niedziela, 23 marca 2014

[R] HISTERIA - porzućmy niezdrową chęć kreowania realnej rzeczywistości


Zygmunt Freud uważał HISTERIĘ za skutek obniżonego napięcia psychicznego. Oznacza to, że brak pewnej współpracy między czynnościami psychicznymi a świadomością. W następstwie czego dochodzi do utraty kontroli nad funkcjami psychicznymi.

Opowiadania zawarte w pierwszym numerze „Histerii” można sprowadzić do wspólnego mianownika – są próbą ukazania efektów histerii, czyli zniekształceń rzeczywistości i symbolicznych ujawnień emocji jako realnych obiektów.

Po skończonej lekturze numeru siedziałam i myślałam. Nie dostałam „duszności macicznych”, ale było dobrze. Tak, przeczytanie „Histerii” było ciekawym przeżyciem. Sięgając po magazyn zastanawiałam się jaka idea będzie przyświecać redakcji, dokąd będą zmierzać i co chcą osiągnąć. Odpowiedzi na te podstawowe pytania są dopiero lekko wyczuwalne, bo nawet sama Redakcja we wstępie do pisma, nie ujawnia zbyt wiele. Mamy więc zaserwowaną pewną otoczkę niedopowiedzeń i tajemniczości. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że „Histeria” nie jest magazynem typowo horrorowym. Z jednej strony to prawda. Jeśli faktycznie jest tak, jak to wyczuwam, że Redakcja będzie stylizować pismo na klimat dysocjacyjny, to otrzymamy bardzo oryginalną (i mam nadzieję ambitną) rzecz. Aura zniekształceń rzeczywistości, zaburzeń nerwicowych, symbolicznych znaczeń, ukrytych psychoz. Czyż to nie histerycznie wciągające? W końcu sama Alice Liddle ma zdolność >histeria<, która daje jej nieśmiertelność, ale ceną za to jest doprowadzenie się do granic poczytalności.

Rzeczywistość jest wielowymiarowa, choć nie zawsze tak ją postrzegamy. Być może tylko ramy fikcji potrafią pokazać nam prawdę o rzeczywistości. Świat jest niejednorodny i można go ująć w histeryczny sposób tworząc byty wynikające z określonego kontekstu i taką właśnie historię włożyć w głowy innych, niech kiwnie histerycznie – tu kryje się pomysł na oryginalność, w analizie, czy też psychoanalizie grozy. W inny przypadku otrzymamy tylko kolejny zbiór opowiadań, wydawany w równych odstępach czasu. Władza, decyzja i odpowiedzialność tkwią w rekach Redakcji – powodzenia!




MAREK ŚCIESZEK „AUTOSTOPOWICZKA  [3/6]

Opowiadanie sięga po klasyczny motyw zaburzeń osobowości z nutką opętania. Mietek jest kierowcą ciężarówki i lubi swoją pracę. Właśnie jedzie z kolejną dostawą, gdy przy drodze macha na stopa jakaś dziewczyna. Postanawia ją podwieś. Jak wiadomo, takie historie nie kończą się dobrze, nie mogą, takie już ich założenie. Nie oznacza to jednak, że muszą być sztampowe. Niestety w tym przypadku nie przeczytamy nic niezwykłego w tematyce głosów w głowie i głów w słoiku.

KAROL MITKA „BERSERKER”  [2/6]

Filip jest z zamiłowania archeologiem. Nigdy nie odkrył niczego istotnego, ale jego pasja nigdy nie osłabła. Czasem potrafił znikać na parę dni aby ryć w glebie w poszukiwaniu wykopalisk. Pewnego razu znajduje coś, co pozornie nie wydaje się istotne – mały amulet na starym rzemyku.

Niestety tym razem nie było płaczu i zgrzytania zębów. Podejrzewam, że „Berserker” miał ukazać stan transu i opętania. Początek wprowadza pewien ciekawy klimat archeologiczny, ale potem cała historia staje się jakaś bardzo nijaka. Szczególnie raziły dialogi między bohaterami i brak logiki w ich zachowaniu – No wiesz, mój kolega został opętany przez ducha wikinga, więc chyba i tak nic tu po mnie. To zabierz go do lekarza i napisz esa co i jak, oki? Tylko weź daj świeczkę, bo chyba światło zgasło.

Przepraszam, ale po ostatnio przeczytanym opowiadaniu z  „Gorefikacji II”, „Berserker” mi się nie podobał.

PIOTR MAJDAŃSKI „DO M.”  [3/6]

Opowieść o zaburzeniach dysocjacyjnych wynikających ze stresujących sytuacji, niespełnienia, samotność i odrzucenia – jednym słowem traumatycznych przeżyć na gruncie zawodowym i osobistym. Do tego bohater został pozbawiony imienia, jest Mr. Nobody. Początkowo zabieg ten wydawał mi się niepotrzebny, bo dystansował mnie i problemy M. wydały mi się błahe. Z drugiej strony takich M. z podobnymi historiami jest teraz wiele. Ich życia płyną gdzieś niezauważenie obok nas, kumulując zbiegi wydarzeń, które w końcu sprawiają, że człowiek czuje się przegrany i to doprowadza go do załamania.

Myślę, że opowiadanie byłoby lepsze, gdyby rozbudować wątki mające wpływ na załamanie się psychiki. Autor skupił się mocno na kreacji świata zewnętrznego jako manifestacji zburzeń dysocjacyjnych bohatera, a wnętrze Pana M. nie otwarło się przed nami na tyle wystarczająco, byśmy płakali na jego pogrzebie.

OLGA KACZMAREK „GŁÓD” [5/6]

No i w końcu mamy białego rumaka i możemy gnać przed siebie ku czekającej na nas przygodzie.

„Głód”  jest opowiadaniem, które czytałam dwa razy. Początkowo nie za bardzo rozumiałam o co kaman. Mamy bowiem opowieść okraszoną szczyptą magii niewiadomego pochodzenia. Główny bohater jest dzieckiem i to bardzo nieszczęśliwym, ma głęboką depresję i wahania nastroju. Świat się zmienił a on nie potrafi zrozumieć dlaczego. Być może cierpi na depresję afektywną dwubiegową, której często towarzyszą fobie oraz omamy. 

A co jeśli rzeczywistość jest tylko fikcją, którą można dowolnie zmienić?

Chłopiec odkrywa, że za dręczące go koszmary, ból i zło są tak naprawdę odpowiedzialni mukaci. Sen staje się momentem granicznym, który daje możliwości odkrycia tego, co do tej pory było poza zasięgiem, a może tylko spoczywało gdzieś na dnie podświadomości. 

W opowiadaniu raziła tylko jedna rzecz: zbytnie moralizatorstwo, więcej subtelności.

MACIEJ ZAWADZKI „NATCHNIENIE” [3/6]

Tekst w klimacie „Secret Window” Stephena Kinga. Pisarz szukając natchnienia postanawia się gdzieś zaszyć na jakiś czas. Akurat wyjeżdża przyjaciel i mam możliwość zaopiekować się jego mieszkaniem. Sytuacja idealna. Nawet natchnienie przychodzi szybko. Obserwujemy więc proces twórczy zawodowego pisarza. Dzień po dniu dzieli się z nami swoim sukcesem mierzonym zapisanymi stronami. Przychodzą jednak dni gdy wena staje się mniej łaskawa, a jedynym sposobem na jej przywołanie jest pewien obraz.

Opowiadanie pokazuje żmudny, rzemieślniczy proces tworzenia tekstu bowiem piękno i zachwyt często rodzą się bólu kręgosłupa, w samotności i o głodzie. Ogromy wysiłek psychiczny, jaki wkłada się w proces twórczy, może spowodować równie wielką frustrację. W opowiadaniu podkreślony jest wyjątkowy aspekt histerii – dla naszego bohatera jest ona źródłem natchnienia. Cała historia kończy się oczywiście tragicznie, bo sztuka tego właśnie wymaga.

Autor fabularnie stara się odejść od „Secret Window”, ale nie udaje mu się to. Problem tkwi w tym, że opowiadanie jest niewyraźną kliszą dzieła Kinga, które w swoim dziele pokazuje, że rozbudowany profil psychologiczny postaci jest najistotniejszą rzeczą w opowiadaniach o szaleństwie i grozie - tu tego właśnie zabrakło.

SZYMON DRESLLER „NIE ISTNIEJE” [2/6]

Jeśli ktoś bierze się za legendy i straszliwe klątwy musi liczyć się z tym, że to twardy orzech do zgryzienia. Ksiądz pałętający się po lesie ze skórą zamordowanej czarownicy szuka następcy - jakby fajny pomysł, ale obleczenie tego w Ghostbusters zgrzyta między zębami.

GRZEGORZ KOPIEC „ON” [2/6]

On budzi się bo jest głodny. Nie za bardzo rozumie gdzie jest i co się stało. Próbuje się podnieść, ale traci równowagę na plamie krwi. W końcu udaje mu się uzyskać jakiś koślawy poziom by zacząć się poruszać. Głód mobilizuje go do „życia”. Jednym słowem mamy tu nieświadomego swojego stanu zombie. Opowieść o jego przygodach mogłaby być świetną histerią ukazującą zmianę postrzegania pewnych rzeczy, może nawet jakieś OBE. Gdyby zakończenie poszło w inną stronę i taki zombie po strzale w głowę nagle się obudził ze snu stwierdzając, że nadal jest żywym Rickiem, Derylem czy jakąś inną Lori, to by było coś! A tak, wyszło całkiem zwyczajnie, ani to „The Walking Dead”, ani „Lament zombie” S. G. Browne. Niestety, trupy we współczesnym horrorze mają coś do powiedzenia i trzeba umiejętnie udzielić im głosu.


MICHAŁ WZGARDA „PROMOCJA” [4/6]

Niezaprzeczalny faktem jest, że zdradzona kobieta może popaść w psychozę, a wtedy jej sposób postrzegania pewnych wydarzeń ulega całkowitej dezorganizacji. Opowiadanie ma więc, jakby nie patrzeć, głębokie współczesne przesłanie – po to jest okres narzeczeństwa, żeby nie chajtać się za szybko, bo może się okazać, że wielka miłość to tylko tani harlequin kupiony w promocji. Może  miłość to też rodzaj histerii…?

Opowiadanie jest ciekawe, a losy sfrustrowanej kobiety naprawdę wciągają. Autor zaskakuje nas zakończeniem, bo odchodzi od pierwszoosobowej narracji bohaterki żeby zmienić perspektywę postrzegania całej historii. W oczach komisarza kobieta jest wariatką i morderczynią, nie interesują go żadne wątki osobiste. 

I.GUMIENIAK, Ł. KIEŁBASA „Z PAMIĘTNIKA KAMERZYSTY” [5/6]

Roztocze –Zielone. Spokojne. Pełne regionalnych dziwactw. I nieprzewidywalne” /s 67/.

Jest kilka przepisów na dobry horror. Na przykład: jeśli bohater ma złowróżbne przeczucia, a tam gdzie wchodzi śmierdzi stęchlizna i jest studnia, to tak jakby wiadomo o co chodzi. Do tego mamy traumatyczny wypadek w czasie pracy i związany z tym długotrwały stres.

Opowiadanie przerażająco wciągające. Błądzenie tajnymi korytarzami po zamku, rozwścieczony tłum żądny krwi i jakiś martwy pan młody. Hym, ewidentnie mi się podobało. No, może zakończenie mogłoby być nieco bardziej rozbudowane, a nie taki fix. Całość pobudza jednak apetyt na więcej tego całego Roztocza.

Opowiadanie pochodzi ze zbioru Koszmar spoza granicy snów – horror na Roztoczu. Zachęcam do wspierania projektu na polakpotrafi.pl i odwiedzenia strony wydawnictw.

AGNIESZKA PILECKA „ZMYWARKA” [4/6]

Znam już konkretny powód by nie kupić zmywarki i nie chodzi o drogie tabletki…
Historia przewrotna, w stylu bizzaro. Bardziej to jednak rasowy horror, niż subtelne zagłębianie się w histerię. Przyznam się jednak, że ja zmywając też wpadam w trans, ale taki bardzie związany z agresją w stylu: „teraz mnie nie dotykaj”, ale może dlatego, że jem za mało proszku.

W STRONĘ HISTERII

„Histeria” jako magazyn literacki, budzi we mnie ciekawość, bo nie za bardzo wiem, w którą stronę chcę podążać jej twórcy. W ta stronę, w którą czuję, czy może gdzieś zupełnie indziej. Jak na razie jestem zaciekawiona, co przyniesie kolejny napad histerii, poczytamy, zobaczymy.

Moim zastrzeżeniem jest jedynie format pisma. Nienawidzę wprost sztywnego podziału stron pdf’ów. Fatalnie się je czyta na tabletach i telefonach. Praktyczniejszy byłby inne formaty (np. ePUB – są darmowe programy do zmiany plików). Myślę jednak, że taka mała konwersja nie zaszkodzi, a przyczyni się do większego odbioru tego magazynu, który jest nastawiony na publikacje opowiadań, więc i format pod te opowiadania powinien mieć odpowiedni. Nie tylko treść, ale i forma w jakiej się całość serwuje jest szalenie istotna.

Oprawa graficzna „Histerii” jest surowa, ale w dobrym znaczeniu tego słowa (idealnie dopasowana do nastroju pisma).  Mamy klasyczny, czysty wygląd, bez zbędnych ozdobników, grafik w tekście czy innych informacji. Taki zabieg skupia czytelnika tylko i wyłącznie na opowiadaniach. Obrazy, które ilustrują poszczególne historie znajdują się zawsze na początku, tuż przed tytułami, stanowią jakby wprowadzenie. Ich autorami są: Marta Fic, Anna Nowacka i Roman Panasiuk, który również wykonał projekt okładki – całość wymyślona i dopracowana.

Czego życzyć w dniu narodzin nowego pisma? Hym, Redaktorom mądrości, roztropności i pasji. Za to autorom… Pewien Pan, Claudius Galenus twierdził, że histeria występuje w skutek braku współżycia seksualnego. Dlatego, drodzy autorzy, trochę wstrzemięźliwości - trzeba przysłużyć się literaturze, bo czekam już na drugi numer.

Porzućmy niezdrową chęć kreowania realnej rzeczywistości! Jeszcze tak wiele koncepcji histerii przed nami…




długich dni i spokojnych nocy

Alicya Rivard






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz