasu i życia, więc po każdym końcu świata następował
początek nowego. Coś o tym wiem. Widziałam jak mój Montreal rozpada się na kawałki, malutkie niczym płatki śniegu,
ale to tak naprawdę był popiół, który po chwili znów kruszył się i znikał w
otchłani powietrza. Ten świat przestał istnieć i nawet nie śmiem wyobrażać
sobie, co działo się dalej, bo mnie już tam nie było.
Przeczytałam w tym roku dużo książek dobrych, zaledwie parę genialnych i chyba całą masę beznadziejnych. Cóż, tak to już bywa, że w życiu nie zawsze wszystko pachnie różami. Po to jednak powstała moja półka wstydu, kiedyś zwana kaskadą wstydu. Zawsze siedzę do niej tyłem :)
Jednak
najważniejsze jest to, że poznałam kilka wspaniałych osób, które nauczyły mnie
czegoś nowego o sobie. Bo bycie
sobą, to patrzenie wciąż w odbicie siebie samego w drugim człowieku. Teraz mam
kilka luster więcej.
Kiedyś
myślałam, że wystarczy zmienić mały szczegół, jak nazwisko lub imię, wyjechać,
zmienić fryzurę i można stać się kimś innym. Może niektórym
udaje się zapomnieć, ale ja zawsze będę Alicyą Rivard. I już nie chcę o tym
zapomnieć, nawet jeśli będę musiała znaleźć inne światy tam,
gdzie nikt inny ich jeszcze nie widzi. Szukam, wciąż szukam…
…są bowiem
historie, które nie kończą się na ostatniej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz