sobota, 14 lutego 2015

[R] Jak być niestandardowym zombi - Skrzynka potworów #4


Pewnej nocy, gdy księżyc był w pełni i oświetlał wszystko swoim blaskiem, Czarnoksiężnik Zielonka wybrał się na cmentarz. Tak, na cmentarz, bo przecież tylko tam można znaleźć jakieś zmobi, prawda? Długo chodził, aż znalazł odpowiedni, tak mu się wydawało, grób. Polał go specjalnym wywarem magicznym i już po chwili ziemia popękała, a na powierzchni ukazała się czyjaś ręka. Świeżutkiemu zombi nie śpieszyło się jednak ponownie na świat, a że Czarnoksiężnik należał do niecierpliwych, szybko zabrał się za odkopywanie umarlaka, który miał mu służyć. Coś poszło jednak nie tak i zombi okazał się nieco odbiegać od standardów. Bycie zombi jest trudniejsze, niż się wydaje.



Zombi Mikołaj jest ewidentnie niezadowolony z faktu, że został ożywiony. Początkowo nie za bardzo rozumie o co chodzi jego nowemu panu. Szybko okazuje się, że nie jest w stanie sprostać wyznaczonemu zadaniu. Czuje, że nie sprawdził się jako zombi. Jego właściciel jest dość ekscentrycznym i wymagającym czarnoksiężnikiem, który za uchem nosi różne warzywa. Początkowo wydaje się, że jest bardzo potężny, ale im lepiej go poznajemy, tym klarowniej widać, że jest nieudacznikiem, który mieszka w tak małym mieszkanku, że kibelek musi stać koło lodówki, a jego jedyną ambicją jest pokazać co potrafi przed innymi czarodziejami. Mikołaj próbuje się nauczyć jak być prawdziwym zombi, jednak mu to nie wychodzi, dlatego zostaje porzucony przez swojego „stwórcę”. Zrozpaczony zombie nie wie co ze sobą zrobić. Wtedy zjawia się tajemniczy człowiek z brodą sięgającą pasa i tłumaczy mu, jak powinno być.  

Historia Mikołaja zombi to opowieść o tym, że nie wszystko jest takie standardowe, jak powinno być oraz przestroga przed naruszaniem pewnego porządku rzeczy. Umarli powinni pozostawać w grobach, bo nie przynależą już do świata żywych, a ponownie ożywieni nie odnajdą się w już świecie. Zombie Mikołaj nie jest więc bardzo straszny, bardziej jest smutny i zagubiony, a wszystko przez kaprys Zielonki. Czarnoksiężnik od początku nie budzi sympatii, gdyż nie próbuje zrozumieć Mikołaja, a jedynie zaimponować kolegom postępując przy tym niegodnie wobec swojego sługi. Zombi też zasługuje na szacunek, a jeśli już się któregoś ożywi, należy wziąć za niego odpowiedzialność.

Wydawnictwo Tako posiada w swojej ofercie serię grozy dla dzieci o nazwie Skrzynka potworów. Nazwa poniekąd zobowiązuje, więc skrzynka faktycznie jest. Seria liczy 10 cieniutkich tomów, gdzie każda książeczka poświęcona jest innemu monstrum, a wszystkie można kolekcjonować do owej skrzynki.  Każda historia opowiada o niestandardowym problemie jakiegoś potwora. Największą zaletą serii są ilustracje tworzone przez różnych hiszpańskich ilustratorów, to one najbardziej przykuwają uwagę dziecka. Seria jest tak skonstruowana, że każdy tom miał swój odrębny klimat i bardzo oryginalną oprawę graficzną.

„Zombi” to czwarty tom serii Skrzynka potworów. Ze względu na dominację rysunków nad tekstem, rodzic ma możliwość rozwijania w rozmowie z dzieckiem każdej rozgrywającej się sceny, gdyż obrazki mają wiele ukrytych szczegółów. Można pośmiać się z bałaganu w mieszkaniu Zielonki, albo z tego, że Mikołaj zamiast popcornu je robaki. Książeczka ma duże literki i niewielką ilość tekstu na każdej stronie może więc śmiało stanowić krótką opowiastkę na dobranoc.

Oriol Hernandez wystylizował opowieść Enrica Llucha w kolorach fioletu, jaskrawej zieleni i brudnej czerwieni, dlatego zombi Mikołaj jest kolorowy: ma zielone włosy, białą twarz, filetowe oczy i uszy oraz czerwone usta. Chodzi w niebieskim fraku i dziurawych butach. Równie dziwnie wyglądają inni bohaterowie z bajki, jak Zielonka, który ubrany jest w strasznie długi t-shirt i wygląda przez to jak w sukience. Hernandez postawił więc na groteskowość – postacie mają naruszone proporcje ciała,  ukazuje je w dziwnych sytuacjach oraz pozach, a otaczający je świat jest pełen mroku, który przybrał niepokojące kolory fioletu i zieleni.

„Zombi” to książeczka dla dzieci, które lubią dziwaczne opowieści. Jest jednocześnie zabawna i mroczna, ale w tym przypadku nie ma się czego bać, bo mrok jest tu oswojony. Seria nie ma zamiaru mocno straszyć dzieci lecz oswajać z potworami, pokazać je z tej bardziej ludzkiej strony. „Zombi” jest więc doskonałą propozycją dla początkujących w grozie dzieciaków. Łagodnie wprowadza w klimat gatunku. 










                  Tekst powstał w ramach cyklu "Małe potworki" na blogu Okiem na Horror.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz