![]() |
Blik Studio 2015 |
Zakochałam się w człowieku ze Światła. Wszystko
wybuchło, zostawiając po sobie zgliszcza. Taka jest miłość: pożoga i sterta
samotnych ciał. W czwartym tomie serii ziemia zadrżała i Krakowem wstrząsnęła fala
wybuchów, jeden z nich uderzył również w czytelników śmiercią Lidii (zabolało).
„Stan strachu” pod wieloma względami
uważam za tom wyjątkowy. Dzieją się tu rzeczy, które sporo wyjaśniają, a
jeszcze więcej okrywają tajemnicą. Rafał Szłapa podjął w nim wiele decyzji,
których skutki widać właśnie w „Człowieku
ze światła”. Największym szokiem, a jednocześnie zagadką staje się właśnie śmierć
Lidii. Autor ją zabił, jednak postać ta odcisnęła na głównym bohaterze
niezapomniane piętno i wciąż pozostaje
postacią zagadkową. Pewne luki w ciągłości akcji wskazują, że za jej
postępowaniem kryje się jakaś nieopowiedziana historia. Jeśli ktoś myśli, że
po „Stanie strachu” Bler go nie zaskoczy, to się myli.
Jestem
wielką fanką serii i zawsze wspieram Blera. Cieszy mnie, że Rafał Szłapa nadal
go rysuje i stara się regularnie wydawać. Świat, który stworzył jest jak narkotyk: gdy raz wejdzie się w enigmatyczną strukturę jego atomów, wciąż będzie chciało
się powracać, a im dłużej się w nim siedzi, tym bardziej uzależnia. Nie bez
powodu mówi się, że na temat Blera każdy ma swoją teorię. To racja i w tym
kryje się cała zabawa – na dochodzeniu do prawdy. W świecie Szłapy prawdę
okrywa się na drodze poszukiwań, zadawania pytań i analizowania odpowiedzi. Czy
to nie zbyt skomplikowane jak na opowieść o superbohaterze? Owszem, ale Bler
nie jest zwykłym superbohaterem, jest Człowiekiem ze Światła.
ZMIANA TORU
„Człowiek ze światła” rozpoczyna
się dokładnie w tym miejscu, gdzie urywa się akcja poprzedniego tomu. Bler doprowadza
do ośmieszenia premiera, ludzie zdobywają się na bunt wobec narzuconej władzy.
Takich rzeczy się nie wybacza. Za Blerem rusza pościg oraz super-żołnierz,
który ostatecznie ma go pokonać. Bler opuszcza bezpieczną strefę wraz z Igą i
wyrusza na poszukiwania jej córki… I tu się zatrzymajmy, bo chciałabym wrócić
do czegoś, co już w poprzednim tomie mocno mnie zastanowiło. W „Człowieku ze światła” nie pojawia się
postać, która sprawiła, że Bler jest tu gdzie jest. Mówię o Pani Komisarz,
która pokazuje mu prawdę o otaczających go ludziach. Dzięki jej odkryciu Bler zmienia
„stronę”. Wydawałoby się więc, że to doskonała partnerka na dalsze przygody
naszego superbohatera. Tak się jednak nie stało. Pani Komisarz znika, a
właściwie najprawdopodobniej zostaje w strefie. Bler za to zabiera ze sobą w
drogę inną kobietę. Nazwijmy to pewnego rodzaju nieoczekiwanym zwrotem akcji.
Autor opowieści takim zabiegiem zmienia
diametralnie jej tor: z dynamicznego, pełnego akcji, postaci i wydarzeń „Stanu strachu”, na melancholijną, introwertyczną
i grząską fabularnie post-apokalipsę. Pani Komisarz mogła zabrać Blera dalej ku
historii o superbohaterze ratującym ludzkość dzięki swoim zdolnościom, który w
świetle reflektorów przejmuje władzę. Iga, to kobieta, która nie ma nic do
stracenia, dlatego zabiera Blera w
podróż do wnętrza siebie samego. Czy nowy cel jest kolejną ucieczką przed
odpowiedzialnością, przejawem egoizmu, czy może czystą bezsilnością? Dokąd
właściwie zmierza Bler?
SEN O SUPERBOHATERZE
![]() |
rys. Rafał Szłapa |
„Człowiek ze światła” składa
się z trzech płaszczyzn fabularnych: wędrówki Blera w poszukiwaniu dziewczynki, wydarzeń odbywających się poza jego wiedzą oraz metaforyczną wędrówkę głównego bohatera do
wnętrza samego siebie. Bler przemierza ruiny Krakowa pokrytego radioaktywnym
pyłem, pustego i zimnego. Post-apokalipsa jako tło wydarzeń jest dość popularna.
Współczesny czytelnik napatrzył się i naczytał o niej w przeróżnych wariantach.
Szłapa pokazuje inną post-apokalipsę, pozbawioną patosu, nieemanującą przemocą,
kameralną, naszą, a przez to niesamowicie przerażającą. Już pierwsze kadry „Człowieka ze światła” wprowadzają w wyjątkowy
nastrój tego tomu. Przekształcenie istniejących elementów rzeczywistości
wywołuje w czytelniku niepokój. A co jeśli alternatywa stanie się rzeczywistością? Śledząc
wędrówkę Blera przez pogrążony w ruinie Kraków czułam smutek i narastający
niepokój potęgowany przez ogarniający wszystko chłód oraz gęstniejące
radioaktywne powietrze. Szłapa postawił również na wewnętrzne monologi
bohatera, które zwalniały akcję, niejednokrotnie zatrzymując ją w czasie.
Momentami miałam wrażenie jakbym była we śnie, który jest nieprzyjemny, ale z
którego nie chcę się obudzić mimo dyskomfortu, bo muszę znać jego zakończenie. To
naiwne z mojej strony, bo sny nie mają swoich zakończeń, tylko my przestajemy
je śnić nie poznając idei całości.
IDEA NIE UMIERA NIGDY
Obraz
miasta, jaki nakreślił autor jest naprawdę sugestywny i przygnębiający. Oto mamy
naszą małą apokalipsę. Jednak jak w każdej ewangelii bywa, to właśnie w ruinach
powstaje nowe życie. Gdzieżby indziej Bler miałby spotkać ponownie Idee, jak nie
tutaj. Owszem, to spore zaskoczenie, bo w końcu Lidia stwierdziła, że
zniszczyła Idee, a jednak tak się nie stało. Czyżby Szłapa stawiał nieśmiało znak
zapytania również pod samym zgonem rudowłosej piękności. Nie powiem, trzymam za
nią kciuki. W końcu prawdziwa Idea nie umiera nigdy.
Umierają
za to ludzie, nawet jeśli uważają się za niezwyciężonych żołnierzy. Blerowi w
końcu przychodzi zmierzyć się z tytułowym „Człowiekiem
ze światła” będącym połączeniem nowoczesnych technologii z możliwościami
ludzkiego ciała. Jest to ktoś, kto pretenduje do bycia ponad wszystkimi. Odbywa
się więc pojedynek tytanów. Nie jest on jednak ani spektakularny, ani
wyjątkowy, jak to w opowieściach o superbohaterach bywa. Zanim dochodzi do
takich starć, fabularnie mijają eony wydarzeń, które niezwykle komplikują owe
starcie, a w tym przypadku Bler nawet nie wie do końca kim jest jego
przeciwnik. Jest i trzeba z nim walczyć, tyle. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Raz
zaszczepiona Idea, wije się i rośnie we wnętrzu człowieka, jest wieczna i
przechodzi z jednego umysłu, do kolejnego. Idea nie umiera, jednak by rosnąć
potrzebuje ofiar, nie ważne po której stronie stoją. Mimo wszystko, Idea musi
zostać nakarmiona.
MATKI, ŻONY I KOCHANKI
Bler od
początku jest rozdarty między normalnością, a niezwykłością. Wędrówka przez
zniszczone miasto to obraz jego zrujnowanej duszy, pewnej pustki i
radioaktywności jaką w sobie nosi. Bohater przechodzi jednak przemianę.
Warto zwrócić uwagę, że już pod koniec „Stanu
strachu” Szłapa pokazuje Blera jako człowieka, a nie superbohatera.
Człowieka pragnącego zwyczajnej rodziny i spokojnego życia. Jednocześnie pomoc innym nadal stanowi dla
niego sens życia, nie potrafi więc być normalny. To dość paradoksalne.
Normalność, której pragnie pozbawia go sensu istnienia. Bycie superbohaterem
pozbawia go normalności, której pragnie. Mam wrażenie, że wewnętrzne rozdarcie
Blera jest wynikiem tego, że on po prostu sam nie wie czego chce, bo gdyby
wiedział, podjąłby decyzje.
![]() |
rys. Piotr Rosner |
Zawarty
w „Stanie strachu” dodatek pokazuje,
że Bler jest wyjątkowy, ale nie ze względu na swoje moce. Tą niezwykłość
odkryła w nim Lidia, która była dla niego matką (zaszczepiła w nim Idee, czyli
dała mu nowe życie) oraz kochanką (pasją, jakiej pragnął, uosobieniem
niezwykłego życia). Posunę się nawet w swoich interpretacjach dalej. Bler
wciąż opowiada o innej niż Lidia kobiecie, z którą chciałby mieć rodzinę i
dzieci, spokojne życie (czy jednak takiej nie było?!). Mamy więc dwie kobiety
niezwykłą i zwykłą, jak dwa życia między którymi wciąż miota się Bler. Bardzo
męski problem - między kochającą i czuła żoną, a namiętną i nieprzewidywalną kochanką. Jako zwyczajna
kobieta, muszę powiedzieć, że Bler jest niezwykle niedojrzały chcąc trzymać dwie
sroki za ogon. Jako niezwykła Alicya mam
ochotę pochwycić go w swoje szpony i zatopić się w jego ustach. Tu muszę się
zgodzić z Lidią, rozdarci superbohaterowie dają kobiecie ogromne pole do
manewru, po prostu pragnie się ich mieć. „Człowiek
ze światła” wprowadza do mojej interpretacji nowy element, pytanie:
dlaczego Bler chce zapomnieć o tym, że kiedyś miał rodzinę? Wyznanie, jakiego
dokonuje przed swoją towarzyszką podróży cofa nas do genezy całej historii.
Albo czegoś nie wiemy o Blerze, albo całość jest bardziej prozaiczna niż można
przypuszczać.
CZŁOWIEK ZE ŚWIATŁA
Zakończenie
nowego „Blera” zawiera w sobie
kolejną porcję tajemnicy do rozszyfrowania. Czy superbohater utracił swoje
moce? Kim jest rudowłosa dziewczynka? Dlaczego Idea nadal istnieje? Co się
stało po wyjeździe Blera? Zasadniczym pytaniem jest jednak: co dalej zrobi
Bler? Tu pomocny może być sam tytuł tomu: „Człowiek
ze światła”. Czy to Bler, który przeszedł mroczną wędrówkę w głąb siebie i
teraz może powrócić? Czy pojedynek z człowiekiem, który świeci sztucznym światłem pokazuje, kto jest nosicielem tego prawdziwego?
NIE BĄDŹMY TACY POST-APOKALIPTYCZNIE
POWAŻNI
„Człowiek za światła” wrzuca nas do brudnego i
bezwzględnego świata post-apokalipsy, pełnego smutku, zimna, przytłaczającego
pustką. W takiej scenerii jednocześnie odbywa się prozaiczny ludzki dramat oraz
hollywoodzkie starcie tytanów. Zasadniczą zmianą, jaka następuje w tym tomie,
jest przesunięcie środka ciężkości. Szłapa w końcu skupił się na postaci Blera,
która zaczęła stawać się pełnowymiarowa. Uważam, że „Człowiek ze światła” to pierwszy tom, w którym Bler jest
bohaterem własnej opowieści. Nie da się ukryć, że w poprzednich odsłonach
jego postać była często przesłaniana przez inne silniejsze i ciekawsze
osobowości. Mało tego, po raz pierwszy Bler w pełni zasługuje na to, by mu
poświecić taką uwagę, w końcu ma coś do powiedzenia.
Choć nie
bądźmy aż tak śmiertelnie poważni, prawda? Szłapa ma bardzo dziwne podejście do "Blera". Czasem historia jest niezwykle poważna, w innych momentach autor
wyśmiewa konwencję, którą sam podjął. To jednak dobrze, że dystans i poczucie
humoru go nie opuszczają. W końcu, kto podchodzi do opowieści o superbohaterach
w stu procentach serio.
KONIEC I POCZĄTEK
Szłapa przyzwyczaił
czytelników do nieustannych zmian, jakie wprowadza w serii, od graficznych, po
fabularne. Nie powiem, ja na ten element nowości czekam za każdym razem. Takie
zmiany pokazują, że historia którą opowiada nam autor jest dla niego ważna, że
wciąż ją udoskonala. W nowej odsłonie zaszło kilka zmian, choć nie tak
wielkich, jak graficzny przeskok z „Ostatniego wyczynu” do
„Stanu strachu”. W warstwie
wizualnej niewiele się zmieniło. Szłapa nadal trzyma się artystycznej konwencji
z tomu poprzedniego, mimo to widać o wiele większą dbałość o szczegóły. Świat
Blera nabrał jeszcze większej głębi i realności, jednocześnie nie tracąc swojej efemerycznej
woalki snu. Wiele kadrów jest prawdziwą ucztą dla oka, choć zabrakło dużych
plansz z widokiem po horyzont, które tak uwielbiam. Szkoda, że komiksu nie otwiera
taki właśnie widok. Mimo to, kompozycyjnie „Człowiek
ze światła” jest najbardziej przemyślaną częścią serii. Fabularnie autor postawił
na Blera, który w końcu zajął swoje miejsce bohatera pierwszoplanowego.
Niestety na tym zabiegu ucierpiały inne pojawiające się w historii postacie. Na
szczęście nie zmienił się sposób w jaki Szłapa gmatwa różne interpretacje w
głowach swoich czytelników zarzucając ich drobnymi ziarenkami idei, które
kiełkują w ich głowach. „Bler” nie jest czystą rozrywką, bywa że prowadzi nas tam, dokąd nie chcemy iść, gdzie
jest zimno i będzie nam smutno, a może nawet wstyd. Podążanie za nim zawsze
pozostawia niedosyt, ale taki, który sprawia, że chce się więcej. O Blerze
wiem, że nic nie wiem. Jednego jednak jestem pewna: Bler żyje już własnym
życiem, wokół którego rośnie grono wiernych fanów. To zaszczyt i niezwykła przyjemność
towarzyszyć mu w jego przygodzie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz